infoblog dresscloud

Moistry - kulisy tworzenia kosmetyków

Cześć, nazywam się Agnieszka, jestem magistrem kosmetologii i producentką kosmetyków marki Moistry. Zapraszam Cię do mojego świata, świata kosmetyki naturalnej i artykułu o tym, jak to wszystko powstało i dlaczego postanowiłam się tym zajmować.

To bardzo długa historia. W telegraficznym skrócie mogę powiedzieć, że trądzik, z którym sama walczyłam przez prawie całe moje życie stał się powodem, dla którego stworzyłam Moistry. Ale od początku… Najpierw, jak zawsze w moim przypadku, musiałam wszystko przetestować.

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak też sobie to tłumaczę… bo przez 10 lat walczyłam z ciężką postacią trądziku, z którą nie umieli sobie poradzić dermatolodzy. Już w szkole średniej całymi dniami ślęczałam nad książkami, badaniami, artykułami, szukając rozwiązania problemu. Moja wiedza na temat trądziku rosła, ale wraz z nią rósł mój głód, żeby wiedzieć więcej. Przyszedł czas wyboru kierunku studiów i właściwie nie zastanawiałam się długo - to musiała być kosmetologia. W trakcie studiów kosmetologicznych byłam przekonana, że będę pracować w salonie kosmetycznym, wykonując zabiegi. Pierwsze objawy tego, że może być inaczej, zauważyłam dopiero na zajęciach laboratoryjnych, na magisterce - bo podobały mi się znacznie bardziej niż zajęcia zabiegowe! Jak pewnie wiesz, trudno jednak podjąć decyzję odnośnie własnej przyszłości tylko w oparciu o przeczucie. Dlatego właśnie chciałam to dogłębnie zbadać.

Przede wszystkim pracowałam więc jako kosmetolog w salonie. Na plus: praca z Klientem, edukowanie, fajny zespół. Wewnętrzna Agnieszka była usatysfakcjonowana, ale czegoś jej brakowało. To dawało mi uśmiech, ale taki lekki; kącikami ust. I ponadto pracowałam też w laboratorium kontroli jakości. Na plus: to, że mogłam wykorzystać cały swój perfekcjonizm oraz całą wiedzę zdobywaną latami. Różnica? Tu wewnętrzna Agnieszka aż rumieniła się z podekscytowania. Gdy wracałam do domu, nie mogłam przestać opowiadać mężowi, jaką radość mi to sprawia. To było jak bycie wyszczerzonym od ucha do ucha.

Werdykt? Laboratorium!

Dzięki różnym miejscom pracy (salony kosmetyczne, laboratorium, biuro) dowiedziałam się więc co robić, żeby praca była moją pasją, a nie tylko źródłem utrzymania.

Gdy pracowałam w salonie, widziałam jak ogromny wpływ na skórę ma codzienna pielęgnacja, a nie tylko zabiegi od czasu do czasu. Jednak często było tak, że używane przez moje Klientki kosmetyki były naszprycowane wypełniaczami, konserwantami, zapachami, substancjami poprawiającymi rozsmarowywalność i wygląd kremu. Do tego były ubogie w składniki aktywne. Miałam wrażenie, że producenci skupiają się na wyglądzie i zapachu oraz na tym, by kosmetyk się nie psuł i ładnie rozprowadzał na buzi. Twarz po stosowaniu takich kremów jest tylko pozornie wygładzona. Kiedy sama zmywałam je ze skóry, aż wrzeszczała o pomoc...

Nie mogłam też zazwyczaj dobrać pielęgnacji tak, aby kosmetyk był wart swojej ceny. Na przykład dla skór trądzikowych (jak moja własna) ogromnym problemem było znaleźć coś, co na pewno jej nie podrażni. Dla skór suchych z kolei - trudno było o coś bez silikonów, polimerów i nadmiaru konserwantów. Ogólnie dla organizmu, te składniki są jak najbardziej bezpieczne, ale z perspektywy zdrowia skóry już niekoniecznie. Bardzo na to narzekałam. Wiedziałam, że można lepiej i że powinno się skupiać na faktycznym odżywieniu i nawilżeniu skóry. Marudziłam tak bardzo, że do działania wkroczył mój mąż z pytaniem: "Narzekasz na składy kosmetyków, a skoro tyle wiesz, to czemu nie zrobisz kremu sama?".

