Ja kocham makaron, ale ostatnio przerzuciłam się na ciemny (bo pierwszy raz w życiu próbuję w dietę ), a kupiłam kilo zwykłych, białych świderków . Otworzę tę paczkę, jak już naprawdę nie będę mieć wyjścia.
Brak słów, we Włoszech to nawet pogrzeby odwołują, bo się boją..
Ale czytałam, że Episkopat apeluje o to, żeby zwiększyć liczbę mszy i pielgrzymek też nie odwołują.
UŚ od jutra zawiesza zajęcia, dalsze informacje po spotkaniu kryzysowym zaplanowanym na jutro popołudniu.
Widziałam, dziś się pakuję i jadę jutro do domu, jakby jeszcze mieli akademik poddać kwarantannie.
Teraz słyszałam, że chcą zwiększenia liczby mszy, żeby ludzie przychodzili w różnych porach do kościoła i żeby nie było tyłu ludzi. Niby spoko, ale jednak powinni całkiem odwołać.
Ludzie normalnie chodzą do pracy w korpo, dzieci w większości miast do szkół czy na uczelnie tam też są ogromne skupiska ludzi, nie widzę powodu dla którego msze w kościele miałyby się nie odbywać. przynajmniej w tej chwili.
nie napisałam nigdzie o odwoływaniu standardowych nabożeństw. Nie rozumiem organizowania mszy w konkretnej intencji (miasta... ) o określonej godzinie, gdzie logiczne jest, że prawdopodobnie przyjdzie sporo ludzi, zwłaszcza starszych, które jak wiemy gorzej znoszą chorobę. Celem powinno być ograniczenie zakażeń, a nie sprawianie okazji do jego rozprzestrzeniania. Jak będzie przyjmowana komunia? Czy ksiądz będzie zmieniał rękawiczki przed podaniem hostii?
Ludzie, którzy są mocno praktykujący powinni mieć możliwość uczestniczenia w nabożeństwach w kryzysie. Nie wyobrażam sobie żeby moja babcia nie poszła na niedzielna msze mimo wszystko. A to właśnie osoby starsze są najbardziej narażone, więc może zwiększenie liczby mszy nie jest takim głupim pomysłem. Po każdym nabożeństwie powinni odkażać ławy i inne miejsca siedzące.
takie rozwiązanie nie jest najgorsze. Tylko, czy faktycznie to zadziała, czy ludzie będą przychodzić jak zawsze.
Z drugiej strony nie mogą wpuszczać ograniczonej liczby wiernych. Jak trwoga to do Boga zawsze mówi moja babcia, więc frekwencja może być dość duża. Co w takim przypadku? Jakby kościół był skłonny robić nabożeństwa na otwartej przestrzeni może byłoby lepiej? Przynajmniej jak pogoda na to pozwoli... Ciekawe jak będą dbać o higienę kościoła. Tutaj może być spory problem w ogarnięciu dezynfekcji między nabożeństwami.
U mnie w mieście msze odbywają się 2-3 razy dziennie w różnych intencjach od wielu lat. Także msza w sobotę z tej intencji nie jest żadnym szczególnym wymysłem. Rząd dopiero dziś zarekomendował odwoływanie imprez masowych z tego co czytałam, a jeszcze wczoraj w telewizji słuchałam jak zapierano się, że kampanie wyborcze nadal będą się odbywać po mimo zagrożenia. Zawsze w trudnych czasach wszystkie twarze skierowane są na Kościół a nie na politykę, to tam u władzy powinno szukać stanowczych rozwiązań i deklaracji. No cóż w Kościele na znak pokoju nie powinno się podawać rąk, ale prezydent spokojnie wita się ze swoimi wyborcami, gdzie logika. Myślę, że obostrzenia powinny iść z góry i jeśli będzie epidemia taka jak we Włoszech to powinna ona objąć wszystkie dziedziny życia, a nie wybrane i ludzie też powinni zachować należytą ostrożność, czego patrząc na pełne ulice nie widać.
Moim zdaniem taka msza z taką intencją w dobie zagrożenia zarażeniem się wirusem niestety jest wymysłem. Prawdopodobnym bowiem jest, że ze względu właśnie na taką powszechną i górnolotną intencję na mszę przyjdzie więcej ludzi niż normalnie. Nikt nikomu nie zabrania chodzić do kościoła, ale robienie specjalnych wydarzeń, bo inaczej nazwać tego nie mogę, jest moim zdaniem nie na miejscu. W mojej ocenie niezwykle trudno zachować w kościele środki ostrożności - co z komunią, co ze znakiem pokoju (choć tu ujdzie, w niektórych kościołach kiwa się głową).
Według mojej wiedzy odwołano imprezy masowe, a nie zalecono ich odwołanie, co oznacza, że imprezy spełniające przesłanki z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych nie odbędą się.
Moje oczy są skierowane na politykę, zdecydowanie. A celem jest, żeby nie było właśnie takiej epidemii jak we Włoszech, bo wtedy już pies pogrzebany. Nie osiągnie się tego, jeśli będzie się wszystko lekceważyło. Nie wiem, jak rozumieć pełne ulice, o których napisałaś. Jeśli ktoś nie podlega kwarantannej, to idzie do pracy. Nie dziwi mnie normalny ruch, trzeba funkcjonować, ale myśleć o tym, co jest wokół.