Kulturalne narzekanie na rzeczywistość! Uwaga - zawiera offtopy!
Strona 308 / 2893
Trzymacie mnie, bo zaraz nie wytrzymie... Jestem zbyt padnięta, żeby siedzieć, więc leżę tak sobie prawie godzinę i nie udało mi się zasnąć. A miałam jeszcze plany na dziś
też bym chciała, mieliśmy niedługo wynająć nowe mieszkanko (w zasadzie domek jak dobrze pójdzie), dziś koleżanka z pracy mnie podpytywała czy po stażu chcę zostać i prawdopodobnie będzie robić wszystko, żebym została po stażu, ale nie wiem co z tego wyjdzie
na razie z kasą marnie i już nie mam na to wszystko siły, czasami mam ochotę to wszystko walnąć i wrócić do rodziców (choć u nich też nie było lekko), gdyby nie ten staż i fajne koleżanki w pracy to bym chyba już dawno pojechała w pizduu...
Zgadzam się!
Dopóki ktoś nie narzeka cały czas, że mu gorąco, a chodzi w jeansach w lecie to mnie to nie obchodzi, chociaż uważam, że powinien siebie zaakceptować i nie smażyć się całe lato. Szczególnie właśnie w jeansach lub czarnych spodniach, bo np. spodnie typu haremki lub długie sukienki/spódnice są lepsze według mnie niż szorty.
Gdyby tak mój mężczyzna do mnie powiedział, to nie byłby moim mężczyzną Nie znoszę takich chamskich odzywek, a jeśli się z Tobą męczy lub jest na siłę, to droga wolna...
Mimo wszystko uważam, że nie ładnie się wobec Ciebie zachowuje, a Ty jesteś młoda, piękna i nie musisz marnować życia z kimś takim W życiu nie jest kolorowo, ale szacunek do drugiej osoby to podstawa - tym bardziej jeśli tworzymy z nią związek.
Oj tak, ja na przykład strasznie głupio czuję się zakładając szorty na uczelnie i nie mogę się przełamać. Nie wiem.. u Was to normalne? U mnie wydaje się, że jeszcze jest jakaś bariera, więc też się nie wywyższam. Kupiłam sobie za to super spodnie 7/8, takie luźne i są zbawieniem
no wiadomo, ale skoro się dobraliśmy w parę to raczej nie bez powodu, albo po prostu nie jestem na tyle dojrzała by zrozumieć że ten związek nie ma przyszłości - sama nie wiem. Wzięła se starego pryka i myślała, że to ten na całe życie
P.S. Wrócił... Ani me, ani be... To będzie ciężka noc
Myślę, że szorty na uczelnie to przesada. Na mojej uczelni było dużo dzivacznych strojov, bo mieliśmy projektantov na uczelni To były stroje .Nie przełamuj się do szortov Chwilę można wytrzymać v dłuższych spodniach czy spodniczce.
No właśnie też mi się tak wydaje, dobrze że zaopatrzyłam się w luźne dłuższe spodnie
No nie wiem, ja np. poznałam Krzyśka przez przypadek i przez przypadek zaczęliśmy ze sobą rozmawiać To, że jesteście parą nie oznacza, że nią musicie być i Bóg tak chciał. Nie chcę absolutnie za Ciebie decydować czy Cię do czegoś nakłaniać, ale jeśli sama źle się czujesz w takim związku (bo o tym napomniałaś), to zastanów się kochana czy warto Życie mamy jedno, a szans na stworzenie normalnego, pełnego miłości związku na pewno więcej Naprawdę szkoda go marnować na takie związki, gdzie zamiast normalnych rozmów są takie chamskie odzywki. O ile można zrozumieć, że ktoś przechodzi trudny okres i no po prostu się denerwuje, to raczej w takich zwykłych sytuacjach nie jest to do przyjęcia. Zadbaj o siebie i o to, żebyś to Ty czuła się szczęśliwa Żebyś popatrzyła na swojego partnera i powiedziała - tak, to właśnie ten, z którym chcę być do końca życia, a nie "nie wiem czy wyjdzie, nie wiem czy się ułoży, nie wiem co dalej"
Nigdy nie poszlam na uczelnie w szortach. Jakoś uważałam, ze to jednak nie jest odpowiedni strój. W spódnicy za to już nie mialam takich dylematów, ale oczywiście nie były to jakies wyjątkowe miniowy.
Ja jeszcze ani raz nie założyłam szortów na uczelnię i nie zamierzam, ale wczoraj byłam w spódnicy. Ostatnio widziałam dziewczynę, której widać było połowę pośladków 🤢
Nie ma się co męczyć w związku, jeśli tak się dzieje, bo z tego co pamiętam, dużo razy pisałaś, że coś jest nie tak i to nie od niedawna. Ja byłam trochę ponad dwa lata z chłopakiem, który wydawał mi się ideałem. Miałam z nim świetny kontakt, rozumieliśmy się bez słów, myślałam, że go kocham i już na zawsze będziemy razem, ale powoli zaczęły wychodzić na jaw jego wady, dość poważne no i więcej było dni, kiedy się o niego martwiłam, kiedy coś było nie tak. Cały czas byłam w stresie i dość dużo schudłam. Męczyłam się w tym związku, chociaż zależało mi bardzo na nim i wydawało mi się, że jemu na mnie też, ale postanowiłam jednak postawić na swoje szczęście. Po zerwaniu okropnie zmienił się albo po prostu pokazał kim naprawdę jest i teraz czuję ogromną ulgę, że go nie ma. Zamiast dać mi szczęście, odbierał mi je. Każdy przypadek jest inny, ale jeśli więcej jest tych złych chwil, to dlaczego musisz być z kimś tylko żeby kogoś mieć? Nie lepiej poczekać na prawdziwą miłość?
U mnie się śmiga w szortach i wszyscy mają na to wyrąbane. Albo może mnie to totalnie nie obchodzi i wszystkim wkoło w związku z tym przypisuję owo „nie obchodzi”. Ostatnio sama ubrałam się w turbo-mało-zasłaniającą sukienkę i usłyszałam na jej temat jeden komentarz: koleżance się spodobała Żeby było śmieszniej, pan profesor nie ogarnia, jak się wyłącza klimatyzację i tego dnia siedzieliśmy po prostu w lodowni
u mnie to wygląda tak, że myślę jedno i drugie i chyba sama nie wiem czego chce
my akurat poznaliśmy się przez internet (nigdy nie byłam na tyle urodziwa i otwarta, by kogoś realnie poznać) i jakoś się potoczyło, choć przyznam, od samego początku mieliśmy "przeboje" i zawsze liczyłam że się ułoży, że będzie lepie - w sumie jest lepiej, ale już sama nie wiem czy chcę to ciągnąć, choć wiem - chcę! ale obawiam się, że wcale nie będzie lepiej, ale nie umiem chyba odejść. Poza tym rozstanie wiązałoby się z powrotem do rodziców (sama nic nie wynajmę tutaj, bo za mało zarabiam, a zapożyczać się nie chcę - zaraz byłyby pytania, komentarze)... Kocham go bardzo, ale sama już nie mam siły i nie wiem które z nas jest bardziej "winne". Zresztą ten temat mógłby ciągnąć godzinami... A i tak przemówienie do mojego serca i rozsądku mija się z celem