Dresscloud Café
Strona 1038 / 2245
U nas w pracy na 2k pracowników jest bardzo mało toalet. Mój dział liczy 400 osób i mamy do dyapozycji 4 toalety damskie i 4 męskie. 200 osób na jednej zmianie, to jedna toaleta dla 50 osób. Mama mnie nauczyła, że zawsze przed skorzystaniem z toalety mam myć ręce i zawsze po. Robie tak od dziecka. W toalecie publicznej myję ręce dwa razy i nie dotykam już klamki. Jak mamy ręczniki (wiadomo, że nie mamy) to owijam rękę w ręczniki i tak otwieram drzwi do toalet, a potem do kabiny. Jak nie mamy ręczników to potrafię siłować się z klamką, żeby ją opuścić łokciem, pociągnąć i stopą złapać drzwi - taaaaak, wygląda to komicznie. Zrobię swoje, wychodzę normalnie i poraz kolejny szoruję dłonie dwa razy. W pracy są nieliczne osoby, które myją ręce, miałam już sytuacje, że dziewczyna wyszła z toalety, poprawiła włosy w lustrze dłońmi, przetarła dłonią pod nosem i wyszła. Nie stara kobieta, nie jakaś niezadbana. Ładna, młoda dziewczyna. Jestem przełożonym tych ludzi i często pomagam im w razie kłopotów przy pracy, jestem wtedy zmuszona dotknąć myszki czy klawiatury, którą dotykali oni. Od razu idę umyć ręcę, czasami aż mi się zbiera na wymioty, jak wcześniej spotkałam tą osobę w toalecie i wiem, że tych rąk nie myje.
Mam straszną schizę na punkcie czystości rąk, mogę myć 50 razy dłonie, zanim wezmę coś w ręke, a co potem ma trafić do ust. Jeżeli siadamy do posiłku, a ja mam dotknąć cokolwiek, butelke wody, pilota, przesune dłonią po stole - idę znowu umyć ręce, ZAWSZE.
Ja zauważyłam w byłej pracy , ze większość facetów nie myje dłoni ..
Ja kiedyś słyszałam właśnie , ze powinno się myć ręce tez przed skorzystaniem z toalety .
Tez zawsze przed jedzeniem muszę umyć ręce , koniecznie
Zwracałam. Nic to nie daje. Co najwyżej usłyszę "rządź się u siebie", czy coś w tym stylu jak już bywało.
To ja tak mam z myciem rąk przy robieniu obiadu. Przeważnie w większości przypadków, gdy się biorę za obiad mój ma coś do zrobienia w sprzętach i zawsze jest przynieś, podaj... Mnie to czasem aż skręca, ale sama go tego niestety nauczyłam. Lubię mu pomagać, ale nie jak robię obiad. Wtedy milion razy chodzę myć ręce. Dobrze, że umywalkę mamy na wyciągnięcie ręki.
W sumie zaczęłam go trochę brać pod włos i jak mówi, żeby mu przynieść coś mówię "a gdzie 'proszę Kochanie, możesz mi przynieść...?'" i powiem, że to działa, albo woli przynieść sam albo powtarza swoimi słowami. I już nawet się nie focha, że tak mówię, bo na początku się fochał, że każe się prosić i ładnie do mnie mówić.
No ale nie zmienia to faktu, że ciągłe mycie rąk jest denerwujące i tak przy obiedzie muszę je często moczyc, bo czy umyć jakieś naczynie już nie potrzebne czy coś, a tu weź podaj jeszcze w międzyczasie jakiś śrubokręt czy coś...
Np. na produkcji nie mycie rąk to chyba standard, niby mama też na to zwraca uwagę, że brudasy i w ogóle, ale sama tak czasem robi, może już teraz nie, ale kiedyś nie myła rąk. Też jak robiłyśmy w piekarni to niektórzy nie myli rąk, a jak myli to albo bez mydła, albo faktycznie tylko "obtoknęli" ręce raz dwa.
Też tak mam, zawsze przed jedzenie muszę umyć ręce, nie wiem ważne, że 5 minut zanim czesniej je myłam. Bardzo dużo razy myje ręce z ciągu dnia.
Jak jeszcze mieszkałam u mamy to lunatykowałam i chodziłam do łazienki umyć ręce po kilka razy w nocy 😂
No może w centrach handlowych i w innych miejscach publicznych pojawia sie w koncu mydła. W Tajlandii, dla niektórych trzeci świat, w centrach handlowych i w miejscach uczęszczanych stały pojemniki z płynem do dezynfekcji.
Ja zawsze jak wchodzę do domu to myję ręce. I Młodą uczę tak samo. Kiedyś, Młoda mnie okłamywała, to mówiłam "daj powąchać" (czy pachną mydłem) to skapnęła się że ze mną nie wygra i teraz już zawsze myje.
I dobrze, wszyscy powinni uczyć dzieci higieny. Nie tylko podczas epidemii..
Wczoraj przejeżdzałam przez moje rodzinne miasto i w centrum zobaczyłam skrzynkę z książkami. To chyba na zasadzie tego, że ktoś zostawia książkę i każdy może ją sobie "wypożyczyć". Słyszałam o tym w większych miastach, aż mi się ciepło zrobiło na sercu, jak to zobaczyłam w moim maleńkim miasteczku najfajniejsze było to, że przy budce szperał pan i wybierał coś dla siebie!
U nas też to jest wokół Jeziórka. 2 chyba te skrzynki stoją.
Od tyłu to wygląda jak radar i jak burmistrz na FB pokazywał od razu po zainstalowaniu to się śmialiśmy, że to radar dla biegających, żeby za szybko nie biegali
Ale fajny pomysł z tymi książkami.
Świetny pomysł , przeważnie przeczyta się książkę i później zdobi tylko biblioteczkę . W każdym mieście powinno być coś takiego
Właśnie mieliśmy próbę alarmu przeciwpożarowego w naszym biurowcu - jest śliczna pogoda i słoneczko, więc przynajmniej się przewietrzyłam .
The Ultimate Capsule Closet, czyli Kapsułowa Szafa - stosujecie u siebie? Jak się za to zabrać?
Mam tyle ubrań, których szkoda mi wyrzucić, a większośc w bardzo dobrym stanie, ale to nie najnowsze kolekcje, przy czym raczej dość uniwersalne kroje, więc nikt ich nie kupi, nawet za "grosze", bo nie robią efektu "wow".
Chciałabym jakoś uporządkować swoją garderobę, ale nie wiem, od czego zacząć. Trudno mi zdecydować czy wolę sweter ten czy tamten, spodnie te czy inne itd. . Mam chyba ze 20 spódnic, a chodzę w spódnicy może raz w miesiącu, od święta. Ale lubie mieć dużo, żeby mieć wybór
Poradźcie, bo mimo dużej pojemności szaf, wszystko mam ściśnięte, a i tak we wszystkim nie chodzę.
Minimalizm teraz w modzie, więc myślę, że uniwersalne kroje chętnie znajdą nowych kupców ja wymieniam albo oddaję, nigdy nie wyrzucam. Zawsze można oddać do domu pomocy społecznej, samotnej matki, schronisk dla bezdomnych czy charity shopów (najlepiej najpierw zadzwonić, bo nie wszyscy zawsze mają zapotrzebowanie). Mnie czeka sezonowy przegląd szafy, chyba zrobię to w weekend lub po. Już się nie mogę doczekać, ile ubrań pójdzie dalej .