1 na 3 Użytkowniczek poleca ten produkt


Opis produktu

Witamina C & Olej z passiflory & Witamina E
Formuła lekkiego olejku idealna dla skóry normalnej, potrzebującej nawilżenia, zmagającej się z przebarwieniami i oznakami starzenia się skóry. Serum zawiera 99% naturalnych składników.
Kosmetyk wegański i cruelty free ❤
Naturalne składniki:
♥ TETRAHEXYLDECYL ASCORBATE to najstabilniejsza forma Witaminy C, bez problemu wnika w głą ...

Witamina C & Olej z passiflory & Witamina E
Formuła lekkiego olejku idealna dla skóry normalnej, potrzebującej nawilżenia, zmagającej się z przebarwieniami i oznakami starzenia się skóry. Serum ...

Rozwiń opis

Gdzie kupić?

Ten oraz inne ciekawe produkty od Less is more znajdziesz w oficjalnym sklepie na lessismoregirl.com

Odwiedź sklep

Produkt dodany w dniu 29.03.2022 przez gilgotka

Less is more Serum do twarzy, Glow Serum

Less is More, Glow Serum, Serum z witaminą C.

Serum zamknięte jest w szklanej butelce z długą pipetą. Ma pojemność 30 ml i jest bardzo wydajne. W składzie mamy witaminę C, olej z passiflory, olej z rokitnika, z pestek winogron, olej arganowy i witaminę E.
Jeśli chodzi o witaminę C to mamy tutaj jest najstabilniejszą formę - Tetrahexyldecyl Ascorbate, bez problemu wnika w skórę, nie powoduje podrażnień i działa antyoksydacyjne.
Ponieważ serum zostawia tłustawą warstwę, lepiej używać go na noc. Cała ta mieszanka składników spowalnia procesy starzenia, przywraca skórze naturalny blask i poprawia jej kondycję.
Serum jest przyjemne w stosowaniu, lekko synie po skórze, przyjemnie pachnie, a domknięte kremem sprawia, że rano twarz jest promienna i rozświetlona. W małej ilości lubię czasem użyć go rano dodając do kremu nawilżającego. Fajnie sprawdza się pod makijaż, nic się nie roluje. Bardzo fajny kosmetyk, polecam. Jeden z niewielu tej marki, który u mnie się sprawdził.

Zobacz post

Denko Marzec 2023

Denko Marzec 2023 !

Jestem z tego denka niesamowicie dumna i jest to największe jakie zrobiłam do tej pory. Do kosza poleciało 38 opakowań! Przy takiej ilości znalazły się i kosmetyczne hity, ale też kilka bubli i na samą myśl mam ciarki. Braknie mi chmurki jakbym miała wszystko tutaj dokładnie opisać, dlatego skupię się na tych najbardziej charakterystycznych. Oczywiście wszystkie recenzje znajdziecie w moich chmurkach.

Mamy tutaj kilku stałych bywalców, jak balsam do ciała Bath & Body Works, antyperspirant Motion Sense of Rexony czy chusteczki do higieny intymnej Cien z korą dębu. Do tych kosmetyków wracam regularnie i bardzo sobie chwalę.

HITY!

Niewątpliwie musi się tutaj znaleźć peeling do ciała marki Ziaja z linii Pielęgnacyjne Przysmaki w wersji Marshmallow. Peeling był po prostu obłędny. Wygodne opakowanie kryło cudownie pachnący kosmetyk z drobinkami, które dobrze usuwały martwy naskórek. Ciało było gładkie, a przy okazji nawilżone, a wręcz natłuszczone. Tak jak nie przepadam za peelingami tak po ten sięgałam z uśmiechem.

Próbki balsamów marki Savone i tutaj od razu powiem, że po którą wersję bym nie sięgnęła to te kosmetyki po prostu mnie zachwycają. Intensywne zapachy, bardzo naturalne, a balsamy aksamitne, treściwe i takie, które opiekują się skórą. Fantastyczne nawilżenie, super wygładzenie, skóra jest po nich miękka i miła w dotyku. Czuć, że używa się produkt ekskluzywny.

Próbka borówkowego balsamu Mash, no i tutaj kolejna petarda jeśli chodzi o zapach i nawilżanie. Kolejny produkt do pielęgnacji z wyższej półki, który podbił moje serce. Doskonale nawilża, wygładza, pachnie niebiańsko!

