Jak chodzi o tych łasych na kasę, to kilka miejscowości dalej jest ksiądz, który jeździ Insignią, co roku zmienia na nowszy model, ale ciągle zostaje przy tym samym kolorze, kto się nie zna, nie wie że co roku funduje sobie nowe autko... W dodatku co chwile chce zbierać koperty.
A jesli chodzi o chowanie sie przed księdzem to w mojej patologicznej rodzinie, z którą już dość długo nie utrzymujemy kontaktu, były przynajmniej 2 takie sytuacje:
1. Dziadek się chował, ale ewidentnie ma cos wiekszego na sumieniu bo kościoła też się ima ;P
2. kochanek mojej ciotki XD moja ciotka mieszkała przez bity rok z mężem, synem i... kochankiem. na szczęście się rozwiodła, z ciotką się nie odzywamy, a ten pan mąż to jak członek rodziny. a kochanek, szkoda gadać
U nas był ksiądz, który miał jeden samochód do jeżdżenia po wioskach, a drugi na wyjazdy służbowe. ten drugi oczywiście był lepszy...
A czy u Was księża też śpiewają kolędy i każą Wam je śpiewać? Ja zawsze się peszę, bo mój głos nie nadaje się do śpiewania, nawet kolęd
Inny ksiądz zawsze sprawdzał zeszyty od Religii
U mnie w domu akurat nie, ale slyszalam, ze u nas ksieza wolali, ze na ocieplenie kosciola ktos dal malo albo wcale nie dal. U jednej babki, ktora ma dwojke dzieci, w tym jedno niepelnosprawne, maja postawiony malutki domek, ale zejdzie im dlugo zanim wykoncza i pojda tam mieszkac ksiadz mowil, ze jak ma w Niemczech to sa dobie radza, a na kosciol by trzeba dac
U mnie zależy, który ksiądz chodzi. Niektórzy są spoko do pogadania, nawet obrazek mi da hahah a proboszcz to wypytuje o wszystko, kiedyś tata był w pracy i nie mógł uczestniczyć w kolędzie, więc ciągle się pytał czy na pewno jest wszystko w porządku u nas a jak miał wychodzić to tak wolno, żeby mu tylko kopertę dać..
U mnie zazwyczaj wygląda to podobnie jak opisała to @Allexa32 (nie wiem swoją drogą czy już się kiedyś z Tobą zgadzałam na forum, ale jak nie to piona!:good
W sumie u mnie w domu bywało tak, że sama przyjmowałam księdza po kolędzie, albo z młodszym bratem. Pamiętam jak kiedyś w zimie nie przyjechałam do szkoły, a potem wszyscy sobie żartowali, że musiałam księdza przyjąć.
Sama wizyta zajmuje kilka minut, ksiądz wpadnie, poświęci, pomodli się, porozmawia chwilę, zanotuje w zeszycie, weźmie kopertę (albo i nie weźmie) i leci dalej. Teraz trochę obawiam się kto przyjdzie bo zmienił się ostatnio proboszcz u mnie w parafii i mam nadzieje, że to nie on do mnie zawędruje albo że jednak mnie nie będzie.
