36 nowych przypadków zakażeń koronawirusem (SARS-CoV-2) w Polsce. Dolnośląskie x16, lubuskie, opolskie x5, małopolskie x4, lubelskie, łódzkie x3.
Łącznie 684 zakażenia (jeden wynik z powodu błędu wycofano), z czego osiem osób zmarło.
Pewnie nie raz jeszcze zobaczę wyrażenie "miał/a choroby współistniejące".... Ale zaczyna mi to na nerwy działać!
Zapytałam się mojego Starego, czy się boi. A on, że nie, bo co ma być, to będzie. Przeraża mnie to myslenie, bo dużo osób, którzy nie stosują #stayhome właśnie tak myślą.
Mama mojego faceta ma do przepłukania port po operacji (miała jakiś nowotwór jelita czy coś i co miesiąc musi go przepłukiwać w szpitalu na Wołoskiej w Wawie). Nie może w tym miesiącu tego zrobić, bo... szpital przecież jest teraz zakaźny. Dzwoni i nie wiedzą, co zrobić.
Ja również codziennie pracuje, ale aktualnie mamy w pracy tak mało klientów, że nie boje się. Jasne, po każdym kontakcie z kurierem, listonoszem i klientem dezynfekuje ręce i jest zachowana odległość, bo dzieli mnie zawsze lada recepcyjna, ale wiadomo ryzyka się nigdy nie uniknie. Mimo wszystko nie panikuje i nie mam zamiaru załatwiać lewego zwolnienia szczególnie, że poniekąd ciesze się, że moge funkcjonować normalnie. Jak pomyśle ile ludzi pracuje na zlecenie i zostali bez środków do życia oraz jak wszystkich wysłano na przymusowe urlopy wypoczynkowe lub zaległe, a niektórych nawet na bezpłatne to naprawdę się ciesze, że ja pracuje normalnie.
O dziwo im dłużej siedzę w domu tym mniej się nudzę i nawet nie wchodzę tak często na internet jak kiedyś. Właśnie piszę recenzję kosmetyków, za chwilę zrobię obiad, przeczytam książkę i o 19 mam zumbę. Trochę boję się jak to wszystko będzie wyglądało po koronawirusie, ale nie myślę już o tym, bo i tak w zasadzie ja nic nie zmienię, a nie chcę przejmować się tym i wrócić do depresji. Poza tym jak wielu ludziom, moje życie zatrzymało się i to jak na złość wtedy, kiedy wszystko zaczęło się układać. Od kilku lat też często śniła mi się wojna, jakieś kataklizmy i mam wrażenie, że teraz po tym świat będzie miał spokój na dłuższy czas, nie licząc skutków wirusa, a to co miało się wydarzyć, wydarzyło się...
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tak mojego małego miasteczka, które jest bliżej Wawy i dużo osób tu zajeżdża przejazdem...
Ale to dobrze, że pusto. Przerażająco pusto.
Byłam dzisiaj w Auchan, ludzie wcale nie stosuje się do tego, żeby zachować bezpieczna odległość.. Jeden wchodzi na drugiego kaszlą, kichają i było bardzo dużo osób..
W Biedronce wpuszczają po 50 osób i każdy trzyma się odległości, są wyznaczone granice gdzie mają stać poszczególne osoby.
Też mnie strasznie irytuje powiedzenie że ktoś miał choroby współistniejące 🤦 chyba każdy z nas je ma ..
Wiesz, ja też uważam że co ma być to będzie, że zapewne każdy z nas zachoruję, że przetrwają najsilniejsi, ale ja cały czas siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę. Chyba że muszę iść na zakupy to szybka akcja, wejść, kupić co mam kupić i wyjść.
O rany, przykre i co teraz będzie ? Musi tak czekać czy zrobią jej gdzieś indziej ? No tak, jak na korone człowiek nie umrze to umrze na coś innego, bo z tego co widzę szpitale mają teraz gdzieś chorych na coś innego ...
Kolega mojej przyjaciółki jest chory na białaczkę i wykopali go ze szpitala do domu, bo oddział na którym leżał jest obok zakaźnego i żeby się nie zaraził. Dodam że jeszcze niedawno chłopak był w śpiączce, było z nim tragicznie i miał robiony przeszczep. Prawda jest taka, że nie powinien być w domu i że nawet będąc w domu może się zarazić .. i co, nie umrzesz na koronę to umrzesz na coś innego, taka prawda.
Nie mam pojęcia, co będzie z matulą mojego Starego. Miała tez mieć wizytę kontrolną u lekarza, zrobić badania, które normalnie robiła na Wołoskiej, a wszędzie indziej trzeba za nie zapłacić kolosalne kwoty i nie tak łatwo znaleźć punkt, który to w ogóle zrobi...
Tragedia...
Ministerstwo Zdrowia potwierdza wcześniejsze informacje, w szpitalu w Tychach zmarł 83-latek ze Szczyrku zakażony koronawirusem (SARS-CoV-2). Miał choroby współistniejące.
To ósmy zgon spowodowany zakażeniem SARS-CoV-2 w Polsce.
A tak wgl to nie wiem czy wiecie, ale ta 37-letnia kobieta, która zmarła zataiła fakt, że była we Włoszech i mogła wyzarażac małe dzieci i inne osoby... Tak że , ludzie nie myślą , na łeb upadli.
Narzeczony mojej cioci, ortopeda, pracuje w prywatnym szpitalu i ostatnio bardzo często trafia na osoby, które próbują zataić, że były lub ktoś z rodziny/znajomych był za granicą, tylko po to żeby mieć zrobioną operacje w terminie..