Też mam to w mbanku, początkowo nie wiedziałam czym są transakcje na "moje cele" ale w sumie to dobra sprawa, oszczędność kilkunastu złotych zawsze coś 😁
Dokładnie
Kiedyś idąc do np biedry był wyraźny podział na tańsze i droższe produkty, teraz ta różnica już nie jest tak zauważalna, za to ilość pieniędzy jaką zostawia się na podstawowe zakupy, czasem przeraża 🙈
Właśnie podsumowałam pierwszy kwartał roku, nie jest źle! Wyliczyłam sobie jaki procent wynagrodzenia jestem w stanie odkładać ZAWSZE, w sensie na opłaty, jedzenie i życie na tym samym poziomie starcza reszta, więc teraz będę bardzo pilnować, żeby ten procent trafiał na rozszerzanie poduszki finansowej i innych celów no i okazało się, że moje "zachcianki" w styczniu, lutym i marcu były zawsze na poziomie 50-70 zł. U mnie to głównie jakieś przekąski, które kupowałam po drodze do pracy.
Trochę sobie pozmieniałam cele itd, bo i życie się u mnie nieco zmieniło, wygląda na to, że ten budżet będzie łatwiejszy do utrzymania
No jeszcze kilka podwyżek rat kredytu (a wszystko wskazuje na to, że będą) i połowa ludzi nie będzie ich spłacać. Będzie oczywiście wielkie zdziwienie, że nie zatrzymali inflacji, a system bankowy upada (w końcu działają tylko dzięki naszej kasie). Ostatecznie biedni będą jeszcze biedniejsi, a bogaci bogatsi
Osoby w mojej pracy, które mają kredyt na dom czy na mieszkanie, rata zaczyna im zabierać cała pensję. Za chwilę dojedzie do tego, że będziemy pracować na 10 etatów a i tak braknie nam kasy do kolejnego 10...
Ja biorąc kredyt 2 lata temu brałam pod uwagę, czy będę w stanie spłacać 2x taką sumę. Liczyłam się z pewnym ryzykiem. Nie sądziłam jednak, że tak szybko to nastąpi... Teraz zamiast nadpłacać ratę i szybko się pozbyć tego zadłużenia, wszystko muszę pakować w odsetki. A rata rośnie i rośnie, a pensja stoi w miejscu. Żarcie drogie, chyba w końcu na dietę z tego wszystkiego przejdę. Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. Ręce opadają.
Ja chcialam tez kupic na 1 autko jakiegoś grata za 3k, w sumie tylko tego się po sobie spodziewałam. I tak do każdego auta trzeba dołożyć... Moje finanse jednak trochę się polepszyły, a teraz na rynku nikt nie sprzedaje w mojej okolicy takich gratów, a jesli juz, to handlarze, którzy odkupili od kogoś za 500 zł i sprzedają za 2500. U rodziców na wsi jest taki magik. Przyznajmy się sami przed sobą - nie będę jeździć 500 km obejrzeć auto za 3 tysiące... Przy tych cenach paliwa to się nie opłaca.
Oglądałam tyle aut, ale za mniej niż 10 tysięcy po prostu nic nie ma... trafiła się "perełka" i na swoje pierwsze kupiłam auto za prawie 10 tysięcy. Z małym przebiegiem, jak się niestety okazało, wciąż z pierwszym rozrządem... Parę rzeczy było do wymiany, bo chciałam go na tip top żeby bez problemu jeździć setki kilometrów i nie prowadzać co chwilę do warsztatu... I dołożyłam do niego prawie 3 tysiące. Łącznie kosztował mnie już 13 tysięcy. Nadszarpnęłam budżet nie tylko mój, ale i mojego partnera, bo gdybym wydała wszystkie swoje pieniądze, to dziś miałabym -300 na koncie ... Ale mam auto 3 tygodnie i już nie wyobrażam sobie go nie mieć.
EDIT: z 2 strony jednak bardzo się cieszę, że kupiłam ten samochód zanim otrzymałam decyzję o przyznaniu stypendium - wtedy kupiłabym droższy w granicach 20k i jeszcze więcej bym pewnie dołożyła, choć i za 20k to tak średnio można coś dobrego kupić.
Więc czekam tylko na przelewy i już będzie tylko lepiej
Inflację spowalnia/zatrzymuje się podwyżką stóp procentowych. Patrząc na historię innych krajów, to te nasze 4,5% jest malutkie... My się napalaliśmy na hipoteczny, ale odpuściliśmy... I tak nie ma co kupic...
Naprawdę współczuję wszystkim tym, którzy mają kredyty. W pracy (zwłaszcza osoby pracujące w handlu gdzie wynagrodzenie jest w prowizji od sprzedaży) zaczyna się nie wyścig ale bitwa szczurów o każdego klienta o każdą złotówkę. Ja osobiście aby zaoszczędzić trochę na paliwie zmieniłam auto, jeżdżę na gaz bo jest ciutke taniej. I tak byliśmy na kupnie nowego auta więc udało się zmienić na lepsze. To i tak nie zmienia faktu, że gaz też sporo poszedł do góry ale dla mnie gdzie dojeżdżam 50 km w jedną stronę. W mojej miejscowości praca jest ale niestety z tak kiepskim wynagrodzeniem... Chociaż teraz to nie wiem czy można mówić o wysokim wynagrodzeniu...
W ostatnim czasie jestem zabiegana, nowa praca, obowiązki, przeprowadzka. Przelewy niedzielne oczywiście były robione, ale zapominałam ich dopisywać do planszy i wrzucać tu. Dziś nadrabiam
Dokładnie jest tak jak piszesz. Dodatkowo wkurza mnie strasznie jak ludzie piszą "wszystko drożeje, ale płace stoją w miejscu". Ok, to prawda, i wydaje się to bardzo krzywdzące, ale jeśli płace by rosły w takim tempie, w jakim wszystko drożeje, to wtedy inflacja napędzałaby się jeszcze szybciej - powstałaby tzw. spirala inflacyjna. Bo jeśli płace rosną, to przedsiębiorcy aby utrzymać podobne dochody swoich firm podniosą ceny produktów/usług. Więc wszystko zdrożeje jeszcze bardziej. Warto sobie z tego zdawać sprawę.