6 na 6 Użytkowniczek poleca ten produkt


Opis produktu

Maska do dłoni Make a Wish Balea intensywnie pielęgnuje dłonie. Formuła z pantenolem chroni dłonie przed utratą wilgoci i wspiera regenerację skóry. Magiczny zapach działa na zmysły. Receptura bez mikroplastiku i czysto syntetycznych polimerów.

Produkt dodany w dniu 05.02.2023 przez Brill

Balea Maska do dłoni, W rękawiczkach, Make a Wish

Maseczke te dostalam w paczuszce urodzinowej od kochanej @Marynata.
Martyna wie że najwiecej problemu sprawiaja mi dlonie dlatego postanowila o nie zadbać ❤.
Jest to maseczka w rekawiczkach które same w sobie bardzo ładnie i ciekawie wyglądają. Rekawiczki znajduja sie w ladnej wrecz uroczej saszetce z kroliczkiem.
Rekawiczki są spore ale z latwoscia mozna je dostosowac za pomocą klejacego ściagacza aby trzymaly sie na miejscu.
Dla porownania postanowilam wstawic wyglad mojej dloni przed jak i po zastosowaniu . Jak dla mnie jest to swietny kosmetyk który bardzo fajnie nawilżył moje dlonie i wygladaja duzo lepiej jak przed zabiegiem. Po zastodowaniu tej maseczki nie czuje nieprzyjemnego ściągania skóry co mnie bardzo cieszy . Jest to kosmetyk po który z miła chęcią sięgnę ponownie 👍. Po zastosowaniu nie czuje lepkosci co mnie cieszy jestem szczesliwa że moglam przetestować ten produkt 😍. Jest on godny polecenia

Zobacz post

Balea Maska do dłoni, W rękawiczkach, Make a Wish

Balea, maska do dłoni w rękawiczkach, Make a Wish.

Przepiękna grafika, podoba mi się kolorystyka i zajączek na księżycu łapiący gwiazdy .
Miałam już kosmetyki z tej serii i zapachowo nie jest to mój faworyt, bo dla mnie są przesadnie intensywne, ale jak dezodorant wymęczyłam, tak tutaj z rękawiczkami było lepiej. I nie jest to brzydki zapach, tylko w odczuciu mojego nosa jest męczący po prostu, ale co kto lubi .
Rękawiczki wykonane są porządnie, w jagodowym kolorze z motywem księżyca (szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia).
W środku jest kremowe serum.
Maskę trzymałam coś koło 40 minut.
Dłonie zostały bardzo odżywione i wygładzone, miałam też zawarte skórki przy paznokciach i po takim zabiegu zostały zregenerowane.

Zobacz post

Denko Marzec 2023

Denko Marzec 2023 !

Jestem z tego denka niesamowicie dumna i jest to największe jakie zrobiłam do tej pory. Do kosza poleciało 38 opakowań! Przy takiej ilości znalazły się i kosmetyczne hity, ale też kilka bubli i na samą myśl mam ciarki. Braknie mi chmurki jakbym miała wszystko tutaj dokładnie opisać, dlatego skupię się na tych najbardziej charakterystycznych. Oczywiście wszystkie recenzje znajdziecie w moich chmurkach.

Mamy tutaj kilku stałych bywalców, jak balsam do ciała Bath & Body Works, antyperspirant Motion Sense of Rexony czy chusteczki do higieny intymnej Cien z korą dębu. Do tych kosmetyków wracam regularnie i bardzo sobie chwalę.

HITY!

Niewątpliwie musi się tutaj znaleźć peeling do ciała marki Ziaja z linii Pielęgnacyjne Przysmaki w wersji Marshmallow. Peeling był po prostu obłędny. Wygodne opakowanie kryło cudownie pachnący kosmetyk z drobinkami, które dobrze usuwały martwy naskórek. Ciało było gładkie, a przy okazji nawilżone, a wręcz natłuszczone. Tak jak nie przepadam za peelingami tak po ten sięgałam z uśmiechem.

