Kobiety Biznesu: Aleksandra z NaLi Natural

Hej kochane!
NaLi Natural - za tą nazwą kryją się 3 największe miłości Aleksandry: dwie córki Natalka i Lilka oraz.. Natura.

Dla nas marka jest niezwykle bliska, bo mydła stworzone przez bohaterkę naszego wywiadu Aleksandrę kompletnie odczarowały nasze spojrzenie na mydła w kostce. Mamy wrażenie, że mydła w kostce w obecnym świecie są trochę zapomniane, kojarzą się z tymi mydłami z dzieciństwa. Wiele z nas stawia na żele, a mydło pozbawione jest przecież plastikowego opakowania i wystarcza na baaardzo długo!

Pierwszą styczność z mydłem NaLi Natural mieliśmy 2 lata temu i od tego czasu praktycznie zawsze pod prysznicem jest już mydło. Mydło mydle nierówne, te z Twoich rąk są wyjątkowe, aż chciałoby się je zjeść, bo wyglądają i pachną tak smakowicie! Potem na własnej skórze poczuliśmy moc masła maślanego - to była miłość od pierwszego powąchania!

kobiety biznesu aleksandra nali natural

Marzenie o powstaniu marki kiełkowało w Tobie 12 lat! Skąd ta ogromna pasja i chęć stworzenia kosmetyków naturalnych NaLi Natural?

Tak naprawdę recepturowanie kosmetyków i nadzór nad ich produkcją to mój zawód. Skończyłam Politechnikę Łódzką na kierunku „Chemia aromatów i surowców kosmetycznych” i już w czasie ich trwania zdobywałam praktykę zawodową w mniejszych i większych firmach kosmetycznych i perfumeryjnych. Pamiętam, że pierwszy raz o otworzeniu w przyszłości firmy pomyślałam siedząc na jednym z wykładów podczas czwartego roku studiów. Przez kolejne lata zdobywałam wiedzę i doświadczenia czując, że to jeszcze nie ten czas, że nadal nie jestem gotowa na ten krok. Potem urodziłam dwójkę dzieci. Po pierwszym dziecku wróciłam na etat na jakiś czas, ale po drugim już nie. Podjęcie tak poważnej decyzji nie było łatwe, ale wtedy splotło się wiele wydarzeń i okoliczności, które dały mi jasno do zrozumienia, że albo teraz, albo nigdy.

Tworzenie kosmetyków było raczej zajęciem z obszaru pracy zawodowej, początkowo nie wchodziło na grunt domowy. Pierwsze mydła stworzyłam na piątym roku studiów, potem pochłonięta pracą zawodową i domem, odsunęłam je na kilka lat. 7 lat temu mój brat zapytał czy nie zrobiłabym mu mydeł takich jak robiłam kiedyś. Był to czas kiedy moje drugie dziecko miało roczek, a ja stanęła przed decyzja powrotu do pracy. Mydła, które wtedy powstały po przerwie były o niebo lepsze o tych pierwszych, bo i wiedza na ich temat po wielu latach była bardziej przystępna. Wtedy też postanowiłam pojechać na Festiwalu Mydła i Dzikiej Kosmetyki na Śląsk. Kameralne wydarzenie pasjonatów kosmetyków naturalnych i mydeł wywróciło mój kosmetyczny świat do góry nogami. Kolejny rok to była rewolucja i ewolucja wszystkiego. Przyszło mi połączyć wiedzę i doświadczenie o kosmetykach komercyjnych ze światem roślin. Można powiedzieć, że kosmetyk to kosmetyk, co za różnica czy sklepowy czy domowy.

A jednak. Stęskniona za pracą zawodową zaczęłam we własnej kuchni eksperymentować z kosmetykami na własny użytek. Wyrzucałam z receptur silikony, oleje parafinowe oraz składniki, które przy kremach na własny użytek nie były potrzebne. Zaczęłam je wypełniać ekstraktami z ziół, które zbierałam na spacerach. Nagle się okazało, że są o niebo lepsze od tych sklepowych. Przez kolejne 3 lata zapełniałam kolejne zeszyty nowymi recepturami kremów do twarzy, do rąk, do stóp, , szamponów, mydłami wszelkiej maści, peelingami do ciała itd., a jedna z kuchennych szafek została okrzyknięta „szafką wiedźmy”, bo stały w niej słoiki z maceratami i ekstraktami roślin, które potem używałam w kosmetykach. Kiedy to wszystko robiłam przy dwójce małych dzieci? Gdy jedno było w przedszkolu, a drugie ucinało sobie poobiednią drzemkę, albo w nocy kiedy wszyscy szli spać. Każdy dostaje tyle samo godzin na dobę, ja musiałam uszczknąć z niej czas dla siebie.

