Kulturalne narzekanie na rzeczywistość! Uwaga - zawiera offtopy!
Strona 786 / 2892
Nie spałam prawie całą noc bo jakiś wróbel o 2 w nocy siedział u mnie na oknie i śpiewał... Co go wygoniła to za chwilę znów przyleciał
Dzisiaj wstałam i niemal pierwsze, o czym pomyślałam, to że chcę, by już było cieplej, bo mam serdecznie dość rajstop pod spodniami i zimowych butów 😡
Bulwa na łokciu boli coraz bardziej.
Dzwonilam się zapisać do lekarza za 10 9-ta i nie ma już miejsc.
Może mnie przyjmą, a jak nie to pewnie na szpital pojadę.
Akurat tuż przed rozmową!
Dokładnie... Ja już czasem nawet wolę nie wiedzieć co mnie przybija, bo wiem, że i tak sama tego nie zmienię. Zazwyczaj są to takie sytuacje, które muszę przeczekać albo liczyć na cud. Najgorsze jest to, że mój organizm przywiązał się chyba do tego uczucia pustki i smutku, kiedy miałam jeszcze depresję i polubił go Ale na szczęście z tym walczę.
W piątek byli u nas znajomi i piliśmy drinki z zimnym Bianco, dziś prawie nie mówię. ;/
Nasza biedna (suczka) Tosia prawdopodobnie będzie miała usuwaną macicę.
Edit: zabieg ok 12.
Z moim łokciem chyba już nie pójdę
Miałam wolną niedzielę, którą głównie zmarnowałam na odespanie ciężkiego tygodnia, a od dzisiaj znowu maraton nocek. Jestem tak zmęczona, że nawet nie daje rady z nauką angielskiego 😭
Wyczuwam kilka dni narzekania i złego humoru, dopadła mnie jakaś zła passa - wkurzają mnie paznokcie, moje zamówienie stoi w miejscu i nie zmieniło nawet statusu z zapłacone na 'w trakcie realizacji', dodatkowo chyba zaginęła na poczcie moja nagroda z innego portalu, w której były 2 bony do Rosska o łącznej wartości 200 zł..
Nie mam totalni weny do pisania magisterki, na wymagane 80 stron mam dopiero niecałe 35... Mam półtora miesiąca na napisanie do końca 2,5 rozdziału. Po za tym nasz promotor wszystko olewa, w czwartek specjalnie jechałam tylko na seminarium a on nie przyszedł... Na maile nie odpisuje, a z tego co mam w planie to najbliższe seminarium mam na początku maja, czyli wtedy mam oddać gotową prace.
Mam wrażenie, że każdy mjesiąc w 2020 testuje mnie pod innym kątem 😂
Styczeń - miałam takiego pecha, że chciałam wyć.
Luty - znaleźliśmy wymarzone mieszkanie, więc chodziłam cała zestresowana i popadałam w paranoje, bojąc się, że coś nam nie wyjdzie.
Marzec - każdego dnia spotykam na swojej drodze coraz większą ludzką głupotę, która nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Dodatkowo, od 01.03 codziennie muszę coś załatwiać, więc chodząc na nocki śpię po 2-3h, bo rano muszę już być w mieście. Dzisiaj zamierzałam w końcu posprzątać, ale za chwilę suszę włosy i wychodzę, bo okazało się, że K ma problem ze swoim autem. Wyjdę o 13.30 i wrócę jutro o 5 rano, bo po mechaniku śmigam do pracy 😱 strach pomyśleć jaki będzie kwiecień 😂
Siostra dobrze skwitowała - mój rok zaczął się strasznie pechowo. Nie dość, że zostałam bez pracy, suczka jest właśnie na stole operacyjnym, a ja dostałam z moim łokciem skierowanie do chirurga. Jak pech to po całości. 😭
Współczuję
Trzymam kciuki za suczkę, ja pamiętam jak moja kotka dostała ropomacicza i też miała usuwaną cała macicę, jaki to był stres, ale było dobrze i u Twojej suczki też pewnie będzie dobrze.
Trzymam też kciuki, żeby z łokciem to nie było nic poważnego!
No ona też ma ropomaczicze niestety. Najmłodsza nie jest i babeczka nas postraszyła, że może tego nie przeżyć. Wyszłyśmy z mamą od weterynarza i żeśmy ryczały.
Z łokciem też mam nadzieję będzie ok, bo nic nie mogę robić tą ręką - każdy ruch boli.
Chciałam dodać dzisiaj zdjęcie swopa, ale już mi się nie uda, bo muszę wychodzić na zumbę 😫