Właściwie to pytanie było tak naturalne, że nie zastanowiłam się nawet, czy nie mówi tak tylko po to, żebym przestała się z nim tymi rozterkami dzielić... I słusznie. Nie było żadnych przeciwwskazań. Zdecydowałam się na produkcję. A dlaczego kosmetyki naturalne? To, co naturalne, niesamowicie oddziałuje na skórę i każdy składnik odgrywa ważną rolę w pielęgnacji. I choć wszystko ma swoje plusy i minusy - na przykład słabszą stroną kosmetyków naturalnych jest ich ciut gorszy zapach, czy krótsze daty przydatności - to ich działanie rekompensuje wszystko.

Nie skupiam się na naturalności, bo jest na to moda. Co więcej! Uwielbiam także dodawać do moich kosmetyków składniki nienaturalne, a pozyskiwane syntetycznie, jak np. witaminy, kwasy, czy humektanty. Bardziej chodzi mi o to, żeby każdy składnik był dla skóry, a nie dla ładnego wyglądu i odczuć organoleptycznych, dlatego właśnie nie ma w nich parafiny, silikonów, polimerów, sztucznych zapachów, nadmiaru konserwantów - bo to jest skórze niepotrzebne, a tylko może jej zaszkodzić.

Wtedy, gdy potrzebujesz efektów, liczą się tylko efekty. A ja uwielbiam efekty. I właśnie z tą myślą stworzyłam Moistry. A czy tworzenie kosmetyku to długi proces? Oj długi! Przynajmniej dla mnie, bo musi być idealnie, a to wymaga sporo czasu i testów.

Trzeba zacząć od tego, aby podzielić cały proces na kilka etapów. Zróbmy to! :)

Etap 1 - badanie potrzeb

Pierwszy a zarazem najważniejszy etap. Chcąc wprowadzić jakiś produkt na rynek trzeba mieć pewność, albo przynajmniej przekonanie, że będzie on odpowiadał na realne potrzeby Klientów. W moim przypadku, bardzo dużą rolę odegrało doświadczenie wyniesione z salonów kosmetycznych i problemy, z którymi się spotykałam w codziennej pracy. Jako kosmetolog najczęściej słuchałam o bolączkach związanych z suchością, naczynkami, trądzikiem, albo oznakami starzenia się skóry.

Etap 2 - szukanie rozwiązania

Mając już określoną realną potrzebę Klienta trzeba się zastanowić jak można danemu problemowi zaradzić. Tutaj dużą rolę odgrywa wiedza wyniesiona ze studiów dotycząca działania surowców kosmetycznych i ich połączeń oraz doświadczenie w recepturowaniu. Często na tym etapie staram się poszukiwać też nowych składników, z których jeszcze nigdy nie korzystałam. Dzięki temu, po pierwsze, jestem na bieżąco z nowinkami w branży, a po drugie mam szansę trafić na surowiec-perełkę, który idealnie sprawdzi się pod nową recepturę.

Etap 3 - szkło w dłoń

Z wstępną recepturą, na której rozpisane mam już stężenia danych składników oraz rozdzielone są fazy produkcji idę do laboratorium i zaczyna się zabawa. Często jest tak, że coś co teoretycznie, na papierze, powinno wyjść idealnie - finalnie nie zdaje egzaminu. Ba! Mówiąc otwarcie, chyba nie zrobiłam jeszcze nigdy receptury, z której byłabym w pełni zadowolona po pierwszej próbie :P Próby, błędy, kolejne podejścia i z każdym razem receptura staje się odrobinę lepsza - lepiej się wchłania, pozbywam się grudek, lepiej pachnie (nawet sobie nie wyobrażasz, jak niektóre naturalne surowce potrafią, powiedzmy to delikatnie, nie pachnieć :P).

Etap 4 - rodzina i przyjaciele

Przychodzi czas na to, aby poddać nową recepturę krytyce i testom najbliższych. Każdy kosmetyk, z którego jestem zadowolona trafia w ręce kogoś z rodziny, kilku osobom z grupy docelowej oraz staram się też obdarować kilka koleżanek z kosmetologicznym fachem w ręku, które miały do czynienia z tysiącem kosmetyków. Wynikiem tego etapu często jest powrót do labo i nanoszenie poprawek na recepturę tak, aby uwzględnić jak najwięcej uwag jakie otrzymam.

