10 na 12 Użytkowniczek poleca ten produkt


Opis produktu

Zaufaj sile natury - poznaj supermoc botanicznej kompozycji składników aktywnych pozyskanych z prawdziwie wartościowych roślin. Botaniczny balsam do ust Pink Pitaya skutecznie pielęgnuje i nawilża delikatny naskórek ust, likwidując uczucie spierzchnięcia, ściągnięcia i suchości. Przyjazna roślinna formuła bogata w masło karite oraz kompozycja wyselekcjonowanych naturalnych olejów dbają o delikatny ...

Zaufaj sile natury - poznaj supermoc botanicznej kompozycji składników aktywnych pozyskanych z prawdziwie wartościowych roślin. Botaniczny balsam do ust Pink Pitaya skutecznie pielęgnuje i nawilża del ...

Rozwiń opis

Produkt dodany w dniu 18.02.2020 przez hangled

Bielenda Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya

BIELENDA, BOTANICAL LIP CARE, BALSAM DO UST, PINK PITAYA. Balsam ma bardzo ładny jasny odcień różu, natomiast na ustach nie zauważyłam żeby zostawiał jakiś kolor. Konsystencja raczej standardowa jak na tego typu produkt, nie jest ani zbyt gęsty ani zbyt rzadki. Niestety jak dla mnie krótkotrwale nawilża usta, trzeba bardzo często go aplikować żeby utrzymać efekt. Mam o wiele lepsze balsamy do ust więc do niego już nie wrócę.

Zobacz post

Bielenda, balsam do ust

Kupiłam ten produkt w Hebe rok temu, koszt takiego balsamu to około 9 zł. Produkt ma pięknie różowy odcień, gładką konsystencję dość gęstą. Jest to produkt o pięknym zapachu nie jest to może zapach Pitaya Jest bardzo słodki. Idealny dla młodziutkiej dziewczynki, która chce podkreślić usta lecz nie może mocno kolorowych pomadek. Produkt nie zostawia dużej ilości koloru na ustach po prostu delikatnie się błyszczy. Produkt smakuje bardzo słodko więc możemy mieć problem z oblizywanie ust co jest wg mnie minusem. Ma bardzo dobrze skonstruowany aplikator dzięki niemu nie musimy dotykać palcem produktu tylko bezpośrednio nakładamy go na usta. Co według mnie korzystane rozwiązanie bo produkt jest w tedy higieniczny. Produkt jest bardzo wydajny co jest wielkim plusem. Serdecznie wam go polecam jeśli chcecie delikatnie kolorowy błyszczyk, w niskiej cenie. Pamiętajcie o promocjach i widzimy się w następnej chmurce💙☁️ Papa.

Zobacz post

Bielenda Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya

Bielenda - Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya.
Balsam ma przepiękny słodki zapach, i różowy kolorek, który zostaje na ustach po nałożeniu. Nawilżanie nie jest bardzo duże, i balsam bardziej konsystencją przypomina błyszczyk który ma wyglądać niż nawilżać. Opakowanie bardzo wygodne, można praktycznie do samego końca wykorzystać produkt.

Zobacz post

Pink pitaya bielenda balsam do ust

Botaniczny balsam do ust Pink Pitaya towarzyszy mi od samego początku zimy.
Jest to produkt mocno nawilżający usta, dodatkowo zostawia na nich lekki odcień różu. Mamy więc połączenie przyjemnego dla oka z pożytecznym dla ust. Balsam jest w wygodnej tubce, po prostu się go wyciska, co jest wygodnym sposobem aplikacji. Pachnie bardzo przyjemnie, owocowo. Jest to produkt do pielęgnacji przez cały rok. U mnie sprawdza się bardzo dobrze i używam go codziennie.

