w liceum potem bardzo długo się przyjaźniliśmy i teraz nadal łapię się na tym, że mówię o nim 'przyjaciel'
Strzelałam do niego A tak serio miliśmy festyn, on jest sędziom strzeleckim więc prowadził takie "amatorskie" strzelanie z wiatrówek do tarcz. Podeszłam do jednego z wielu sędziów (było ich chyba 4) i to akurat był on Chwilkę się pośmialiśmy, potem odnalazł mnie w tłumie żeby jeszcze się pośmiać, a potem jakoś znalazł mnie jeszcze na naszej-klasie :-D
Ja mojego poznałam przez gre 2048 na facebooku, na dodatek grał na koncie przyjaciela, bo on nie miał facebooka XD
byliśmy razem na roku, ledwo mówiliśmy sobie "cześć", a przez przypadkową wiadomość zaczęliśmy do siebie pisać, spotykać się i tak w ubiegłym tygodniu minęły nam już 4 lata .
ja swojego poznałam na imprezie, on był ze swoją dziewczyną ja ze swoim chłopakiem , bawiliśmy się razem potem zaczęło się pisanie , oboje zostawiliśmy swoje drugie połówki i tak już prawie 4 lata jesteśmy razem miłość od pierwszego wejrzenia
Może i głupie, ale w Internecie.
Pisaliśmy dość długo, bo mieszka 200km ode mnie, a potem pojechałam na wycieczkę szkolną do jego miasta i umówiliśmy się
Minęło już ponad dwa i pół roku
U niego w pracy od razu wpadł mi w oko ale mimo wszystko i tak go odtracalam a on i tak o mnie zabiegał. Podziwiam go że się nie poddał i był tak wytrwaly bo dzięki temu jesteśmy razem już prawie rok
przez internet na xfire: ) (komunikator graczy, bardzo populary w USA) potem forum ciągle na siebie trafialiśmy.
'to było oh dawno, dawno temu, to było 10 lat temu. On mieszkał 680 km dalej ode mnie (zachodniopomorskie ) ja (podlaskie) poznaliśmy się przez Internet, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, spędzaliśmy razem czas na forach o tematyce gier, graliśmy razem, aż pewnego dnia zaczęliśmy rozmawiać o sobie, o tym co robimy na co dzień, jak wyglądają nasze dni, co lubimy okazało się, że mamy wiele wspólnych pasji. Bardzo dobrze czuliśmy się, ze sobą mimo iż traktowałam Borysa jak przyjaciela nie myślałam o tym, że może kiedyś się we mnie zakochać a ja w nim ( chociaż od pierwszej naszej rozmowy żartował, że kiedyś będę jego żoną )
Pewnego dnia zaproponował spotkanie(po 2 latach rozmów) powiedziałam, że za 10 lat a on się zgodził ( to był żart z mojej strony, wtedy pomyślałam sobie ze musi mu bardzo zależeć skoro chce tyle czekać) I zgodziłam się. Musiałam mu powiedzieć o mojej chorobie, by nie czuł rozczarowania, ale on nawet nie był zdziwiony, rozczarowany czy zły, Zażartował, że mu chociaż nie ucieknę miał duży dystans do mojej choroby, radził sobie z tym lepiej niż ja, bo ja nigdy nie umiałam się z nią pogodzić nawet o tym mówić i tak mi zostało do dzisiaj... przy nim nie czuję się chora, gorsza, słabsza. Czuję się wyjątkowa idealna i jedyna w swoim rodzaju.
Po pierwszym spotkaniu wyznał mi, że kocha się we mnie od tych dwóch lat i że zrobi dla mnie wszystko byśmy mogli być razem. Również Go bardzo Kocham i od razu go pokochałam! Jest niesamowity, potrafi mnie rozbawić, uszczęśliwia mnie, czuję się z nim fantastycznie.
Borys skończył studia, oświadczył mi się i przeprowadził się na Podlasie, tutaj pracuje, mamy nowa wybudowany dom, zwierzątka, rodzinę i jesteśmy bardzo szczęśliwi Nadal gramy razem i spędzamy czas. Niektórzy mówią, że po przeprowadzce wszystko się zmienia - to nie prawda, jest nadal tak samo, każdego tygodni wybrany dzień dostaje róże nigdy nie wiem kiedy je dostane, zawsze jest to dla mnie niespodzianka, Kochamy się i opiekujemy się sobą nawzajem i taka właśnie powinna być prawdziwa miłość, pełna ciepłą i zrozumienia. Mogłabym pisać i opowiadać o tym godzinami, to najpiękniejsze co spotkało mnie w życiu.
o jejku, ale się rozpisałam przepraszam , że zanudzam Was
Ja mojego poznałam w szpitalu
Byłam na dłuższym leczeniu na oddziale na parterze, wszystkie inne osoby były na górnym oddziale, bo na dole była przerwa między "turnusami" (dzieci tam przyjeżdżały na kilka dni na badania, ale wszyscy w takim samym terminie, a ja siedziałam cały czas). Któregoś dnia, chyba dwa dni przed rozpoczęciem "turnusu" na dół przyjechał mój aktualny chłopak no i, jako, że byliśmy tam jedynymi osobami, spędzaliśmy kupę czasu sami i tak się zaczęło Tym łatwej i szybciej rozwinęła się nasza znajomość, że póki nie było innych osób, to pielęgniarki olewały zasady typu "cisza nocna o 21", albo "dziewczyny nie mogą siedzieć w pokoju chłopców, można spędzać czas tylko na świetlicy" i mieliśmy trochę wolności, np. mogliśmy do nocy siedzieć w jednym pokoju i oglądać filmy na laptopie
Tak to brzmi trochę jak kolonie, ale żeby nie wyjść na małolatę powiem, że wtedy miałam 17 lat, a było to już trochę czasu temu
nie będę oryginalna - poznałam chłopaka przez Internet, miałam go w znajomych, bo komentował na blogu u mojej cioci moje zdjęcia i jakoś tak wyszło, a potem dałam mu link do zagłosowania na mnie w konkursie i zaczęliśmy codziennie pisać, rozmawiać godzinami przez telefon itd.
Ja swojego K.poznałam właściwie przez przyjaciółkę. Dużo mi o nim zawsze opowiadała, potem na jakiejś imprezie byliśmy razem, pozyczylam od niego bluze i tak to się jakoś zaczęło