Żel pod prysznic Flower Shower marki Balea, to chyba najlepsza wersja zapachowa jaką miałam! Pachnie jeżynkowo i ma intensywny fioletowy kolor, który już sam w sobie energetyzuje. Żel świetnie wygląda, ale przede wszystkim dobrze się pieni i dokładnie myje ciało bez podrażnień i przesuszania. Jestem z niego niesamowicie zadowolona!

Krem do twarzy Vegan Collagen Overnight Recovery Cream marki Pacifica super sprawdził się w mojej pielęgnacji. Tę wersję miniaturową miałam z kalendarza adwentowego Douglas i świetnie się u mnie sprawdził. Dobrze nawilżał buzię, nie zapychał skóry i zachęcił mnie do poznania innych kosmetyków tej marki i nie ukrywam nie jeden wpadł mi w oko.

BUBLE !

Naturalny mus do mycia i depilacji ciała w wersji Pralinka od LaQ. Oj jak ja się męczyłam z tym kosmetykiem. To był istny koszmar. Nie dość, że zapach bardzo sztuczny i ogólnie nieprzyjemny, to jeszcze przy goleniu podrażniał skórę. Ciężko się pieni, nie zmiękcza włosków, nie chroni skóry przed ostrzem. W myciu nie też nie wypada jakoś super wow. Bardzo nie mogłam się doczekać, kiedy wywalę to opakowanie do kosza.

Szampon Hair Repair Superfood Banana & Black Been marki Skin79 i tutaj kolejny koszmar. Produkt całkowicie z innej galaktyki. Przeznaczony do mycia włosów ma tak fatalną formułę, że oblepia włosy. Ciężko się spłukuje, obciąża je, mi bardzo podrażnił skórę głowy. Używałam go później jako żelu pod prysznic i niestety choć tutaj sprawdził się lepiej, to nawet do takiego celu bym go nie kupiła. Ogromny zawód jeśli chodzi o ten produkt.

Balsam do ciała w kostce Auna. Tutaj mamy kolejne nieporozumienie, bo producent opisuje zupełnie co innego. Jak dla mnie to nie balsam, a olejek w kostce. Słabo nawilża, ciężko się wchłania, pozostawia tłustą warstwę, a nawilżanie ciała w ten sposób jest dość kłopotliwe. Cieszę się, że miałam tylko próbkę, która starczyła na 2 razy, bo nie dałabym rady używać go na dłuższą metę.

Serum olejowe Less is more Glow Serum. To kolejny produkt, gdzie podczas stosowania odliczałam z niecierpliwością do końca butelki. Kompletnie się nie sprawdza, bo ani nie rozświetla skóry, ani nie nadaje się do używania pod makijaż co obiecuje producent. Buzia po nim błyszczy się i wcale nie jest to promienny blask. Byłam do niego super otymistycznie nastawiona, ale bardzo mnie zawiódł.

Reszta kosmetyków była naprawdę w porządku i sporo jak maseczki były dla mnie nowością. Cieszę się, że odkryłam tyle kosmetycznych perełek, a ich testowanie sprawiło mi dużo radości.