Zobacz post

Bielenda Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya

Razem z jego mangowym kolegą zakupiłam również wersję o smaku smoczego owocu. Jeśli mam być szczera to uważam że. były to pieniądze wydane na marne, bo niestety smak tego balsamu jest okropnie słodki i sztuczny. Oczywiście jest odrobinkę lepiej niż w przypadku wcześniej recenzowanego cukierkowego balsamu, jednakże w moim odczuciu jest to ta sama kategoria, do której się nigdy nie przekonam, choćbym nie wiem jak bardzo się starała.
Kocham markę Bielenda, jest jedną z moich ulubionych marek, po którą sięgam nieustannie, jednak te ich balsamy to jakaś katastrofa smakowa! Jestem tak tymi balsamami zdegustowana, że boję się sięgać po ich kolejne balsamy... Póki o wiele bardziej przekonujące są balsamy do ust Eveline...

Opakowanie i produkt:
Klasyczne opakowanie w postaci tubki o pojemności 10g. Szata graficzna samej tubki bardzo zachęcająca, przedstawiająca soczyste smocze owoce inaczej zwane pitają. Aplikator tradycyjnie skośny. Produkt w kolorze różowym, o gęstej konsystencji, wyciska się z tubki bez większego problemu. Smak tego balsamu jest minimalnie lepszy niż u jego cukierkowego kolegi, ale i tak okropnie słodki i chemiczny! Tak samo prezentuje się sytuacja z zapachem. Niestety ciężko jest się zmusić do jego używania. Smak jest strasznie mdły. Nie idzie go używać.

Aplikacja i działanie:
Wszystko byłoby OK gdyby nadrobił efektami, no ale okazał się kolejnym, trzecim z kolei fiaskiem, jeśli chodzi o balsamy tej marki. Fakt. Natłuszcza usta i poprawia ich miękkość, ale efekt jest tak krótkotrwały, że ciężko jest to uznać za zaletę. Ta edycja jest o tyle lepsza, że balsam pomimo swojego różowego koloru, na ustach staje się transparentny. I nawet jeśli zbierze się w załamaniach ust, to tego nie widać. Na tym wszystkie zalety się kończą. Nie daje on żadnych efektów pielęgnacyjnych. Skórki jak były tak są, nie zmiękcza ich w ogóle, no chyba że nakładamy go na chwilę przed samym nałożeniem pomadki. W takiej sytuacji faktycznie usta są bardziej gładkie i pomadka wygląda na nich lepiej. Nie regeneruje ust i nie poprawia ich kondycji. Niestety ale ten produkt okazał się jednym wielkim rozczarowaniem. Właściwie pod względem efektów pielęgnacyjnych wypada tak samo słabo jak jego poprzednik z mango.

Dostępność i cena:
Dostępny stacjonarnie w drogeriach Rossmann w cenie 9,90zł oraz w kilku drogeriach internetowych w cenie od 6,80 do 10,90zł. Ale jeśli mam być szczera jest tak okropny, że nie wzięłabym go nawet za 5zł. Całkowicie odradzam jego zakup, bo najprawdopodobniej wyląduje w koszu, a za te pieniądze moglibyście mieć o wiele lepszy balsam od Eveline.

Zobacz post

Zestaw balsamów do ust

Zestaw balsamów do ust, które poszłu u mbie w zapomniane.
✔ Himalava - wersja truskawkowa 🍓. Bardzo dobrej jakości balsam. Zapach cudownie truskawkowy, bardzo naturalny. Nie uczula, dobrze nawilża usta. Mechanizm działania i opakowanie bez zastrzeżeń. Niestety balsam bardzo mocno koloryzuje usta na czerwono. Niestety bardzo tego nie lubię, ponieważ nie wyglada to na moich ustał ładnie.
✔ Blistex - złota wersja. Ładny słodko/waniliowy zapach. Balsam początkowo był ok. Po pewnym czasie mocno zaczął mnie uczulać. Swędziały mnie usta i bardzo zaczęły się przesuszać.
✔ Bielenda Botanical - papaja. Balsam jest ok. Ma fajną konsystencję. Przyjemny zapach jakby mamby truskawkowej. Niestety balsam ma bardzo krótkie działanie. Trzeba bardzo często używać, żeby usta były nawilżone.