Etap 5 - wielka próba

Zewnętrzne laboratorium, w którym wykonuję badania wymaga dostarczenia ok. 2 kg produktu. To nie mało! Taka ilość natomiast potrzebna jest aby przeprowadzić na kosmetyku badania mikrobiologiczne, fizykochemiczne, dermatologiczne, aplikacyjne na probantach oraz testy konserwacji i stabilności. Cały proces trwa około 3 miesięcy, a jego wynikiem jest olbrzymi raport oceny bezpieczeństwa, w którym uwzględnia się dokumentację każdego surowca oraz wyniki badań. Dodam jeszcze, że te wszystkie badania są nie tylko czasochłonne, ale i bardzo kosztowne.

Jest tu też kilka pułapek, w które można wpaść, ponieważ jeśli kosmetyk nie przeszedłby testu konserwacji i trzeba będzie zmienić jego recepturę to praktycznie wszystkie inne badania można wyrzucić do kosza i trzeba zaczynać od nowa.

Etap 6 - formalności

Nie można zapomnieć o projekcie etykiet, które również muszą być zatwierdzone przez Safety Assessora. Na etykiecie część informacji musi się znaleźć obligatoryjnie, lecz są też informacje, czy frazy (znane również jako “claimy”), którymi posługiwać się nie wolno!

Z kompletem dokumentów, mając pewność, że wszystko jest bezpieczne i zgodne z prawem, trzeba zarejestrować kosmetyk w CPNP – międzynarodowej bazie danych, gdzie kompetentne osoby mają nadzór nad wszystkimi wprowadzonymi na rynek kosmetykami.

I tak w wielkim skrócie wygląda proces powstawania kosmetyku :)

Powinnam jeszcze dopisać “Etap 0”, czyli co nieco o tym, czego potrzebujemy, żeby w ogóle zacząć, ale nie jest on zawsze wymagany. Już tłumaczę. Chcąc wprowadzić na rynek nowy kosmetyk możemy podjąć się produkcji tego kosmetyku samemu lub zlecić jego produkcję zewnętrznemu laboratorium. Wybierając opcję “Zosi Samosi” (tak jak to jest w moim wypadku) musimy spełnić kilka wymogów zanim zaczniemy myśleć o własnych kosmetykach. Będziemy potrzebować firmy, czy to w formie jednoosobowej działalności czy też w innej formie prawnej oraz laboratorium, które zostanie “odebrane” (zatwierdzone) przez Państwową Inspekcję Sanitarną.

A teraz powróćmy do tematu moich kosmetyków.

Według mnie skuteczna kosmetyka naturalna, to taka, która odpowiada na potrzeby skór problematycznych, naczynkowych, suchych i dojrzałych. Jestem kosmetologiem, dlatego skupiam się na tym, aby wspierać podstawowe potrzeby skóry. Zawsze pragnęłam, aby mój Klient był Klientem świadomym i rozumiejącym prawidłowe funkcjonowanie skóry. Oprócz produkcji kosmetyków, prowadzę bloga i edukuję przez moje social media. Niestety często w pracy spotykałam się ze skórami odwodnionymi, podrażnionymi, skłonnymi do niedoskonałości, a podczas wywiadu okazywało się, że Klient chciał jak najlepiej dla skóry dlatego ją agresywnie mył, peelingował, traktował kwasami i różnymi innymi zabiegami, wpadając w błędne koło. Już teraz wiemy jak ważny jest fizjologiczny mikrobiom, lipidy naskórka, odpowiednie pH oraz funkcja warstwy rogowej. Produkując, z jednej strony dobieram składniki i ich stężenia dopasowane pod konkretne problemy skórne, a z drugiej pamiętam, aby nie drażnić i nie ingerować w barierę hydrolipidową skóry.

A czemu kosmetyki Moistry są wyjątkowe i skuteczne?