Z biegiem lat przekonałam się, jaką moc ma Natura. Zarówno w kosmetykach, jak również w leczeniu przeziębień czy problemów skórnych rodziny i znajomych. Balsam do ciała na łuszczycę i AZS, który opracowałam dla znajomej pomógł jej odstawić leki sterydowe, które brała od lat. Olejek z drzewa herbacianego z powodzeniem wyleczył kurzajkę, olejek lawendowy zawsze przynosi ulgę po ukąszeniu owadów, a liście żywokostu z mojego ogrodu to najlepsze lekarstwo na przeciążone pracą stawy. Dziś produkcja kosmetyków jest jedną z gałęzi działalności firmy, a firma zmienia się tak jak i ja. Dojrzałam także do tego by prowadzić warsztaty, by dzielić się wiedzą, piszę także artykuły do gazety. Pojęcie „życia w zgodzie z Naturą” przybrało nowego szerszego wymiaru, wyszło poza kosmetyki. Stało się filozofią życia, która obejmuje także ziołolecznictwo, aromaterapię, ekologię, zdrowe jedzenie i utrzymywanie równowagi w życiu poprzez kontakt z naturą, praktykę jogi kundalini czy medytację.

Zdjęcia w obiektywie Ela Szustakowska

Jaki był pierwszy kosmetyk jaki stworzyłaś i który jest Twoim numer 1?

W pracy zawodowej był to na pewno kosmetyk z kategorii „kolorówki”, bo moją pierwszą pracą była praca w firmie kosmetycznej specjalizującej się w kosmetykach do makijażu. Za to pierwszym naturalnym kosmetykiem stworzonym na własne potrzeby było zdecydowanie mydło.

Kosmetyk numer 1, to jest na pewno ten, bez którego nie umiem już żyć na co dzień. Stworzyłam go dla siebie w zaciszu pracowni i służył początkowo tylko mnie. Jednak wieści o moich „wynalazkach” kosmetycznych lubią się rozchodzić w gronie znajomych kobiet lotem błyskawicy. Co uważam za dużą zaletę, bo jeśli obdarowane znajome pukają do drzwi pracowni po więcej i więcej, to znaczy, że kosmetyk który powstał jest naprawdę dobry. Mowa oczywiście o Proszko-myjce, która przyjaźni się z moją skórą już bardzo długo i mam przeczucie, że przyjaźń ta potrwa jeszcze długo.

Co jakiś czas organizujesz ciekawe warsztaty dla dzieci i dorosłych. Opowiesz nam więcej o nich? Dlaczego warto wziąć w nich udział i dla kogo one są skierowane?

Do warsztatów musiałam dojrzeć. Potrzebowałam zbudować pewność siebie, wyjść ze swojej strefy komfortu. Uwierzyć, że potrafię przekazać zgromadzoną wiedzę i to w taki sposób, by zaciekawić uczestników na tyle, bo po zakończonych warsztatach kontynuowali w praktyce zdobyte umiejętności lub by na długo zapamiętali to czego doświadczyli Najmłodszy uczestnik warsztatów miał 3 lata i wyobraź sobie, że pracował z wielkim zapałem aż 3 godziny bez ustanku, robiąc musujące pudry do kąpieli, sole i doświadczając Natury w licznych eksperymentach. Za to najstarszym uczestnikiem była pani w wieku 91-lat, tworząca maść żywokostową na bóle stawów. Uwielbiam warsztaty z każdą grupą wiekową, niezależnie od tematyki, niezależnie od miejsca i powodu spotkania.

Zdobywanie wiedzy na etapie szkolnym jest zupełnie inne niż wtedy, gdy w wieku późniejszym zdobywamy ją, bo chcemy poszerzyć kompetencje, bo dana tematyka nas interesuje, jest naszą pasją. Wiedza wchodzi do głowy niemal sama, zupełnie inaczej niż nauka nielubianego przedmiotu na zaliczenie. Dziś wiem, że zdobywanie wiedzy powinno odbywać się poprzez ciekawość świata, pokazanie jego niezwykłej strony, poprzez kolokwialne „łoł”. Tłumaczę moim córkom, że nie muszą być najlepsze z każdego przedmiotu, ale by wybrały sobie te, które są dla nich najbardziej interesujące, a nauka ich sprawia im przyjemność i zachęca do poszerzania wiedzy. To rozwija w dziecku naturalną ciekawość świata. Dziś, gdy wchodzę po pokoju 11-letniej córki i patrzę na biurko zawalone książkami o wulkanach to uśmiecham się, bo wiem, że zrozumiała szybciej niż ja, że wiedzę można zdobywać z przyjemnością. Uczymy się całe życie, wie o tym każdy. Jednak sposób w jaki się uczymy i zgłębiamy to co nas otacza, to już zupełnie inna sprawa. Po to są właśnie warsztaty, by pokazać we właściwy i praktyczny sposób piękno Natury.