Zobacz post


pielegnacja twarzy i ciala

I kolejny zestaw kosmetyków, użytych przeze mnie do mojego mini domowego SPA. Mam nadzieję, że nie zanudzam nikogo za bardzo pokazując w kółko te same kosmetyki w innych zestawieniach, ale uwierzcie mi, że chce mi się robić tą całą pielęgnację 100 razy bardziej jak wiem, że potem będę mogła wrzucić Chmurkę i się pochwalić, że o siebie zadbałam! Może dla was to nic, ale jeszcze niedawno naprawdę sporadycznie używałam kosmetyków do pielęgnacji - maseczkę robiłam ze dwa razy w miesiącu, balsamu do ciała używałam raz w tygodniu, a o kremie do twarzy to praktycznie zapomniałam odkąd przez tą cała kwarantannę przestałam się malować. Dlatego takie Chmurki jak ta, są moim osobistym sukcesem, bo w końcu odpowiednio się zmotywowałam i naprawdę zaczęłam dbać o całe ciało!

Tutaj akurat kosmetyki, których użyłam wczoraj. I muszę przyznać, że jest to moje pierwsze takie "domowe SPA", w którym nie użyłam maseczki - po prostu o niej zapomniałam. Z racji że wczoraj dosyć mocno byłam pomalowana, to po demakijażu i umyciu twarzy sięgnęłam po tonik z Origins, żeby domyć ewentualne resztki makijażu. Jest to emulsja do twarzy, czyli właśnie tonik z serii Mega-Mushroom Relief & Resilience i mimo moich początkowych obaw (no bo to przecież grzybowy kosmetyk! ), bardzo się z nim polubiłam! Tonik jest bardzo łagodny, a skóra po jego użyciu jest gładka, miękka i delikatna. Śmiem też twierdzić, że tak jak wskazuje nazwa produktu, tonik ten wycisza skórę. Moja buzia bardzo go polubiła, więc jak kiedyś będę miała za dużo pieniędzy w portfelu, to z chęcią kupię pełnowymiarowy produkt.

Następnym krokiem był krem pod oczy od Organique. Próbkę tą męczę już kilka dni, a kremik ten jakoś nie chce mi się skończyć! Jest naprawdę super wydajny! Do twarzy z kolei użyłam naturalnego kremu rewitalizującego z roślinnym kompleksem detox od Hagi. Przyzwyczaiłam się, że kremy mają raczej biały kolor, więc na początku się lekko przestraszyłam jak zobaczyłam, że ten krem jest żółty - to chyba zasługa rokitnika bo już nie pierwszy raz mam jakiś żółty krem, który w składzie ma właśnie rokitnik. Kremik jest całkiem fajny, nie tłuści buzi i przyzwoicie nawilżył mi skórę. Próbka ma 3 ml - ja użyłam kremu już dwa razy a mam wrażenie, że nie zużyłam nawet połowy saszetki!

Do ust użyłam nowego balsamu, który mam z ostatniej urodzinowej paczuszki. Jest to balsam z Bielendy, który jest niesamowicie gęsty i muszę się bardzo wysilić, żeby wycisnąć go z tubki! Balsam ten bardzo fajnie nawilżył moje usta. Spodobało mi się w nim też to, że ma przyjemny zapach oraz smak - w końcu to kosmetyk na usta, a więc to ważne żeby przy ewentualnym polizaniu nie smakował źle!