Zobacz post

Serum Less is More

Rozświetlające serum do twarzy Glow Serum marki Less is More, które zamówiłam kilka miesięcy temu na Krem de la krem. Akurat potrzebowałam serum, a że kocham te rozświetlające to postanowiłam spróbować to zwłaszcza, że ładnie się prezentowało, a kosztowało około 50 zł. Przeoczyłam to podczas kupowania, że jest to serum olejowe, a ja za takimi nie przepadam, jednak skoro już kupiłam to postanowiłam przetestować i tak w końcu udało mi się je zdenkować, a wręcz zmęczyć, bo nie ukrywam, że męczyłam się z tym produktem. W swoim składzie zawiera między innymi witaminę C i E, a także olej z passiflory. Serum ma dzięki temu nie tylko rozświetlać, ale też wygładzać, działać przeciwstarzeniowo, nawilżać i poprawiać jędrność. Ja nie ukrywam, że zależało mi głównie na rozświetlaniu, ale oczywiście pozostałe atuty również byłyby mile widziane. Producent zaleca stosowanie zarówno na dzień i na noc na oczyszczoną skórę i warto wspomnieć, że 99% składu jest pochodzenia naturalnego. Podeszłam do jego testowania bardzo optymistycznie, bo już na wstępie spodobał mi się jego złocisty kolor, a także przepiękny zapach, lekko słodki, ja czuję w nim jaśmin i osobiście na mnie wpływa kojąco. Na początku chciałam używać go na dzień i na noc, ale mimo używania mikro ilości i tak miał problem z wchłanianiem w skórę przez co buzia była po prostu po nim tłusta. Nie było opcji żeby użyć go pod makijaż, a chodzenie cały dzień ze świecącą buzią nie było dla mnie. Używałam więc go na noc, ale tutaj również były problemy, bo miałam wrażenie, że po nałożeniu kremu na noc na to serum po prostu mi spływa. Było to dziwne uczucie, bo cały czas miałam poczucie, że on osiada na skórze, a nie w nią wnika. Używałam go więc w połączeniu z tonikami i nakładałam go na wilgotną od toniku czy hydrolatu buzię przez co zdecydowanie lepiej się wchłaniał, ale buzia i tak się po nim błyszczała. Nawet rano budziłam się ze świecącą skórą i dopiero po zmyciu wodą stawała się gładka. Powiem szczerze, że ja nie zauważyłam jakiś niesamowitych efektów, bo ciężko ocenić nawilżanie i jędrność skoro produkt ma problem z wchłanianiem już nie mówiąc o działaniu przeciwstarzeniowym. Niestety, ale kosmetyk w moim odczuciu nie rozświetla, bo owszem sprawia że twarz się błyszczy ale to dlatego, że po prostu jest po nim tłusta. A jedna-dwie krople na całą twarz to zdecydowanie jest minimalna ilość. Bardzo długo je zużywałam i jedyne do czego mogłoby się nadawać to do wykonania jogi czy ogólnie masażu twarzy zważając na to, że jego zapach jest kojący. Nie jest przyjemny ani do używania w dzień, a po nocy nie widać specjalnych efektów. Opakowanie jest szklane z wygodną pipetą i ułatwia dozowanie produktu, ale przy tym serum olejowym nawet to nie ratuje sprawy. Ja osobiście nie kupiłabym go po raz drugi. Bardzo szybko miałam go dość i tak jak wyżej wspomniałam po prostu się z nim męczyłam. ładnie pachnie i wygląda, ale nic po za tym, więc zdecydowanie nie polecam.

Zobacz post

Zakupy kosmetyczne z Krem de la krem

Kosmetyki, które ostatnio kupiłam na Krem de la krem. Głównym powodem składania zamówienia było serum. Skończyło mi się chwilę temu, ale miałam jeszcze troszkę próbek i przyszła konieczność zamówienia. Tym razem zdecydowałam się na serum rozświetlające Glow Serum marki Less is More. Mam tonik z tej firmy i byłam bardzo zadowolona, dlatego jak jakiś czas temu wydali nowości, a w tym to serum, od razu wpisałam je na listę do kupienia. Serum kosztowało 49 zł za 30 ml. Ma szklaną buteleczkę i wygodną pipetę, cudowny kolor i pachnie obłędnie! Mam nadzieję, że moje pierwsze zachwyty nim pozostają do samego końca produktu. Kolejny produkt to nowość marki LaQ, a mianowicie rewitalizujący mud do mycia twarzy w wersji kiwi i winogrona w opakowaniu z króliczkiem. Kupiłam go głównie żeby zabierać ze sobą na wyjazdy, bo taka forma jest bezpieczna i nie ma strachu, że coś nam się wyleje, ale coś czuję, że w domu też będę go używać. Tutaj mamy pojemność aż 100 ml za 20 zł. Ostatni kosmetyk dorzuciłam do koszyka z ciekawości i jest to marka O! Figa i olej z pestek wiśni. Przeczytałam, że jest pomocny przy pękających naczynkach, a na nogach miejscami mi się pojawiają, więc myślę, że warto spróbować. Buteleczka 30 ml kosztowała 29,90 zł i bardzo spodobała mi się jej grafika. Zamówienie przyszło pięknie zapakowane, a w środku znalazłam cudowną marcową karteczkę, krówki i aż trzy próbki. Pierwsze to aktywne serum z witaminą C marki BIOUP, z którego bardzo się ucieszyłam, bo uwielbiam kosmetyki rozświetlające. Mamy tutaj jeszcze próbkę żelu do mycia niskopieniącego od eeny meeny. A ostatnia próbka jest marki Polemika i mamy tutaj Multifunkcyjne serum do skóry twarzy, szyi i dekoltu Matcha Booster_Pro. Z całego zamówienia niezwykle się cieszę, a otwierając je, czułam jakbym rozpakowywała prezent.

Zobacz post
1