Wybierając peelingi stawiam na te cukrowe w słoiczku, ale czasami zerknę też na coś innego i tak było w przypadku peelingu pod prysznic Fruity Fantasy z Balea. Wiedziałam, że nie będzie to jakiś mocny zdzierak, ale zapach sprawił, że musiałam go mieć. Aromat jest śliczny, owocowy, naturalny, aż chciałoby się go zjeść. Peeling umieszczony jest w tubie z miękkiego plastiku, łatwo można wydobyć odpowiednią ilość produktu. Konsystencja jest żelowa z małymi drobinkami. Efekt złuszczenia jest bardzo delikatny, krzywdy się nim nie zrobi, spokojnie można go używać codziennie. Żel dobrze oczyszcza i odświeża skórę. Polubiłam go i trochę szkoda, że to edycja limitowana.
Zobacz post
Balea peeling pod prysznic.
Opakowanie to pomarańczowa, miękka tubka z zamykaniem na zatrzask.
W nim znajduje się kosmetyk o dość wodnistej konsystencji z delikatnymi drobinkami peelingującymi. Peeling jest na tyle delikatny, że podczas mycia się z nim nie czuje efektownego zdzierania, ale po spłukaniu efekt jest widoczny. Skóra jest miękka, gładka, a nawet bym powiedziała, ze delikatnie nawilżona. Za co odpowiedzialność ponoszą olejki zawarte w produkcie.
Niestety podczas nakładania na skórę dość spora ilość trafia do wody, przez co nie jest on tak wydajny jak bym chciała.
Zapach jest bardzo przyjemny, wyczuwam w nim nutę pomarańczy oraz coś delikatnie słodkiego jak kwiat.
Ten fakt sprawia, że korzystanie z niego staje się jeszcze przyjemniejsze.
Cieszę się, że się skusiłam na niego i mogę go przetestować, bo jest to całkiem fajny produkt. ☺️
Podobne produkty