Do ciała użyłam balsamu od Rituals z serii The Ritual of Sakura. Jest to moja ulubiona seria, a ja pokochałam tą markę właśnie dzięki tej jednej próbce! Mam ją chyba z jakiejś paczki urodzinowej z zeszłego roku - używałam tego balsamu bardzo oszczędnie bo był tak fantastyczny, że nie chciałam żeby mi się skończył! I takim sposobem przemagazynowałam tą próbkę w moich zapasach i teraz wystarczyła mi akurat na jedno użycie. Oj, jak ten balsam cudownie pachnie! I jak wspaniale nawilża! Zakochałam się w nim po uszy i nawet zakupiłam sobie pełnowymiarowy produkt, ale mam aktualnie tyle balsamów, że nawet jeszcze nie zdążyłam napocząć tego słoiczka.

Dwa ostatnie kosmetyki, to też wygrzebane z magazynu "starocie". Użyłam kremu do stóp Foot Works z Avonu i przypomniałam sobie, dlaczego leżał w szafie nieużywany. Krem ten ma bardzo lekką konsystencję, przez co mam wrażenie, że dla moich stóp nie robi kompletnie nic a nic. ;/ Skóra na stopach jest jednak grubsza niż na innych częściach ciała, więc te kremy powinny być takie "solidne", a ten ma naprawdę lekką, wręcz wodnistą konsystencję. U mnie się nie sprawdził, raczej nie zauważyłam po nim żadnego efektu.
Do rąk użyłam kremu w postaci pianki od Balea. Przywiozła mi go koleżanka z Austrii w zeszłym roku , ale miałam tyle napoczętych kremów, że ten schowałam do szafy i o nim zapomniałam. Jak miło było sobie przypomnieć, że te pianki Balea są takie fantastyczne!

Zobacz post

paczuszka urodzinowa od taktojamarta

#12

Cały czas świętuję urodziny, tym razem za sprawą @taktojamarta Marta miała wysłać mi "małą paczuszkę" ale jak widzicie wcale nie jest ona taka mała!

Żel pod prysznic Nature Box - poznałam już troszeczkę tą markę i nawet używałam ich żelu, który formułą i działaniem przypadł mi do gustu, ale zapachem bardzo nie. Troszkę się obawiałam, że może i ten zapach mi się nie spodoba, ale jest to żel kokosowy, więc nie było opcji, żeby mi się nie spodobał!
Dwie maseczki w płachcie od Dr.Mola - maseczki w płachcie uwielbiam. Tych dwóch nie miałam jeszcze przyjemności używać, więc z chęcią je przetestuję.
botaniczny balsam do ust Pink Pitaya od Bielendy - kolejna nowość, o której istnieniu nie miałam nawet pojęcia! Balsam jest dosyć gęsty, wręcz masełkowaty i musiałam się nieco natrudzić, żeby wycisnąć go z tubki. Ale podoba mi się ta jego gęsta formuła, bo balsamik fajnie odżywia usta. Ma też przyjemny zapach i nawet nieźle smakuje!
Perfumetka Le Glamour - muszę przyznać, że z tym zapachem na początku się nie polubiłam. Za mocno, za dużo, za bardzo - 3x nie. Ale po jakimś czasie zauważyłam, że coś naprawdę pięknie pachnie i byłam bardzo zdziwiona kiedy się okazało, że to są te perfumki, którymi się psiknęłam kilkanaście minut wcześniej Gdy tylko zapach nieco się złagodził i odparował z niego alkohol, to perfumy naprawdę pięknie pachniały, tak kwiatowo i słodko. Nawet mój chłopak stwierdził, że to bardzo fajny zapach.
Mini kremik Effaclar od La Roche-Posay - testowałam już kiedyś próbki jakichś kosmetyków od La Roche-Posay i średnio się z nimi polubiłam. Tego kremu akurat nie używałam wcześniej, więc dam mu szansę, tym bardziej że zrobiłam sobie test uczuleniowy na ręce (bo jeden kremik tej firmy kiedyś strasznie źle na mnie zadziałał) i miło mnie zaskoczył ten produkt! Ma lekką i szybko wchłaniającą się konsystencję, ładnie pachnie, a skóra na rękach po jego wsmarowaniu stała się miękka i gładka. Jestem ciekawa jak sprawdzi się na mojej buzi.
Dostałam też dużo próbek: wodę toaletową C-Thru, nawilżająca emulsja do opalania Kolastyna i dwie próbki Pharmaceris. Z chęcią je przetestuję.
W paczuszce była też śliczna perełkowa bransoletka - lubię tego typu biżuterię więc jak najbardziej będę ją nosić.
Znalazło się też coś dla brzuszka, czyli kawa oraz czekolada do picia.
Marta przesłała mi oczywiście również życzenia urodzinowe, zapisane na przeuroczym karneciku.

