na depresje? rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. a tak serio są turnusy odpowiednie, troszkę survival ale brak internetu, telefonu i telewizora jest jednym z lepszych wyborów. po prostu masz więcej czasu i może to przewartościować Twoje życie. może poczujesz się wyobcowana w tych czasach ale brak Facebooka pozwala skupić się na realnym życiu. nie będę prawić banałów jak znajdź pasje czy coś. na myślenie najlepsza jest praca. dużo. tak żebyś wróciła do domu i marzyła jedynie o prysznicu i kolacji. i spać.
ale nie odbiegając od tematu - niech ktoś zarwie nockę i zobaczy jak spisz. jedni zgrzytają zębami, inni wbijają paznokcie w skore lub wyrywają włosy z głowy. i wiele by pomogło gdybys napisała w czym chodzisz na codzień, jakich kosmetyków używasz i od sposobu i częstotliwości depilacji. osobiście miałam ranki na łydkach od noszenia jeansów. zmiana na leginsy i talk dla dzieci gdy musiałam iść w jeansach. pomogło, więcej cholerstwa nie widziałam
bardzo chciałabym Ci pomóc ale nie znam żadnego lekarza, który byłby kompetentny...aby go polecić....powiem tylko jedno - medycyna akademicka to nie jest dobry kierunek...pewnie nie masz też świadomości jak Wi-Fi oddziałuje na nasze samopoczucie (żeby nie użyć ostrzejszych słów)..wszystko zależy od odporności danej osoby
mój czasami mnie m=obserwuje jak śpię gdy on nie może, tylko nie wiem co to ma na celu
pracować na razie nie mogę - lecę na zwolnieniu - za niecały miesiąc rehabilitacja (niestety chory kręgosłup) i tak cały czas ciągle się coś sypie...
na co dzień w czym chodzę? w ubraniu nie no muszę się odstresować i pożartować bo nie chcę kolejnej nocy przeryczeć
Najczęściej jeansy jeśli o to chodzi, ewentualnie rajstopy (kryjące) i spódniczka, o górze też mam pisać?
a kosmetyków używam różnych - coraz częściej staram się sięgać po te bardziej naturalne (z jak najmniejszą ilością chemii)
o pasję nie ciężko, bo mam, ale ich realizacja się ode mnie oddala coraz bardziej
szczerze mówiąc to założyłam bloga i myślałam, że testowanie i pisanie o czymś mnie jakoś wyrwie z tego doła, ale i to już przestaje mi sprawiać radość.
naprawdę jest tyle rzeczy, które chciała bym zrobić, ale mam na to coraz mniej siły jakbym miała wewnętrzną blokadę - ciągle tylko w domu siedzę - bez faceta się nie ruszam (niestety syndrom nawet nie wiem jak to nazwać, bo jeszcze pomyślisz, że oszukuję - jestem strasznym wstydziochem i wstydzę się wychodzić sama - przez pewien czas nawet bałam się - cały czas mam taką blokadę przed obcymi ludźmi i jak się przeprowadziłam do faceta z dala od wszystkiego co znałam to po prostu bałam się iść zakupy zrobić). Wiem, że jestem ciężkim przypadkiem - chciałabym, ale coś mnie powstrzymuje przed choćby głupim wstaniem rano z łóżka. To jest naprawdę okropne uczucie. I cieszę się, że mi nie dogryzacie, a mam wrażenie próbujecie jakoś pomóc/doradzić.
Brakuje mi kogoś kto by mnie wyciągnął z domu na głupi spacer i razem z moim facetem coraz bardziej to odczuwamy.
ja to sobie nawet zrobiłam koszulkę z napisem "przerasta mnie ogrom moich możliwości" hahaha...
....w depresji ciężko się jest wziąć za cokolwiek....wyrzuty, że się mogło coś zrobić, a dzień znowu przeleciał i nic...są jeszcze gorsze ....moim motorem do "wstania z łóżka" jest pewna 4,5 latka ;D
to faktycznie jest straszne uczucie
zazdroszczę Ci takiego motorku, ja niestety dzieci mieć nie mogę
w ogóle coraz bardziej mam wrażenie, że moje życie jest do niczego, ale z bezpłodnością u mnie to może i lepiej - nie chciałabym by moje dziecko musiało się wstydzić za mnie
poza tym mój facet i jego rodzeństwo uważa że jestem podobna do ich matki, a ta przykładem nie była i niestety oni się jej wstydzili - czasami boję się że stoczę się tak jak ona i już nic ze mnie nie będzie...
ale wiesz co jest najgorsze? że widzę problem, ale nie umiem go rozwiązać
podejrzewam, że to co przeżyłam w rodzinnym domu też ma na to wpływ - co prawda jakiejś patologii nie miałam w domu, ale nie byłam zbyt dobrze traktowana ani przez rodziców, ani przez rówieśników i myślę że przez to wszystko co złe się pogłębia - nawet w ostatniej klasie technikum chciałam ze sobą skończyć, gdyby kolega z klasy nie zareagował na moją próbę i wychowawca nie wysłał by mnie do psychologa podejrzewam że gorzej by się to skończyło
i boli jeszcze to że widzę w sobie same wady, mimo zalet ja je odtrącam i nie wierzę już w to że je mam i chyba już zaczęłam sobie wmawiać, że wszystko co złe to ja... chciałabym umieć mówić o sobie w superlatywach, ale nie potrafię - nie wierzę, e coś jest we mnie dobrego