To chyba najtrudniejsze pytanie ze wszystkich, bo szczerze uważam, że aktualny rynek kosmetyków naturalnych w Polsce jest pełen znakomitych produktów. Mam natomiast swoje 6 zasad, którymi kieruje się tworząc kosmetyki i mam nadzieję, że to właśnie one powodują, że moje wyroby są niepowtarzalne.

Po pierwsze, nie zapychać. Sama jestem posiadaczką skóry problematycznej, kiedyś mocno trądzikowej, dlatego dobieram surowce i ich stężenia tak, aby zminimalizować ryzyko komedogenności.

Po drugie, nie uczulać. Nie mogę oczywiście zagwarantować, że moje kremy nigdy, nikogo nie uczulą. Staram się jednak tak tworzyć receptury, aby ryzyko uczulenia było minimalne. W moich kremach próżno szukać sztucznych zapachów, olejki eteryczne występują w minimalnych ilościach, a konserwanty, które stosuję polecane są dla produktów przeznaczonych dla dzieci, kobiet w ciąży i skór alergicznych. Jako ciekawostkę dodam, że długo szukałam tego konserwantu. Na początku testowałam Sodium Benzoate i kosmetyki z nim powodowały czerwienienie się skóry moich testerów. Wtedy bardzo mnie to martwiło, a teraz jestem dumna z siebie, że się nie poddałam i szukałam tak długo, aż znalazłam idealny konserwant.

Po trzecie, opakowania airless. Tak zabezpieczony kosmetyk nie jest narażony na mikroorganizmy z zewnątrz, nie utlenia się w trakcie korzystania, a każda jego doza jest zawsze świeża. Można powiedzieć, że jest świeża aż do “ostatniej kropli”. Co więcej, kremy zużywamy do samego końca i nic nie pozostaje na ściankach opakowania.

Po czwarte, każdy składnik w mojej recepturze jest tam nie bez powodu. Wszystkie moje kosmetyki nawilżają i odżywiają, ale każdy z nich jest zaprojektowany tak, aby dodatkowo działać na konkretne problemy skórne.

Po piąte, natura. W składzie moich kosmetyków nie znajdziesz silikonów, olejów mineralnych, polimerów, SLSów, SLESów, PEGów, parabenów, sztucznych promotorów wchłaniania. Wiem, że nie są one szkodliwe dla naszego organizmu, ale nie są koniecznie dobre dla naszej skóry.

Po szóste, praca własnych rąk. Każdy z moich kosmetyków tworzę własnoręcznie. Do każdego kremu przykładamy się z należytą starannością i dzięki temu mogę zagwarantować ich jakość i wykończenie.

Na zakończenie jeszcze mała dygresja.

Moi Klienci wiedzą, że Moistry to kosmetyki naturalne, ale i tak często pytaj: “dlaczego krem jest lekko brązowy? Dlaczego ta pianka nie jest biała? Dlaczego tonik-esencja jest czerwony jak wino?” Hehe, przez lata byliśmy przyzwyczajeni do białych formulacji i gdy widzimy, że kosmetyk może mieć kolor (jest to oczywiście spowodowane naturalnymi ekstraktami i nierafinowanymi olejami), to od razu wydaje nam się, że jest popsuty. A to właśnie jest piękne! Każda partia może lekko różnić się od siebie kolorem i zapachem. To nie wada tylko zaleta.

Agnieszka z Moistry


Wasze pozytywne reakcje pod swopami, w których są kosmetyki Moistry upewniają nas, że zwiększa się zainteresowanie wokół naturalnych kosmetyków. Niemal rok temu pojawił się pierwszy kosmetyk Moistry w zakładce testowanie - ale ten czas leci! ☁️

Wasze wiarygodne recenzje potwierdzają działanie kosmetyków Moistry! 💗
Zobaczmy, co o nich piszecie. :)

Również i kobieca część naszego Zespołu DressCloud babsi i ann testowała kosmetyki Moistry. Nasze wrażenia? Zobaczcie same! ☁️

Podczas wyboru kosmetyków zwracacie uwagę na ich skład? Jesteśmy ciekawi, czy chętniej stawiacie na polskie kosmetyki i czy ma dla Was znaczenie, skąd pochodzi marka? :)

Post stworzony we współpracy z Moistry

Komentarze

albo założ konto i udzielaj się w komentarzach.