A ja jeszcze nie wyszłam z szoku po telefonie z Poczty Polskiej. Przed chwilą zadzwonił do mnie Pan z prośbą o prawidłowy adres, po podaniu okazało się, że to ten sam co na paczce od jednej z Was. Natomiast Pani listonoszka twierdzi, że nie ma takiego adresu i pytają jak do mnie dotrzeć. Czyżby na poczcie nie mieli internetu , żeby sobie wątpliwy adres wrzucić w google maps? Masakra.
Może nie mają, my np. Na sklepie nie mamy dostępu do internetu, a swojego prywatnego nie mam ochoty zużywać na to, że ktoś np. Mi nie podał danych firmy do nipu.
Kurcze, strasznie dziwne. Blok stoi tutaj ponad 40 lat i dotąd listy i paczki docierały bez większych komplikacji.
na razie nie mam presji finansowej, jestem u rodziców, więc szukam czegoś co mnie interesuje, w zawodzie.
a mi to, że siedzę w domu, często nie wiem co ze sobą zrobić i chciałabym chociaż mieć jakieś realne, systematyczne zajęcie
Totalnie rozumiem co czujesz, mam to samo. Czuje totalnie jakby te 5 lat studiów nie miało sensu. Pracy zaczęłam szukać w czerwcu, a dalej nic. Mi się po prostu nudzi, nie wiem co mam ze sobą zrobić, nigdy nie siedziałam tyle czasu w domu, w każde wakacje pracowałam, a teraz jedna wielka lipa.
Mam tak samo Nie poszłam na magisterkę i nie czuję, że robię źle, ale przez to nie wiem co teraz zrobić ze swoim życiem. W Rzeszowie nie ma żadnych ofert... Chciałam coś działać z fotografią, ale szukają tylko fotografa do robienia zdjęć części samochodowych na aukcje
Ja szukałam pracy od maja/czerwca i dopiero teraz udało mi się znaleźć pracę w gastronomii. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale lepsze to niż nic.
ja w tamtym roku skończyłam studia ale wiedziałam, że marne są szanse na znalezienie pracy w zawodzie ale próbowałam. Obroniłam się w czerwcu a w sierpniu poszłam pracować do Wojasa bo jakbym miała czekać na pracę marzeń to pewnie do starości bym się nie doczekała. Zanim zatrudnili mnie w Wojasie składałam milion innych cv do różnych sklepów i się nawet nikt nie odzywał choć już miałam jakieś doświadczenie w sprzedaży z prac wakacyjnych. Już po tych dwóch miesiącach łapałam doła że nawet do sklepu mnie nie chcą Teraz minął już rok i z pracy jestem zadowolona choć nie jest to jak wiadomo praca marzeń.
Totalnie nie ogarnęłam wydatków w sierpniu, do tego leczenie szynszyla... musiałam zasilić się gotówką z konta oszczędnościowego i okropnie się z tym czuję.
Młoda źle się czuje (ból gardła i katar) zarejestrowałam ją dziś do lekarza na popołudnie. Przed chwilą dzwoni do mnie pani doktor i mówi że: nie przyjmie nas bo ma za dużo dzieci zdrowych do przyjęcia (tj do szczepienia).
Czyli rozumiem że stan zdrowia ZDROWYCH dzieci, jest dla lekarza ważniejszy niż stan dzieci chorych? Czy tylko dla mnie to jest pozbawione sensu? 🤔
Czyli mam Młoda nadal wysyłać do przedszkola w złym stanie (podejrzewam u niej angine ale nie mam pewności) bo nie mam jej z kim zostawić.
Ja tak samo. Wróciłam do Polski, bo ta agencja mnie dobijała, miejscowość gdzie mieszkaliśmy i patologiczni ludzie, którzy chodzili o 3 nad ranem po hotelu i się wydzierali. Wróciłam i szukam pracy, ale tu nic nie ma. Jak się coś pojawia, to biorą po znajomości, albo jak ktoś ma doświadczenie. Ja co prawda pracowałam w Tesco, ale ostatnio babka stwierdziła, że za krótko No i u mnie jest tak, że pierwsza lepsza robota, albo żadna. Żeby znaleźć pracę, którą chociaż trochę będzie się lubić i żeby ludzie byli normalni, to już było by super, ale tu tak nie ma. Pracowałam na hotelu, to mnie ta praca tak dobijała, ludzie i szefowa, która traktowała ludzi jak niewolników. No oczywiście moja mama stwierdziła, że trzeba zęby zacisnąć i dalej pracować, bo w każdej pracy trafi się menda.