I przy okazji muszę shejtować to miejsce, w którym mieszkam. Obrzeża miasta ok. 60-70 tys, dzielnica domków jednorodzinnych. Niby nigdzie nie jest aż tak daleko, mamy dwie linie autobusowe, więc mniej więcej jeden autobus na godzinę jedzie. Ale i tak mam wrażenie, że mieszkam na końcu świata, mam wszędzie daleko i wszyscy mają do mnie daleko, jakbym się znajdowała w jakimś bąblu czasoprzestrzennym. Oczywiście, jak potrzeba, to nigdy autobus nie pasuje, w dodatku do pewnego momentu autobusy miały różne trasy i jeden z nich dojeżdżał do centrum o wiele szybciej. Zmienili mu jednak trasę, teraz jeździ takim samym slalomem, jak ten drugi - na pewno cieszą się mieszkańcy tej części miasta, przez którą teraz przejeżdża, ale ja mam bezsensowne wycieczki krajoznawcze, zamiast szybkiej trasy do miasta i na dworzec. Gdyby nie to, że dostanie się na dworzec w moim mieście rodzinnym jest aż takim problemem, rozważyłabym dojeżdżanie na studia. A tak, będę płacić komuś gigantyczne hajsy za wynajem pokoju, bo ceny rzędu 600-700 zł za jakąś obskurną klitkę to, przynajmniej w Poznaniu, norma.
Jak zacznę kiedyś bredzić coś o mieszkaniu w domku na obrzeżach zamiast w mieszkaniu w środku miasta, to niech ktoś mną mocno potrząśnie .
A ja sobie ponarzekam, że jestem bliska zdobycia dwóch odznak "zaplanowanych" na wrzesień, ale w niedzielę wracam do akademika, więc ostatnie dni będę miała zalatane i pewnie nie zrealizuję swojego celu
Ja mam w planach tyle chmurek do dodania, ale pewnie pierwsze tygodnie na uczelni będą tak ciężkie, że moja aktywność tutaj spadnie do zera i potem dopiero zobaczę, czy w ogóle będę się mogła jakąś wykazać wcześniej, niż w następne wakacje . Te studia chyba kosztują mnie zbyt wiele.
@Lacrimosa ja mieszkam chyba w jeszcze gorszej dziurze o 18 dojeżdża tu ostatni autobus,a w weekend nie jeździ kompletnie nic żeby się gdziekolwiek dostać jestem zmuszona posiadać samochód,ale wolę tą wiochę zabitą dechami niż mieszkanie w bloku,wychowałam się na blokach i nie tęsknię za nimi w ogóle
@sufcia72 Ja właśnie do piątej klasy podstawówki mieszkałam w blokach, potem w centrum w mieście studenckim już w sumie dwa lata i po prostu widzę, jak bardzo dziury nie są dla mnie i jak potwornie się tu męczę .
Nie żeby ten, lubię zapadłe dziury, mój kuzyn na przykład mieszka dosłownie w środku lasu i bardzo by mi się tam podobało. Ale wtedy musiałabym mieć możliwość pracy w domu i prawo jazdy z samochodem . No i szczerze wątpię, bym kiedykolwiek mogła sobie pozwolić na taki luksus od strony finansowej.
Ja nawet nie mam żadnego autobusu u siebie, ani nawet sklepu spożywczego Ale kocham swój dom na wsi, od zawsze mieszkam w domu, jedynie studia i liceum to akademik i internat i nie wyobrażam sobie żeby w przyszłości mieszkać w bloku. Uwielbiam to, że mój dom jest na uboczu wioski, więc mam całkowitą ciszę i spokój, swobodę i własny kąt. Jak czasem odwiedzam ludzi w mieszkaniach i patrzę na te małe pomieszczenia, albo słyszę odgłosy sąsiadów za ściany to utwierdzam się w przekonaniu że wolę swoja wieś
Haha, moi rodzice chyba coś sobie roili o ciszy i spokoju... A tu nic, jak jeden sąsiad trawy nie kosi, to drugi coś piłuje, to pies u trzeciego ujada jak popier... wiadomo . Środek lasu to bardzo kusząca propozycja.
Ja mieszkam na obrzeżach mniejszego miasta i do najbliższego przystanku mam ponad 15 min pieszo
Ja wam powiem, a raczej napiszę, że nie lubię wsi, ani małych miast. Muszę mieszkać w dużym mieście, gdzie jest głośno i ciągle się coś dzieje bo inaczej się duszę i zaraz mam jakieś dziwne humory
@Lacrimosa znam ten ból niedochodzących przesyłek, do mnie nie przychodzi nic z L'Oreala, ale do mojej mamy już przyszły próbki ostatnio. Chyba mnie nie lubią
Hejtuję samą siebie!! Robię sobie nadzieję, napalam się, za dużo sobie wyobrażam i za bardzo się angażuję. Wczoraj byłam na 2 rozmowach w sprawie pracy. Na jednej chcieli mnie przyjąć od razu ale ja potrzebowałam czasu aby to przemyśleć. Dziś zadzwoniłam, że jestem zainteresowana ale było już za późno Teraz siedzę i jestem na siebie zła, że nie podjęłam decyzji od razu, że za dużo sobie wyobrażałam, że nie pomyślałam i że teraz nie potrafię przestać o tym myśleć.
Ostatnim razem pracy szukałam prawie 4 miesiące, nie wyobrażam sobie teraz znowu tyle czasu szukać pracy.
Dziś już na pewno się nie uśmiechnę
Hejtuję mojego listonosza... Bo facet jest po prostu dupkiem. Nie rozumiem jego zachowania. Ostatnio dużo zamawiam z Ali, są to malutkie przesyłki, ale czasem zdarzy się większa... Facet zazwyczaj wrzuca małe paczki do skrzynki, co się zmieści... No chyba, że jest tego za dużo, to na całą resztę wystawia awizo... Czyli 2-3 paczki w skrzynce i kolejne 2-3 paczki na poczcie. Wytłumaczcie mi, gdzie sens, gdzie logika?!
Ale mi chodzi o te malutkie... Takie 10x10cm... Zazwyczaj kolczyki czy lakiery... Już wolałabym, żeby na wszystko wystawił awizo i odebrałabym wszystkie razem z poczty...
Dla przykładu... Ostatnia wizyta listonosza: obudowa na telefon i długi pędzel były w skrzynce, a paletka, pędzel rybka i zatyczki do kolczyków były na poczcie. Czyli dwie średniej wielkości wrzucił do skrzynki, a jedną dużą i dwie małe na poczcie... Nadal pytam, gdzie sens, gdzie logika?!
Nie poddawaj się. Ja kiedyś pracy szukałam pół roku... Wydawało mi się, że jesteś bardziej stanowcza i zdecydowana. Co się dzieje?