Kulturalne narzekanie na rzeczywistość! Uwaga - zawiera offtopy!
Strona 1197 / 2892
To ja się maluję ale mam już wyrobiony sposób jak zakładać ubrania, żeby ich nie pobrudzić. Pochylam głowę do przodu i rozpuszczam włosy tak jakbym chciała związać kucyk pod brodą, a później zakładam lub ściągam ubranie tak, żeby sunęło po włosach nie dotykając pomalowanej buzi. Działa
Dobry patent 😁 Ja ostatnio przez te maseczki się nie maluję, więc nie mam z tym problemu, ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek ubrudzilw ubrania podkładem. Niestety jak miałam jeszcze swój sklep z odzieżą używaną to niemal codziennie znajdywalam na wieszakach ubrania brudne od podkładu, albo smierdzące potem 🤢 Jako, że ubrania miałam używane, to po prostu zabierałam je do domu i prałam 🙄
Pamiętam jak kilka lat temu pracowałam w New Yorkerze i przyszła partia ciemnych zamszowych płaszczy, które wszystko farbowały. Przy rozkładaniu ich z dostawy całe ręce miałyśmy zafarbowane na czarno. Nasza kierowniczka zarządziła, że mamy pościągać wszystkie zawieszone metki i każda z nas zabierze kilka sztuk do domu, żeby je wyprać. Później miałyśmy przynieść je z powrotem, jeszcze raz pozawieszać metki i wystawić na sklep. Jeden taki płaszcz kosztował ok. 240 zł. Wyobrażacie sobie jaki absurd? Od kiedy pracownicy mają w domu prać wadliwą partię ubrań, zresztą były zamszowe więc mogłyśmy je przypadkowo zniszczyć, a za to pewnie byłaby odpowiedzialność finansowa. Koniec końców ten sprytny pomysł z praniem w domu upadł, partia chyba została odesłana
O kurde... Pracowałam w sklepie, miałam szurnięta szefowa ale Twoja swoim pomysłem pobiła moją 😂
@vianna pracowałam w pralni chemicznej i często pracownicy z ekskluzywnych butików przynosili nam ubrania do prania po klientach. Odpinali przy nas metki za kilka godzin przychodzili po nie, ale żeby do domu zabierać i prać. W życiu bym się nie zgodziła dobrze ze ten pomysł upadł.
CO W OGÓLE?!
Ja też zawsze uważałam i jeśli byłam pomalowana to wyczyniałam cuda, byleby ciuszka nie pobrudzić.
Przestałam czuć potrzebe chodzenia do galerii pare lat temu (kiedyś na studiach zawsze po wypłacie chodziłam z mamą raz w miesiącu na zakupy), a takich rzeczy z sieciówek nie mam kupionych od bardzo, bardzo dawna. Ja się zraziłam po tym, jak koleżanka pracując w którymś sklepie LPP, nie pamiętam czy to był cropp czy house dostała świerzba. I ja wiem, że to nie wina sklepu, ale mimo tego mam w głowie, że przymierzalnie nie są pucowane codziennie, że te ciuchy mierzone są przez tabuny ludzi i jakoś tak... źle mi z tym psychicznie. I wiem, że zamawiając online też mogę dostać ciuchy zwrócone i kilka razy mierzone (zawsze wącham strategiczne miejsca zanim zmierzę i sprawdzam, czy nie jest brudne), ale wmawiam sobie, że te ciuchy leżały w magazynie i czekały na mnie.
Nigdy nie zapomnę jak byłam kiedyś na kasie w Realu i na te taśmy było kładzione wszystko. Panie kładły nawet majtki. I ja wiem, że portki się pierze, wszystko się pierze od razu po zakupie, ale na tej taśmie wcześniej były narzędzia, płyny chłodnicze, wędliny, ryby, a potem takie majcioszki. No fuj. Drugim razem jakaś Pani na taśmę rzuciła bułki, luzem.
O to, to, to! Ja z tego powodu w ogóle nie używam gotówki. Jeżeli z jakiegoś powodu muszę ją mieć, myję ręce milion razy, Pieczywo kupuję zazwyczaj takie pakowane, fit chlebki . a jak mam ochotę na kajzerkę czy zwykły chleb to tylko w piekarni, gdzie podaje mi go sprzedawca. Kupowanie pieczywa w markecie mnie przeraża
@Marudziara o tak! Pieniądze są straszne zwłaszcza takie ciepłe i wymiętolonez fuuuuj!
Ja ostatnio kupowałam w piekarni chleb, zawsze kupuje rano przed pracą, w większej ilości, bo sobie mrożę.
I weszłam zaspana do sklepu, nowa młoda dziewczyna siedzi w telefonie i coś pisze. Odłożyła telefon i zapytała co potrzebuję. Więc ja proszę o jeden wieloziarnisty krojony, jeden kukurydziany, i tak dalej... i tak patrzę na jej ruchy, zawsze wszystkie panie w tej piekarni zakładają rękaiwczki jednorazowe. I zaspana tak się przyglądam, podaje kolejne produkty, które chcę i po chwili się zorientowałam, że laska nie ubrała rękawiczek. I pyta się mnie "czy coś jeszcze" to ja bez namysłu "tak, poproszę wszystko raz jeszcze, tylko w rękaiwczkach", popatrzyła na mnie jak na idiotkę i stwierdziła, że ma ręce czyste tamte chleby odłożyła i wszystko przygotowała raz jeszcze, w rękawiczkach.
Przypomniało mi się jak podczas pracy w Biedronce, rozkładając wypieczone pieczywo zwróciłam uwagę babce około 50 lat, żeby założyła rękawiczkę. Ona do mnie skoczyła z wyzwiskami i tekstem, że musi czuć jakie to pieczywo, a przez foliówkę tego nie poczuje...
Czytając o wybieraniu pieczywa nie zakładając rękawiczek przypomniał mi się incydent z czasów kiedy pracowałam w markecie. Otóż przyłapałam klienta jak ugryzł pączka i odłożył go z powrotem ...
marzę o własnym mieszkaniu by w końcu przestać użerać się z lokatorami ehhh....
Mój pies zjadł kolejne dwie gąbeczki blend it... jak tylko zostawię na pół minuty gdzieś w jego zasięgu, z całą pewnością zniszczy Nie wiem nawet które to już... Plus jest taki, że dzięki temu przerzuciłam się z BB na blend it .
u nas na klatkę od czasu do czasu dostaje się bezdomny i sobie śpi na półpiętrze... nie znoszę też smrodu fajek na klatce, w windzie... również marzę o czymś własnym!
dziewczyny pracowałam swego czasu na zakładzie piekarskim i jakie tam cuda są to tylko sie smiać albo czasami sanepid wzywac