Marto, jeszcze raz za wszystko bardzo dziękuję! Paczuszka sprawiła mi dużo przyjemności, a jeszcze więcej przyjemności będę miała testując wszystko z tej paczuchy.

Zobacz post

Dla każdego coś dobrego :)

Moje wczorajsze małe zakupu w Rossmanie. 😊
Parę rzeczy zostanie dla mnie, a parę myślę że znajdzie się w paczkach dla DC. 🤗

❤ Maseczki Dr. Mola, w których się ostatnio zakochałam. Tych akurat jeszcze nie używałam, ale z innych byłam bardzo zadowolona.
🖤 Balsam do ust Od BIELENDA, o którym robiłam osobną ☁️. Mi się bardzo do rzęs sprawdza. Usta są miękkie i delikatne nie tylko w trakcie noszenia na ustach produktu.
💜 EOS balsam do ust w sztyfcie - miałam jak dobrze pamietam malinowa wersje i byla calkiem fajna. Nie sa to fenomenalne balsamy do ust ale na promocji uważam że są warte sięgnięcia po nie.
💙 ISANA sól do kąpieli, nie miałam okazji jej używać ponieważ mam prysznic, ale kupiłam ja z myślą urodzinowych paczek dla DC. 😊
🧡 ISANA grejfrutowy peeling do ciala, o ktorym slyszalam wiele pozytywnych opinii zarowno na DC jak i na wizaż.
💛 Emoji #lemon confetti dezodorant, który ma mieć cytrusowe nuty.
💚 No i nie mogło zabraknąć czegoś na zjedzenie 🙈. Uwielbiam tę orzeźwiająco owocowe cukiereczki z Rossmann'a. 🤤

Zobacz post

Jak malinowa mamba :D

Nie jet to może najlepszy produkt do pielęgnacji ust który używałam, ale jeden z lepszych który mi przypasował.
Lubię go za owocowy zapach i nienachalny smak. Smakuje delikatnie jak malinowa mamba.
Jest bardzo wydajny oraz dosyć gęsty. Nie nawilża bardzo mocno ust, ale moje pozostają na jaki czas bardzo miękkie. Podoba mi się to, że nie pozostawia zbyt mocnego czerwonego odcienia. Słyszałam, że wiele dziewczyn jet zawiedziona tym produktem, ale dla mnie jet ok.
Ogólnie w każdej kurtce i torebce mam chociaż jedną pomadkę ochronną, także tej też nie mogło zabraknąć.

Zobacz post

Bielenda Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya

Balsam do ust Bielneda, Botanical Lip Care o smaku smoczego owocu . Produkt ten ma piękny zapach i bardzo słodki smak, nadaje ustom delikatny różowy kolor. Po wyciśnięciu z tubki ma gęsta konsystencję jednak na ustach rozsmarowuje się jak masełko. Balsamy z tej linii zawierają 96% składników pochodzenia naturalnego w tym olejki roślinne i masło karite. Daje delikatnie nawilżenie, podejrzewam że na bardzo suchych ust nie do końca być się sprawdzil jednak jestem z niego zadowolona i chętnie sprawdzę inne smaki.