Zdjęcia w obiektywie Ela Szustakowska

Czy to właśnie Natura jest Twoją największą inspiracją?

Największą inspiracją są ludzie i ich potrzeby, a Natura jest niejako narzędziem, by te potrzeby spełnić.

Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy? Czy ktoś Ci pomaga czy wszystkim zajmujesz się sama?

Zapytana o najtrudniejsze aspekty pracy wymieniłabym Ci je bez mruknięcia okiem, ale byłoby to jakiś czas temu. Dziś zupełnie inaczej podchodzę do wielu rzeczy. Nie chodzi o to, że trudów nie ma w ujęciu o jakie mnie pytasz, ale ja je nazywam lekcjami i wyzwaniami. Czasem nawet witam je z otwartymi ramionami, bo przy nich najwięcej się uczę. Pamiętam, że kiedyś wszelkie niepowodzenia bardzo mnie demotywowały, podkopywały pewność siebie, powodowały spadek energii i chęci do dalszych działań. Odkąd podchodzę do nich inaczej i inaczej je nazywam, żyje nam się dużo łatwiej razem. Nie zawsze jest z górki, czasem trzeba się też na nią wspiąć. Wtedy dobrze jest się zatrzymać, popatrzeć w górę i przemyśleć najlepszą dla nas drogę na szczyt, nie zawsze jest ona tą najłatwiejszą.

Trudem natomiast jest zawsze i jego nie można nazwać inaczej, pogodzenie roli mamy i kobiety prowadzącej własny biznes, bo to nie jest praca na etacie. Prowadzenie biznesu to praca 24h na dobę, dokładnie tak samo jak bycie mamą i teraz sztuką jest zmieścić obie role w jednej dobie.

Czasem się śmieje, że jestem w firmie technologiem, magazynierem, sprzątaczką, sekretarką i właścicielką. Uczę się jednak delegować zadania i gdy trzeba prosić o pomoc. Mąż wystawia faktury i sprawuje pieczę na sklepem internetowym, przygotowując mi dokumenty do wysyłek. Przy dużych warsztatach czy targach mam wsparcie logistyczne rodziny i znajomych. W razie kryzysu z chorobą dzieci często pomaga teściowa. Mogłabym powiedzieć, że wszystko robię sama, bo w końcu jestem firmą jednoosobową i nie zatrudniam pracowników, ale zawsze pamiętam o tych, bez wsparcia których wiele rzeczy po prostu mogłoby się nie udać.

Planujesz poszerzenie asortymentu?

Zdecydowanie są takie plany, nawet niebawem. Na razie nie zdradzę co to, ale w niedalekiej przyszłości asortyment poszerzy się o nowości.

Czym jest dla Ciebie sukces?

Kiedyś widziałam sukces jedynie w kontekście finansowym. To jest bardzo złudne spostrzeganie. Pogoń za sukcesem napędzane przez współczesny świat często prowadzi do sukcesu pozornego. Moim zdanie na sukces w życiu składa się wiele czynników oczywiście że finansowy także, ale nie tylko. To stanem równowagi i szczęścia w życiu, który sami tworzymy. Lubię od czasu do czasu usiąść w ciszy w moim ogrodzie i spojrzeć na moje życie z boku. Zrobić jego analizę, w której skupiam się na tym co mam, a nie na tym czego mi brak. Nie chodzi o to by nie snuć planów, by nie marzyć. To trzeba robić zawsze. Nie należy jednak narzekać, porównywać się z innymi, umniejszać swojej wartości, żyć w poczuciu braku i niesprawiedliwości życia. Spójrz na życie z perspektywy tego co już osiągnęłaś, o ile jesteś mądrzejsza dzięki doświadczeniom życia, jakim jesteś człowiekiem i jakim możesz się stać, doceń to co dobrego cię otacza, pomyśl za ile rzeczy możesz być wdzięczna i nagle się okaże, że osiągnęłaś w życiu niebywały sukces. To jest naprawdę piękne doświadczenie i otwarta furtka do dalszego rozwoju.

Twoje motto to...

W moim życiu sprawdza się wiele pozytywnych myśli, które mnie motywują do działania, są dobrymi sentencjami, które ze mną rezonują. „ Dasz radę, nie poddawaj się”, „Wszystko będzie dobrze”, „Nic nie dzieje się przypadkowo i wszystko ma swój właściwy czas”. „Zatrzymaj się i doświadczaj” , „ Zatrzymaj się i złap równowagę”.

Dzięki NaLi Natural mogliśmy zobaczyć jak Natura potrafi inspirować i zmieniać życie. 🌿 Mocno trzymamy kciuki za dalszy rozwój. 💚

Komentarze

albo założ konto i udzielaj się w komentarzach.