Kulturalne narzekanie na rzeczywistość! Uwaga - zawiera offtopy!
Strona 679 / 2892
@Janettt na rozmowie o staż sobie poradziłaś i dobrze Ci poszło. Nie ma co się stresować na zapas. Masz już jedną porządną pozycję w CV, do tego szkolenia i pasja o których wspominałaś sama. Wysyłaj tyle CV ile się da, ale przy okazji kopnij tego swojego trochę w tyłek, jak to jest, że w momencie kiedy Ty nie masz przedłużonej umowy to zostajecie na lodzie, bo nie wiadomo czy jemu uda się coś zarobić? Tak nie powinno być.
ja tak z innej beczki! jak sobie radzicie z ograniczeniem słodyczy?? Nie chodzi mi już nawet o niejedzenie, czy o wagę, ale zwyczajnie o zdrowie. Ostatnio się tak rozkręciłam, że na uczelni zjem sobie batonika/drożdżówkę/pączka, a w domu potem biegam i szukam kolejnych słodyczy. Nie ma szans, na wyeliminowanie slodyczy w domu, bo moja mama jest łasuchem, więc w domu zawsze coś jest. Przesadzam i to ostro a nie potrafię się opamiętać...
Gdyby nie to że szefowa szukała takich jak ja (będzie siedziała cicho, jest niesmiala, itp.) to i tu bym się nie dostała. A że zaczęłam się dopytywać o regulaminy, o aneksy do naszych umów itp to pewnie postanowiła usunąć zagrożenie z drogi pozbywając się mnie.
Także myślę, że to iż dała mi szansę zostać na staż to nie był przypadek. Pasowało jej że ze mnie taka "piz*a"...
Nie ma co tak gadać, słusznie że się postawiłaś, bo to jedyne słuszne wyjście w tej sytuacji. Inne niech się dalej dają robić, a Ty pokazałaś swoje. To że szefowa jest jakaś problemowa i chce wszystko załatwić po cichu, przy okazji was wyzyskując to co innego. Trzymaj głowę wysoko i bez problemu dostaniesz kolejną robotę .
Oby. Bo w końcu naprawdę będziemy musieli wyjechać za granicę, a sama nie wiem czy tego chcę.
Zamierzałam się wziąć za farbowanie włosów i zaczęłam się zastanawiać czy jedna farba mi starczy 🤔 przez 2 lata jednak włosy mi urosły i zaczynam się obawiać że mi braknie
Pogoda u mnie jest dziś tak okropna, że aż trudno opisać. Wróciłam do domu, to musiałam zdjąć spodnie i rajstopy, bo byłam po prostu mokra. Nie mówiąc już o tym, że jak siedziałam w pracy, to po ulicy ileś razy przejeżdżały karetki. Po prostu beznadzieja, mam nadzieję, że się wkrótce poprawi.
Mam ten sam problem... U mnie jedyne rozwiązanie to nie kupować i to nie problem, o ile żyję sama . Bo u mnie w rodzinie wszyscy kochają słodycze, więc zawsze coś jest w domu, podobnie moja przyjaciółka - współlokatorka: jak idziemy na zakupy, to różne rzeczy lądują w koszyku, a potem jest: „Ej, trzeba coś zjeść, bo już nam z szafy wypada” (autentyk: kiedyś to powiedziałam, bo coś mi wypadło i od teraz to nasz ulubiony argument przemawiający za zjedzeniem czegoś ). Plus lubię piec i robię to dobrze, więc jest jeszcze gorzej . Cieszę się, że chociaż nie mam większych problemów z jedzeniem na uczelni, przynajmniej gdy nie mam takich bezsensownych okienek. Na ogół trzymam się swoich wyznaczonych porcji i nic nie dokupuję, aczkolwiek ostatnio często mi się zdarza iść po drożdżówkę .
ja w ogóle nie potrafię ogarnąć jedzenia na uczelnie.. wkurza mnie jedzenie zimnych obiadów, a codziennej buły z serem już mam dość.. więc kończy się na tym, że nie biorę nic, a potem idę po drożdżówkę..
U mnie podobnie. W sumie często zdarzają mi się dni, że nie jem nic ciepłego i potem chodzę poirytowana. Z szykowanie jedzenia też jestem na bakier - brak mi czasu, pomysłów, chęci i w ogóle nie lubię gotować. W pewnym momencie totalnie przejadły mi się bułki, tym bardziej, że chciałabym ograniczyć pieczywo, więc próbowałam z tortillami - na słono lub słodko. Fajna alternatywa, ale też mocno kaloryczna. Mam też kubek z Pepco na jogurt i polecam opcję . Tylko potem się czuję jak taki juczny osioł.
Jestem zła na siebie, bo doskonale wiem jak źle czuję się po zwykłym mleku, ale tak bardzo chciałam kawę, którą potrafię pić tylko pół na pół z mlekiem i teraz umieram z bólu brzucha i jest mi niedobrze
Pękł mi zaczep w półce w szafce w kuchni, wszystko wypadło mi z szafki, zbiło mi się kilka szklanek, żarówki i dwa nowiutkie kubki, których nie zdążyłam jeszcze zrobić zdjęć, ani ich użyć
Mam to samo... Czasami tak bardzo nie chce mi sie robic jedzenia to ciach! Siedzam po słodkie..
Jak wstaje o 4 rano do pracy to przewaznie nie jem sniadania bo jak zjem to chce mi sie wymiotować a w pracy potem zle sie czuje wiec czekam na obiad w pracy o 9 ... Wracam do domu i czasem nic nie jem bo tym "obiadem" sie na jem.. Ale w miedzy czasie slodkie. Okropne to jest. Jestem na siebie mega zla bo wiem że cos zlego robie sobie i mojemu organizmowi..
Mam podobnie. Od zawsze miałam tak, że nic nie chciało mi przejść przez gardło, kiedy szłam do szkoły albo na uczelnię, jedynie płatki z mlekiem, ale nie będę jadła ich codziennie. Dobrze, że w tym semestrze miałam prawie codziennie na 13, więc zdążyłam jeszcze zjeść obiad w domu i nie musiałam nic kupować w sklepie na uczelni, a zazwyczaj były to właśnie drożdżówki, których bardzo nie lubię, a 5 zł za kanapkę (bo tańszych nie było) nie chciałam codziennie wydawać. No i robiłam sobie też przez pewien czas dzień w dzień kromkę z szynką...