Próbki balsamów marki Savone i tutaj od razu powiem, że po którą wersję bym nie sięgnęła to te kosmetyki po prostu mnie zachwycają. Intensywne zapachy, bardzo naturalne, a balsamy aksamitne, treściwe i takie, które opiekują się skórą. Fantastyczne nawilżenie, super wygładzenie, skóra jest po nich miękka i miła w dotyku. Czuć, że używa się produkt ekskluzywny.

Próbka borówkowego balsamu Mash, no i tutaj kolejna petarda jeśli chodzi o zapach i nawilżanie. Kolejny produkt do pielęgnacji z wyższej półki, który podbił moje serce. Doskonale nawilża, wygładza, pachnie niebiańsko!

Żel pod prysznic Flower Shower marki Balea, to chyba najlepsza wersja zapachowa jaką miałam! Pachnie jeżynkowo i ma intensywny fioletowy kolor, który już sam w sobie energetyzuje. Żel świetnie wygląda, ale przede wszystkim dobrze się pieni i dokładnie myje ciało bez podrażnień i przesuszania. Jestem z niego niesamowicie zadowolona!

Krem do twarzy Vegan Collagen Overnight Recovery Cream marki Pacifica super sprawdził się w mojej pielęgnacji. Tę wersję miniaturową miałam z kalendarza adwentowego Douglas i świetnie się u mnie sprawdził. Dobrze nawilżał buzię, nie zapychał skóry i zachęcił mnie do poznania innych kosmetyków tej marki i nie ukrywam nie jeden wpadł mi w oko.

BUBLE !

Naturalny mus do mycia i depilacji ciała w wersji Pralinka od LaQ. Oj jak ja się męczyłam z tym kosmetykiem. To był istny koszmar. Nie dość, że zapach bardzo sztuczny i ogólnie nieprzyjemny, to jeszcze przy goleniu podrażniał skórę. Ciężko się pieni, nie zmiękcza włosków, nie chroni skóry przed ostrzem. W myciu nie też nie wypada jakoś super wow. Bardzo nie mogłam się doczekać, kiedy wywalę to opakowanie do kosza.

Szampon Hair Repair Superfood Banana & Black Been marki Skin79 i tutaj kolejny koszmar. Produkt całkowicie z innej galaktyki. Przeznaczony do mycia włosów ma tak fatalną formułę, że oblepia włosy. Ciężko się spłukuje, obciąża je, mi bardzo podrażnił skórę głowy. Używałam go później jako żelu pod prysznic i niestety choć tutaj sprawdził się lepiej, to nawet do takiego celu bym go nie kupiła. Ogromny zawód jeśli chodzi o ten produkt.

Balsam do ciała w kostce Auna. Tutaj mamy kolejne nieporozumienie, bo producent opisuje zupełnie co innego. Jak dla mnie to nie balsam, a olejek w kostce. Słabo nawilża, ciężko się wchłania, pozostawia tłustą warstwę, a nawilżanie ciała w ten sposób jest dość kłopotliwe. Cieszę się, że miałam tylko próbkę, która starczyła na 2 razy, bo nie dałabym rady używać go na dłuższą metę.

Serum olejowe Less is more Glow Serum. To kolejny produkt, gdzie podczas stosowania odliczałam z niecierpliwością do końca butelki. Kompletnie się nie sprawdza, bo ani nie rozświetla skóry, ani nie nadaje się do używania pod makijaż co obiecuje producent. Buzia po nim błyszczy się i wcale nie jest to promienny blask. Byłam do niego super otymistycznie nastawiona, ale bardzo mnie zawiódł.

Reszta kosmetyków była naprawdę w porządku i sporo jak maseczki były dla mnie nowością. Cieszę się, że odkryłam tyle kosmetycznych perełek, a ich testowanie sprawiło mi dużo radości.


