Kulturalne narzekanie na rzeczywistość! Uwaga - zawiera offtopy!
Strona 536 / 2892
Wiem, że różnie bywa, ale jeszcze nie słyszałam, żeby całość już w lutym oddawać, zazwyczaj to były tylko dane rozdziały
Ja kiedyś miałam cały tydzień 12-stki i musiałam pracować z chorobą, w końcu się wkurzyłam poszłam na L4 (bo padłam też ofiara mobbingu), poszłam później do PIP-u i taką karę im założyli za to wszystko, że się nie pozbierali.
Dlatego ja na Twoim miejscu też bym poszła do PIP-u, bo ona nie może tak traktować ludzi.
Mam dzisiaj tyle do roboty, a Dagmara jest nie w humorze i zamiast robić cokolwiek to się z nią bujam, eh :FlD
Ja w ogóle nie iem jak mozna sobie tak pozwalać... nikt by mnie nie zmusił za nic do takiej pracy...
Dlatego ja sobie już więcej nie pozwolę na takie zachowanie w stosunku do mnie. Niedawno też odeszłam, bo kierowniczka chciała, żebym ja zastepowala i robiła wszystko a mialam niby zarabiać tyle samo co inni, którzy nie mieli nic na głowie tak naprawdę.
Ja na Twoim miejscu rzuciła bym, to w cholerę. Jak można nie mieć wolnego i jeszcze nic nie mieć za sobotę i niedzielę...?? Masakra. Ja pracowałam na hotelu i była tam dziewczyna, która przez miesiąc nie miała ani dnia wolnego, bo była sama. W dodatku szefowa miała gdzieś i nikogo nie załatwiła na zastępstwo, czy coś. Ja nigdy nie zostawałam dłużej, bo nigdy nic z tego nie miałam.Premia, bonus jakiś dodatek świąteczny nic, zero. Nawet za święta więcej nie płaciła. Raz mnie wkurzyła jedna dziewczyna, bo zaczęła się do mnie wydzierać, że jestem księżniczką i nigdy nie zostałam dłużej. Po powrocie do domu zadzwoniła szefowa, że pokoje doszły i trzeba wrócić je ogarnąć, bo rezerwację ma. I właśnie wtedy powiedziałam, że nie wrócę, bo prace skończyłam i się zwalniam. Jak tak można?? Ona nie raz dzwoniła po pracy, żeby jeszcze na trochę przyjść. Ja nigdy nie przychodziłam, bo mam określony czas pracy i nie będę się poświęcać dla kogoś kto ma wszystko gdzieś. Też nie raz gadała, że kasy nie ma na jeszcze jedną osobę co jest śmieszne. Ja na Twoim miejscu bym, to zgłosiła. Coś takiego jest po prostu śmieszne.
@sailor Przyznam, że trochę się obawiam, bo chciałabym dopracować do końca umowy, ale z drugiej strony ciężko tak pracować. I tak myślę żeby iść zapytać czy będzie jakaś dopłata, ale najpierw chyba pójdę do prawnika się podpytać czy faktycznie coś to da zgłoszenie do PiPu. Niby się chwali że ZUSu aż 3tys zł płaci, ale na tylu pracowników to raczej niewiele... Także i tak by mieli się czego doczepić.
Tak czy inaczej dopiero w przyszłym tygodniu mogę iść bo jutro i tak biuro nie pracuje.
I sama się dziwię koleżankom że były tyle razy niby się wykłócać, a żadna nie zgłosiła tego. Chyba naprawdę albo są głupie, albo naprawdę się boją. Sama nie wiem co o tym myśleć. Próbuje im delikatnie mówić że powinnyśmy walczyć o swoje, ale chyba na próżno się produkuje.
Sama za wiele nie wiem. Mój znalazł mnóstwo informacji w necie i wyliczył że z takim grafikiem to ja powinnam zarabiać z co najmniej 300-400zl więcej. Ech, samej będzie ciężko walczyć. Chyba że młodą przekonam i pójdziemy razem.
