Musiałam dziś załatwić kilka spraw (odebrać i nadać paczkę z paczkomatu), zrobić zakupy w Biedrze i byłam całkiem miło zaskoczona. Na ulicach i cmentarzu praktycznie pusto, przed apteką ludzie grzecznie czekali w kolejce, odstęp między jedną osobą a drugą to ponad dwa metry, w Biedronce też ludzie starali się na siebie nie wpadać, wszyscy na warzywach i owocach używali rękawiczek, w kolejce do kasy odstępy między ludźmi. Przy paczkomacie też człowiek przede mną odbierał paczkę w rękawiczkach. Jedyne co rzuciło mi się w oczy, to że jeśli już ktoś był na ulicach, to w 90% były to osoby starsze...
Dzisiaj jechałam pociągiem, staram się wybierać miejsca z daleka od innych, ale w końcu w przedziale siadła starsza Pani. W pewnym momencie zaczęła tak kaszleć, że nie mogła się opanować. Bałam się, że zaraz się udusi.... Zwiałam z tego przedziału, ale od dzisiaj będę schizować.........
Tacy ludzie chyba mieli co nieco za skóra , więc teraz się podlizują księżom itp.. Jak dla mnie jest dyspensa od chodzenia do kościoła. Jasno powiedziane, kto chce niech idzie kto nie, niech slucha mszy w telewizji!
Nowe rozporzadzenie jest w dzienniku ustaw. Przejrzałam je na szybko, ale nie widzę tam większych zmian w stosunku do poprzedniego. Uszczegolowili kilka kwestii, na ktore wczesniej nie mieli czasu.
Opiszę Wam powrót z Norwegii brata mojego P.
Firma kazała wracać pracownikom do PL jednak nie mieli czym dojechać do Oslo na lotnisko bo firma zapomniała zapewnić im tam dojazd... A do Oslo mieli kilka godzin drogi... Ale jak już się udało to w Pl nie chcieli nikogo wypuścić z samolotu, więc siedzieli w nim kilka kolejnych godzin. Oczywiście wszyscy zostali spisani, a firma zadbała o to, aby powiadomić sanepid, który zapewnił im czas kwarantanny w jednym z akademików kilka km od ich domów. I tu koniec pięknej opowiesci. Na lotnisku ludzi cała masa, wszyscy ściśnięci jak sardynki. Po załatwieniu wszystkich spraw odebraniu bagaży każdy poszedł w swoją stronę. Ludzie wsiadali do MPK, autobusów i pociągów. Wyobrażacie to sobie? Cała masa ludzi z Anglii, Niemiec, Norwegii itd. Oczywiście ekipa pracowników z Norwegii również do akademika, w którym ma spędzić okres kwarantanny musiała dojechać na własny rachunek czyli pociągiem lub autobusem... Aaaa i jeszcze jedno. Wiecie ile czasu maja na stawienia się w miejscu odbywania kwarantanny? 24 h! I teraz pomyślcie sobie ile osób mogli zarazić...
Ciśnie mi się na usta i palce coś takiego: JA PIER*ole!!!!!
Mój stary dziś u mnie był, pojechal na noc. Pracuje w firmie logistycznej, w biurze, więc nie ma kontaktu z kierowcami... Włoch przyjechał tirem. Normalnie go wpuścili przez granicę, normalnie odjechał sobie po zabraniu towaru. Mówił, że nikt mu nie robił problemów z wjazdem do Polski.
Bo dla kierowców ciężarówek nie ma kwarantanny. Wynika to z rozporządzenia.
Tak samo jak to, ze kwarantanna rozpoczyna sie od dnia następnego po przyjeździe do Polski.
Owszem, rzad dziala. Ale regulacje sa tak dziurawe, ze mozna by w nie wsadzic słonia. Albo cale stado.
No właśnie to jest tak niedopracowane mocno... Do sanepidu nie idzie się dodzwonić... O ile firmy zgłaszają swoich pracowników, to już osoby, które wracają z wakacji itd mają to gdzieś, a potem chodzą jakby nic się nie stało po sklepach, na spacerki itd...
Ich dane powinny zostac spisane na lotnisku i przekazane do sanepidu przez organy. To dziala automatycznie. Przynajmniej powinno w teorii. Nie wiem, jak jest w praktyce. Ale na grupach podrozniczych czytalam, ze maja potem ludzie wizyty policji (nie wszedzie ofc, zalezy pewnie od mozliwosci), nawet mops dzwonil, czy nie trzeba zakupow zrobic. Teraz jest tez akcja, ze podstawiaja pod lotnisko autobusy i mozna skorzystać chyba ze specjalnych relacji pociągów w ramach biletu. Tak przynajmniej pisali na tych grupach. Co nie zmienia faktu, ze nie kazdy z lotniska w wawie pojedzie do domu autem. Tylko np pol Polski przejdzie pociągiem. No sa mankamenty. Z drugiej strony jak to inaczej rozwiązać? Prywatny dowoz pod dom? Oboz dla przyjezdnych w wawie?
Wczoraj byłam w pracy ostatni raz w tym miesiącu, szefowa zamknęła pracownię, bo większość gabinetów stomatologicznych się pozamykało. Uważam to za bardzo rozsądne. Do końca miesiąca jestem na urlopie, ale co będzie od kwietnia to nie mam pojęcia.
U mnie w mieście większość sklepów pozamykana, choć rzeczywiście w Castoramie widać dużo ludzi. Ogólnie widać że sytuacja nie est bagatelizowana, każdy przestrzega odległości, choć niewiele osób widziałam do tej pory w maseczkach, ale to może dlatego, ze raczej nie chodzę po mieście.
No niestety ludzie mają takie podejście. U mnie w sklepach przewija się mało ludzi zazwyczaj, ale ostatnio ktoś na spotted narzekał, że w Kiku było masa osób, a pracownice z katarem siedzieli. Brat mojej koleżanki wie, że mój jest uziemiony na dwa tygodnie, to i tak ostatnio chciał przyjść, bo jak stwierdził on ma wy*****e na to 😡. Nic mu będzie, a zresztą nie obchodzi go czy się zarazi.
Niestety też spotykam osoby, które mają wywalone, bo są młode i jakoś to przejdą. Ale mają przecież rodziców, dziadków, którym mogą zagrozić zarażeniem. Ciężko to wytłumaczyć niektórym. Na szczęście takich przypadków nie jest dużo..
Może dlatego że próbki wożą gdzie indziej bo w Warszawie chyba nie działa to laboratorium ?
Ja nie wiem czy ludzie nie widza co się dzieje we Włoszech , ile jest zgonów .. Nie rozumiem jak teraz sobie można tak chodzić jakby nigdy nic i robić zakupy