Zobacz post

Bielenda Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya

Bielenda
Botanical Lip Care, Balsam do ust, Pink Pitaya

Zacznę od zapachu - jest bardzo słodki i podoba mi się to. Pomadka też lekko owocowo smakuje, ale obawiam się, że nie jest do jedzenia. Balsam jest w tubce, można swobodnie dozować odpowiednią ilość produktu. Jest dość gęsty, ale łatwo się go rozprowadza po ustach. Zostawia na wargach delikatny, różowy kolor. Nadaje ustom błysku, ale nie lepi się jakoś bardzo, za co plus, bo tego nie znoszę. Nie jest trwała, to właściwie taki rodzaj błyszczyku. Usta są miękkie, gładkie i nawilżone. Fajny produkt na zimę i lato.

Zobacz post


Urodziny

Moje urodziny dopiero za 6 dni, ale przyszła już do mnie pierwsza urodzinowa paczuszka. Tę radość sprawiła mi @Animozja, za co gorąco dziękuję! W paczce znalazłam same nowości dla mnie, więc będzie co testować.

skin79, the vitaful, snail mask. Maska ma odżywić, odświeżyć i rozjaśnić twarz.
Isana, maseczka peel off. Ma za zadanie poprawić wygląd skóry, zawiera aloes i ekstrakt z brzoskwini.
Dr. Sante, spray do włosów, ekstra nawilżający. Nie znam kompletnie tej marki! Już użyłam na próbę - pachnie bardzo delikatnie.
organic shop, mus do ciała, strawberry yoghurt. pierwsze wrażenie? Super pachnie.
organic shop, szampon do włosów, winogrona i miód. Hm.. zapach jest dość ciekawy, jestem go mega ciekawa.
Bielenda, balsam do ust, pink pitaya. Super pachnie, słodko i owocowo. Już nałożyłam - aplikacja jest przyjemna, usta się lekko błyszczą.
pędzelek Hulu P40 - pędzelki zawsze się przydadzą.
tutti frutti, olejek do kąpieli i pod prysznic, banan i agrest. ojoj, pachnie cudownie!!!
rimmel, tusz do rzęs, scandaleyes volume flash, nr 001 black. Nigdy nie używałam tego tuszu, więc z przyjemnością przetestuje coś nowego. Ma dość dużą szczoteczkę, więc jestem ciekawa jak się będzie sprawować.
skin79, maska do włosów, banan. Akurat skończyła mi się maska do włosów, więc na pewno pójdzie w obroty.
Golden Rose, matowa metaliczna pomadka w kredce, 07. Kolor jest mega ciekawy, na pewno Wam go zaprezentuję w akcji.
próbki z Yves Rocher
gorąca czekolada, herbatki, mamba, wafelek
kartka urodzinowa

Jeszcze raz Kochana bardzo bardzo bardzo dziękuję!

Zobacz post

Paczuszka urodzinowa Chocolata

Paczuszka urodzinowa od @chocolata. Dostałam ją jakiś czas temu, ale byłam odcięta od świata więc chmurkę dodaję z opóźnieniem. W paczce znalazłam piękną kartkę z liskiem, który jest moim ulubionym zwierzątkiem. Do tego dostałam kosmetyki, które są dla mnie nowością. Mamy tutaj balsam do ust Pink Pitaya od Bielendy. Zawsze lubiłam ich produkty i wierzę, że ten również u mnie się sprawdzi. Do tego krem do rąk Evelnie Strawberry Skin o oszałamiająco słodkim zapachu oraz olejek do kąpieli o zapachu truskawki i pomarańczy. Kolejny pięknie pachnący produkt, słodko i owocowo. Ewa dorzuciła również trzy maseczki: wielozadaniową maskę-serum marki Skin In The City oraz dwie maseczki Bielendy. Jedna z nich to maseczka peel-off z serii Japońskiej oraz Zalotną Baśkę z serii potworów. Nie mogę już doczekać się testów i bardzo dziękuję Ewie za paczuszkę.

Zobacz post
1