No to już nawet nie jest w sumie smieszne, a żałosne. Takie warunki, stres psychiczny, bo ciągle się czepia i nas kontroluje. Ciągle według niej za mało sprzedajemy, ale jak nie ma klientów to komu ja mam sprzedawać i co skoro choćby głupie koszule w dobrze sprzedających się rozmiarach odsyłamy na inne miasta (na których pracownicy są dużo lepiej traktowani), a do nas pretensje wiecznie.
Ostatnio przyszedł mój klient, który miał odebrać garnitur w Wawie i odebrał bez przymierzania i przedwczoraj przyjechał poprawiac, nic nie wzięłam bo było to z miesiąc moze 2 temu. A ta później zeszła i miała pretensje że do niej nie poszlam bo chciała skasować za poprawkę - taka pazerna, a poprawki mamy bezpłatne no chyba że mega dawno kupowane. Po prostu ręce mi opadają. Albo że nie umiem rozmawiać z klientem, ale co ja miałam gadać klientowi który nie chciał brązowych butów których mamy najwięcej, a z innych kolorów mamy ochłapy... Komfort psychiczny w tej pracy jest zerowy.
Za to wczoraj sprzedając krawat (o dziwo było z czego wybierać, bo szefowa wolała kupić dodatki niż w terminie nam wypłaty dać ) Pan, zadzwonił do szefa i wykomplementował mnie, że miła fajna obsługa i że należy mi się premia. Było mi naprawdę miło i głupio zarazem. Później się okazało że to jakaś rodzina szefa. Ale dziadzio był bardzo miły i miło się z nim rozmawiało , wiec to chyba inna krew.
Zarezerwowałam stolik w finebite i minutę później dodałam powiadomienie, że jest zniżka 6zł po wpisaniu kodu
ja wysłałam promotorowi pierwszy rozdział prawie 2 tygodnie temu i nie dostałam żadnej odpowiedzi. kolega był na konsultacjach i podobno biedak nie ma czasu przeczytać. oczywiście rozumiem, ale to chyba nie problem wysłać maila zwrotnego, kiedy się można spodziewać poprawek??
Wiecie co, ja staram się być wyrozumiała jeżeli chodzi o remonty sąsiadów. Rozumiem, że nie każdy jest w stanie opłacić ludzi, że niektórzy robią sobie sami po pracy i w wolne weekendy. Serio. Ale kurde. Chyba od 3 tygodni w moim 10 rodzinnym bloku ktoś robi remont po nocach.. Autentycznie hałas zaczyna się od 18-19 i kończy o 2-3 w nocy.. Żadnej wiertarki, ale ciągle młotek itd. Przecież można oszaleć
o kurde. to już chyba przegięcie... sami robiliśmy remont niedawno, ale pan, który się tym zajmował remontował od 8 do 19, maks 20. Wiem, że to i tak było fest uciążliwe. Nie wyobrażam sobie hałasować po 21...
Nie jesteście w stanie zlokalizować mieszkania?
właśnie nie za bardzo, za dnia nic się nie dzieje, a w nocy jak jest cichutko to echo tak niesie że nie wiem wydaje mi się że najbardziej słychać to w moim pokoju na razie jeszcze odpuszczę, jak będzie się to ciągło to zacznę śledztwo
Ja bym to zgłosiła do administratora, jeżeli nie da się zupełnie zlokalizować mieszkania. W regulaminie bloku pewnie widnieje informacja o ciszy nocnej. Gdyby ktoś wywiesił kartkę, że prosi o wyrozumiałość, bo musi wyjątkowo zrobić remont w nocy przez weekend to bym zrozumiała. Ale w takiej sytuacji chyba lepiej zgłosić
Pożyczyłam pewnej osobie już ponad miesiąc temu frytkownice i jeszcze jej nie odzyskałam... Mimo próśb i przypominania. Myślę czy nie pojechać po nią w poniedziałek i wziąć ją sobie sama. Liczyłam jednak, że ta osoba chociaż ją umyje, ale to przecież jest za duży wysiłek, a ja dałam ją umytą i wyczyszczoną. Już nigdy nic nie pożyczę. 😐