jestem tolerancyjna w stosunku to "niekonwencjonalnych" związków (co kto lubi ...nie moja sprawa, póki nie ingeruje to w moje życie )....jednak bardzo restrykcyjnie podchodzę do dzieci w kontekście związków homoseksualnych, tutaj jestem totalnie na NIE
A zgodne z naturą ludzką jest porzucenie własnego dziecka, zostawienie go samego na pastwę losu, bicie, znęcanie się, poniżanie? Wiecie ile jest na świecie dzieci, które nigdy nie usłyszały, że ktoś je kocha? Dzieci, które potrzebują ciepła, miłości bardziej niż nowego Iphone? Dzieci, które nigdy nie poczuły ciepła osoby dorosłej? Które czują się niekochane i niepotrzebne? Które chcą się zabić, bo nie widzą sensu swojego istnienia? Bo nikt ich nie pokochał... jeśli taką miłość mogą im dać pary homoseksualne, to dla mnie liczy się dobro dziecka, a nie jakieś dziwne przekonanie.
Moim zdaniem lepiej 2 mamy czy dwóch ojców i żyć w normalnych warunkach, niż nie mieć co jeść, być bitym przez rodziców, którzy zamiast dziecku na jedzenie wolą ostatnie pieniądze przepić.
Trochę dziwne rozumowanie... Równie dobrze w homo rodzinach mogą tworzyć się patologie, nie tylko w tradycyjnych, gdzie jest mężczyzna jako ojciec i kobieta jako matka...
@lichee a kto powiedział, że nie? W każdym środowisku jest patologia. Odnoszę się tylko do tego, że Ty od razu skreślasz pary homoseksualne jako rodziców, bo "przecież to niezgodne z naturą ludzką", ale moim zdaniem w wychowaniu dziecka ważniejsze jest coś więcej niż natura ludzka.
Niemniej jednak, nie uważam, że pary homoseksualne posiadają coś, czego para hetero nie ma. MOIM ZDANIEM, dziecko potrzebuje wzorca zarówno kobiety jak i mężczyzny.
@lichee okej Idę Twoim tokiem myślenia. Ja wychowywałam się bez ojca, w takim razie coś ze mną nie tak? Bo nie mam "męskiego" wzorca?
Również połowe życia wychowywałam się bez ojca... Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale uważam, że to odbiło się na moim życiu w pewien sposób.
Nawet nie, że uważam, tak po prostu było
Niestety, ale nie tylko ja jestem tego przykładem.
@lichee rozumiem Ja jednak nie mam takiego poczucia. Jestem takim samym człowiekiem, jakim byłabym wychowując się z ojcem i matką
Tego nie wiesz bo skąd?
Patrząc również na mojego brata mam takie samo zdanie, a może i nawet gorzej sie to na nim odbiło.
trochę z tymi wzorcami to na opak czasami - ja miałam oboje rodziców, ojca prawie w ogóle w domu nie było, później jak byłyśmy nieco większe również i mama zaczęła więcej z tatą pracować i oboje tyrali, oczywiście też często jeździłyśmy z nimi pomagać czy po prostu tam być z nimi bo prowadzili własną działalność choć szkodliwą dla dzieci, ale wracając do tematu to może pod względem wyznawania niektórych wartości akurat dobrze mnie wychowali, ale poza tym jeśli o zachowanie nie miałam w nich dobrego wzorca. Ciągłe kłótnie, wojny, mnie mama bardzo długo biła (do gimnazjum), byłam wyzywana, ciągle ja wszystko musiałam robić, sprzątać, zajmować się młodszą siostrą (7lat) - gdyby nie mój facet to pewnie źle bym skończyła. Nie dbała bym o siebie i mogła bym dużo gorzej skończyć. Niestety moi rodzice nie należą do czyścioszków - był nawet okres, że mogłam się kąpać tylko raz na tydzień, bo chcieli tak oszczędzać niby szambo.
Więc nie ważne czy wzorcem jest ojciec czy matka. Jak daje zły przykład to nie ważne czy jest kobietą czy mężczyzną nic nie zmieni.
Nawet w na pozór "normalnej" rodzinie może nie być fajnie (a z zewnątrz nigdy nikt nie podejrzewał, że mamy jakieś problemy póki nie próbowałam ze sobą skończyć i musieliśmy całą rodziną do psychologa chodzić.
Mój facet wychowywał się w domu dziecka, bo matka się stoczyła i zabrali jego i rodzeństwo. A jest naprawdę normalnym, dobrym facetem. Często mi przykro jak opowiada jak jego znajomi z bidula skończyli czy nawet patrząc jak jego rodzeństwo żyje.
Wpływ też ma środowisko w jakim się dziecko obraca. W zasadzie to wszystko ma wpływ, więc nie ma co zwalać winę na rodziców.
Czasami też rodzice są ok, a dzieci wyrastają na bandziorów.
Mnie tylko martwi to że dzieci mają w środowisku przerąbane gdy mają rodziców tej samej płci. Mało osób to niestety toleruje. Choć z drugiej strony każdego mogą spotkać nieprzyjemności z różnych powodów. Nie ma reguły i można tak w kółko polemizować na ten temat co ma wpływ, itp.
Ale jeśli mam być szczera to nie chciała bym mieć rodziców tej samej płci.
dla dzieci to jest BARDZO trudne, szczególnie w środowisku rówieśników...niestety mam na to kilka dowodów - jeden w rodzinie męża, inne wśród znajomych
No i ja rownież jestem biseksualna, odkąd pamietam podobały mi sie kobiety i nawet byłam w takich związkach, ale moj obecny facet kompletnie tego nie toleruje.
no właśnie dla dziecka taki związek rodziców jest najtrudniejszy - a najgorsze jest, że takie pary nie rozumieją tego i na siłę próbują uszczęśliwiać dzieci.
nie znam takich rodzin osobiście, ale wystarczy mi to co widzę w tych różnych programach i z tego co nauczyłam się w życiu jak ludzie potrafią być nietolerancyjni
oczywiście jeśli dziecko ma mocną psychikę to zniesie to, ale i tak to przykre gdy ktoś wytyka Cię palcami bo masz rodziców takiej samej płci. nie chciałabym być na miejscu takiego dziecka. wiem jak mnie bolało gdy inni mnie wyzywali bo jestem gruba, aż się boję co się czuję gdy szydzą z Ciebie bo masz "innych" rodziców.
Naprawdę Polacy nie są na takie rodziny gotowi. Jesteśmy 100 lat za murzynami jak to mama mówi.
a obecny wie że jesteś bi i akceptuje to? bo skoro nie toleruje to może też dziwnie Ciebie odbierać... ale jeśli Ciebie akceptuje, że jestes bi to czemu miałby nie akceptować innych?
Ogólnie mam wrażenie, że niektórzy faceci się kryją z tolerowaniem takich związków, bo inni będą go postrzegać za jakiegoś mięczaka, czy "pedała" - tylko mi się tak wydaje?
Ja jestem bardzo tolerancyjną osobą i nie przeszkadzają mi osoby, które są homo lub bi - seksualni, ponieważ to tacy sami ludzie jak cała reszta "normalnych". To, że chcą mieć dzieci i ślub też jest dla mnie normalne, ponieważ każda/każdy z nas nie wyobraża sobie by w jego szczęśliwej rodzinie zabrakło tej cząstki, która sprawi, że będziemy "pełną" rodziną. Gdy ludzie się kochają i są pewni, że chcą być do końca życia ze sobą to też jest normalne, że chcą sformalizować to, choć przecież w zasadzie to nic nie zmienia.