Zobacz post

Balea Maska do dłoni, W rękawiczkach, Make a Wish

Maska do dłoni w formie rękawiczek Make a Wish marki Balea w opakowaniu z cudownym królisiem marki Balea. Uwielbiam taką formę maseczek do dłoni, a ta była wyjątkowo urocza. Rękawiczki miały fioletowy kolor i były w motyw gwiazd i księżyców, więc totalnie w moim stylu. W środku były nasączone maską wzbogaconą o ekstrakt z mandarynki, witaminę E czy pantenol dzięki czemu ma zapewnić, że dłonie będą miękkie, a także ma wspomóc regenerację skóry i zapewnić im intensywną pielęgnację oraz ochronę przed wysychaniem. Maska miała piękny zapach charakterystyczny dla całej serii i jak dla mnie jest on po prostu magiczny. Słodki, delikatnie otulający i dla mnie to taka mieszanka wanilii z kaszmirem. Maseczki były dość duże i dłonie swobodnie się w nich mieściły, a dodatkowo można było wykonać podczas trzymania ich na skórze masaż. Duży plus za to, że można było używać w nich telefonu, bo specjalna struktura umożliwiała korzystanie z ekranu dotykowego. Rękawiczki nałożyłam na umyte i osuszone dłonie i zakleiłam nadgarstki według instrukcji żeby maska mogła sobie lepiej działać. Czas trzymania jej na skórze to 15-20 minut i ja trzymałam ją właśnie koło 20, a po tym czasie zdjęłam i wmasowywałam resztki. Producent podpowiada, że nadmiar można zdjąć też chusteczką. Ja specjalnie robiłam ją przed samym pójściem spać, żeby mogła dobrze podziałać. Skóra była widocznie zmiękczona i nawilżona, a dłonie wydawały się być delikatniejsze. Pozostał na nich delikatny ochronny film, ale nie był on tłusty czy nieprzyjemny i nie zostawiał żadnych śladów. Dodatkowo pięknie pachniały i były tym zapachem wręcz otulone. Maseczka sprawdziła się więc dokładnie tak jak obiecywał producent i bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ to był taki fajny zastrzyk nawilżenia i pielęgnacji. Na drugi dzień rano dłonie nadal były przyjemnie wygładzone, a tam gdzie skóra była bardziej przesuszona, zostało to widocznie zniwelowane. Kosztowały 3,15 Euro i mi osobiście bardzo przypadły do gustu i ze względów na efekty wizualne i zapachowe, bo te gwiazdki i księżyce były magiczne, ale przede wszystkim na działanie. Świetna maska w przeuroczej formie, która cudownie zaopiekowała się moimi dłońmi, więc polecam!

Zobacz post

Balea Maska do dłoni, W rękawiczkach, Make a Wish

🌙 Balea. Maska do dłoni, Make a Wish

Gdy tylko zobaczyłam w DMie to przeurocze opakowanie musiałam je kupić. No spójrzcie same jak uroczo wygląda, ciężko by było przejść obojętnie obok tej maski. W opakowaniu znajdują się dwie rękawiczki w ładnym fioletowym kolorze z motywem gwiazd i księżycy. Moim zdaniem w rękawiczkach była idealna ilość maski w dodatku naklejki, które trzeba było przykleić bardzo dobrze trzymały. Zapach maski był delikatny i bardzo ładny, czuć go było jakiś czas po ściągnięciu rękawic. Maska dość szybko się wchłoneła pozostawiając dłonie nawilżone, wygładzone i ładnie pachnące. Polecam i z chęcią kupiłabym je ponownie.

Zobacz post

Balea Maska do dłoni, W rękawiczkach, Make a Wish

Maska do dłoni w formie rękawiczek marki Balea zachęciły mnie do zakupu dzięki uroczemu opakowaniu. Kupiłam je ostatnio na zakupach i maseczka w płacie tej serii sprawdziła się dobrze więc chciałam przetestować i ten kosmetyk.
Rękawiczki są w uroczym fioletowym kolorze w księżyce. Nie są aż tak duże jak większość takich rękawiczek i ma o dziwo dobre naklejki by się dobrze trzymały na dłoniach. Szczerze mówiąc beż ich odklejenia o zdjęciu nie ma mowy 😅.
Maski w rękawiczkach jest wystarczająco by skóra dłoni została dobrze nawilżona. Po zdjęciu rękawiczek resztkę maski wklepałam w dłonie i nie musiałam długo czekać na wchłonięcie. Nawet nie wiedziałam kiedy a maska wchłonęła się całkowicie i nie zostawiła lepkiej warstwy. Dłonie stały się dzięki niej delikatne, nawilżone i gładziutkie. Ślicznie pachniała skóra dłuższą chwilę po aplikacji i jak najbardziej je polecam!