Jeszcze słówko na temat słynnej "koperty". Jeśli sprawia wam to taki ból lub jest niezgodne z waszymi przekonaniami to nie widzę sensu żeby dawać kasę. W innym wypadku chyba nic się nie stanie jak raz na rok dacie coś na parafię? Nie wiem jak u was, ale u mnie ta kasa przede wszystkim idzie na długi związane z remontami kościoła, ogrzewaniem itp. Przecież na tym korzystają wszyscy parafianie, a nie tylko księża
U nas od kilka lat w księżmi panuję koleżeńskie stosunki, więc oczywiście każdego przyjmujemy i nawet obiad jemy razem (do dziś pamiętam, jak kilka lat temu moja mama obudziła cały dom o 6 w sobotę bo robiła ciasto dla księdza ). Kopert też nigdy od nas nie chce, ale mama i tak wciska. Jakiego księdza mam we Wrocławiu to nie wiem, bo dzisiaj była kolęda, ale nie zdążyłam niestety. W sumie zastanawiałam się, co by zrobił, gdybym nie dała mu koperty, jak moja siostra zaczynała studia i chciały przyjąć księdza, ale powiedziały że nic nie dadzą bo nie mają, to ksiądz nie przyszedł
U mojej cioci na wsi jest taki ksiądz. Do tego lubi sobie wypić więc co niektórzy podczas wizyty częstują go czymś "na rozgrzanie" ;/ gdy odwiedza domy na końcu wsi to już potrafi być nieźle wstawiony ;/ ksiądz to też człowiek ale myślę, że sutanna do czegoś jednak zobowiązuje. No ale na szczęście to odosobnione przypadki i większość księży to naprawdę fajni ludzie z powołaniem, przynajmniej ja takich znam
U mnie koperta idzie dla księdza właśnie... Na remont Kościoła, wymianę czegoś itd są oddzielne składki i to nie małe, więc...
Ogólnie mi to nie przeszkadza, że bierze te pieniądze. Tylko wkurza mnie takie wypominanie, że za mało itp... Każdy daje tyle ile może, a ten dziad i tak narzeka...
U mnie w parafii na szczescie sa normalni ksieza, ktorzy nie ciagna od ludzi pieniedzy. Chcesz - dasz, nie chcesz - nie dasz. Ksiadz przychodzi, pokropi dom, posiedzi, pogada chwile z kazdym z rodziny i obchodzi sie bez wiekszych sensacji. Rok temu byl u mnie ksiadz, ktoremu mama dala na koniec koperte i nie chcial jej przyjac, mowil, ze nie zbiera. Mama mu to wcisnela i powiedziala "ksiadz jest mlody, kupi sobie cukierki". Sama chodze po koledzie spiewac koledy, bo jestem w zespole parafialnym xd
Od razu zaznaczę - studiowałam na wydziale teologicznym i dzięki cudownym to wykładom nt. historii kościoła, etyki, itd mam uraz do kościoła i księży.
Mieszkam z rodzicami więc jestem skazana na wizytę, chociaż możliwe, że i rodzice będą to mieć gdzieś.
Rodzice dają co łaska, ja mam to gdzieś, z mojego konta złamanego grosza nie dostanie, za to pranie mózgu, które się na teo odbywało. Poza tym - jak można tak przyjść i komuś wypominać, że za mało? A może cennik niech jeszcze wystawi.
U mnie co roku jest to samo, już to do znudzenia przerabiam:
1. "Ty chyba tutaj do gimnazjum nie chodzisz nie kojarzę Cię"... no spoko, ja też nie kojarzę, abym chodziła do gimnazjum/podstawówki/przedszkola/liceum/ na studia tym bardziej bo olewam.
2. A więc Dominika, o przepraszam Dominik, i to przez C. A dlaczego tak? - Bo jakiś koleś od państwa się walnął i źle wpisał. W sumie ja się dziwię, że się nie przyczepił np. nazwiska matki, nazwiska ojca, gdzie pracuje ojciec i czemu nie chodzę do kościoła.
Ostatnio prowadziłam dyskusję z rodzicami na ten temat. Kolędę mam w piątek i powiedziałam rodzicom, by nie przyjmowali księdza. Mój chłopak jest bardzo wierzący jak cała jego rodzina i przyjmują księdza chociaż niezbyt chętnie. Ostatnio nawet usłyszałam od niego, że on wierzy w Boga, a nie w księdza i gdyby on mógł zadecydować czy przyjmuje księdza to by tego nie robił. Jestem tego samego zdania, bo ksiądz przychodzi, niby zatroskany, pyta jak sobie radzimy, co się u nas dzieje, ale tak naprawdę głównym celem w tych wizytach nie jest poswięcenie domu, a przyjscie po kopertę no i nie oszukujmy się. Niby ksiądz niechętnie przyjmuje, co roku ten sam tekst, a to że nie trzeba, a to czy nam starcza itp. ale wychodząc robi to powoli, by zdążyć mu ją wręczyć... Żenada