Nawet nic mi nie mówcie... byłam w ciężkim szoku wczoraj, że trzeba iść z jakąś święconką, bo zupełnie uciekły mi trzy fakty:
1. Jest Wielkanoc
2. Jest sobota
3. W sobotę się idzie ze święconką.
Aż mnie wkurzona mama pytała, czy wszystko w porządku .
Akurat ja mam odwrotnie: dla mnie mogłyby trwać tak jeszcze z miesiąc . Może dałabym radę wtedy ogarnąć to, co mam do ogarnięcia na studia .
Ja zbytnio nie mam wyboru, rodzinę i tak widzę bardzo rzadko, bo mieszkam w innym mieście.. także jakoś przemęczyłam się te 2 dni, zostało tylko jutro i z głowy.
Ostatnio mam straszny czas, odliczam dni do majówki żeby chociaż trochę odpocząć, odciąć się i naładować baterie. Mam nadzieję, że lato przyniesie jakieś korzystne zmiany...
Jak pomyślę sobie, że zbliża się sesja to wszystkiego odechciewa mi się, pomimo tego, że głównie mam kolokwia na zaliczenie przedmiotów, tylko jeden egzamin z angielskiego... Ale we wtorek spotykam się z przyjaciółką to nie będę o tym na razie myślała
U mnie eseje, prezentacja, jakieś kolokwia, już sama się w tym gubię, a potem jeszcze egzaminy Chciałam jeden esej napisać w Wielkanoc, ale wyszło jak wyszło i nie ma szans, bym dała radę.
Ja może ponarzekam na siebie.
Chcę pozbierać jajeczka w nocy, ale tak mnie muli sen, ze chyba zaraz pójdę spać. :c
ale w sumie też ponarzekam na siebie, są święta a ja się męczę z antybiotykiem, który mi nie leży, a przez ropień na migdale muszę sobie odpuścić większość dobroci ze stołu ;c
Zapomniałam wyłączyć budzika, więc jak w każdy poniedziałek obudził mnie o 7:15 i nie mogę już zasnąć :c
A ja do końca kwietnia muszę oddać analizę w pracy licencjackiej i jeszcze jej nie zaczęłam A 28.04 mam już pierwszy egzamin z... 184 stron z penitencjarystyki. Studia pedagogiczne takie łatwe...