Zobacz post


Zakupy w DM na Słowacji

Małe zakupy w DM na Słowacji. Zakupy są skromne, bo zapasy mam duże, ale ciężko sobie odmówić. Niemniej jednak znalazło się tu parę cudeniek. Pierwszy to suchy szampon Moonlight Flowerss marki Balea, który jest limitowaną edycją i ja mam akurat wersję miniaturową. Kosztował 1,55 Euro i bardzo spodobało mi się jego opakowanie, a że lubię miniaturki to oczywiście wskoczył do koszyka. Już od jakiegoś czasu przymierzałam się do zakupu suchego szamponu, więc coś nowego na testy wpadło idealnie. Mamy tutaj 100 ml pojemności i oczywiście służy on do odświeżania włosów, dzięki czemu będą ładnie wyglądać kiedy na przykład nie zdążyłyśmy ich umyć. Do koszyka trafiło też mydło w płynie Soft Feeling o zapachu migdałów i kwiatu bawełny. Butelka ma 500 ml i pięknie prezentuje się na umywalce i kosztowało jedynie 1,25 Euro. Zapach bardzo przypomina mi marcepan, ale dodatkowo ma w sobie coś kwiatowego. Miałam już kiedyś mydła tej marki i były super, więc bardzo się na nie cieszę. Kolejny produkt to coś bez czego ciężko wyjść z DM, czyli żel pod prysznic i tym razem przecudowne opakowanie z szopem Live Life in full Bloom Flower Shower marki Balea. Butelka ma 300 ml pojemności, absolutnie cudowną etykietę i oszałamiający jeżynowy zapach. No przepadłam jak go powąchałam! Jego cena była niezwykle przyjemna, bo kosztował tylko 0,95 Euro. Te żele super się sprawdzają i coś czuję, że ten zapach będzie jednym z moich ulubionych. Jest wyraźnie owocowy i słodki, czyli taki jaki uwielbiam. Z kosmetyków Balea jest tutaj również maseczka do twarzy w płachcie By Icy w opakowaniu z uroczym niedźwiadkiem i nadrukiem na płachcie. Ma działanie intensywnie nawilżające, a w składzie znajdziemy między innymi kwas hialuronowy. Ona kosztowała 2,15 Euro i w porównaniu z żelem czy mydłem wypada drożej, ale po wcześniejszych testach masek tej marki nie miałam oporów by spróbować i tej. Ostatni kosmetyk Balea to maseczka do dłoni w formie nasączonych rękawiczek z przecudownej serii z króliczkiem Make a Wish. W dodatku rękawiczki mają nadruk gwiazd i księżyców więc nie mogę się doczekać! Kosmetyk ma za zadanie wspomagać regenerację skóry i m zapewnić intensywną kurację, a w składzie znajdziemy witaminę E czy ekstrakt z mandarynki. Rękawiczki kosztowały 3,15 Euro. W szafie Essence czekały cudeńka z nowej serii Hugs & Teddies i były tam cudowne pędzle w uroczym opakowaniu. Myślę, że większy pędzel posłuży mi do rozświetlacza, a mały kuleczkowy będzie cudowny do oczu, a że takie kształtu jeszcze nie mam to bardzo się cieszę. To był najdroższy produkt i kosztował 4,75 Euro. Ostatni kosmetyk z szafy Essence to pomadka z serii Heart Core, która kjest połączeniem balsamu do ust i pomadki. Przepięknie się prezentuje bo w środku pomadki znajduje się balsam uformowany w serduszko co wygląda uroczo. Do wyboru były trzy kolorki, a ja mam odcień 01 Cherry i cudownie pachnie wiśniami! Był to najciemniejszy odcień i mnie kompletnie urzekł! Kosztowała tylko 1,75 Euro i wygląda i pachnie tak słodko, że nie mogę doczekać się jej użycia. Zakupy uważam za bardzo udane i oczywiście biorę się za testy!

Zobacz post
1