mój T też przerwał i gdy drugi raz się zapisał to wyjeździł tylko 4 godzi i poszedł zdawać i zdał za 1 razy - dla mnie rozpaczą było zdawanie aż 6 razy :p
ja miałam 71 bo na jednym pytaniu taki mnie stres złapał, że nie wiedziałam co zrobic haha
@sailor No wiadomo, u mnie było podobnie, bo do szkoły wtedy chodziłam jeszcze, ale po zmianie instruktora poszło nieco lepiej. Ale i tak często popołudnia były zajęte,a w weekendy ze mną chyba nie chcieli jeździć
przypomniało mi się, na kurs chodziłam od 26 maja, rodzice mi zrobili prezent na Dzień Matki a ja jeszcze byłam po browarku i mama do mnie dzwoni gdzie jestem, bo mam wezwanie na policję mówię dobra, idę co mi tam, patrzę idziemy ale nie tam gdzie jest komisariat - patrzę na szyld - Ośrodek Nauki Jazdy i tak sobie myślę co jest grane
no i pierwsze wykłady miałam pod wpływem alkoholu
ja to nawet nie pamiętam ile miałam, tak się zszokowałam jak zobaczyłam na monitorze że zdałam że wystrzeliłam jak z procy nie przyszło mi do głowy, żeby wynik jeszcze sprawdzać i że w ogóle się da jak się zestresuje to moje pole widzenia jest mocno ograniczone i jestem wtedy kłębkiem nerwów - nawet w samochodzie - jak się zestresuję to widzę tylko jedne punkt i nie widzę co się wokół dzieje tylko patrzę przed siebie
ogólnie testów idzie nauczyć się na pamięć, ja w zasadzie wzrokowo nauczyłam się odpowiedzi, bo na egzaminie były identyczne tylko w innej kolejności
moja mama miała "lepiej" bo jeszcze za tych papierowych wersji 20 lat temu były pytania i odpowiedzi kropka w kropkę, mama wykuła wszystkie na blachę w dodatku jako 6 letnie dziecko uczyłam ją znaków drogowych
@sailor Już nie pamiętam dokładnie. Chyba najbardziej chodziło o wizję utopienia mnóstwa pieniędzy w niezdanych egzaminach.
A jak już przy tematach okołosamochodowych jesteśmy... strasznie się cieszę, bo właśnie mama mi napisała, że odzyskaliśmy wreszcie auto po naprawie .
ja też na blachę haha a znaki na kartce sobie wydrukowałam bo wczesniej dla mnie to czarna magia była
Ja znaków i przepisów nie uczyłam się w ogóle bo znałam z gimnazjum kiedy robiłam kartę rowerową
to fakt, teraz prawko się przydaje teraz bez prawka to człowiek jak bez ręki
kiedyś ludzie nie mieli samochodów, żyli z tego co wyhodowali i raz na X czasu jeździli na jakieś zakupy a w zasadzie chodzili... Zastanawiam się jak to wtedy musiało być, z jednej strony to piękne mieszkać na takim gospodarstwie i o nic się nie martwić, że zabraknie, ale z drugiej strony siedzisz jak w klatce i nie znasz świata poza swoim
szczerze? to chciałabym się przenieść te 30 parę lat wstecz i zobaczyć jak wtedy było uwielbiam kiedy mój facet opowiada mi o takich rzeczach i strasznie żałuję, że nigdy tego nie zaznałam może i to dziwne na mój wiek, ale mi przeszkadzają te nowe technologie i myślę, że kiedyś ludziom zdecydowanie lepiej się żyło bez tych "dobrodziejstw - co prawda wtedy nie mogłabym tak Was, np. poznać nawet wirtualnie, ale mam wrażenie, że życie bez tego wszystkiego byłoby lepsze
ja zdawałam na kartę motorowerową, a później ciotka/sąsiadka/nauczycielka powiedziała rodzicom, że nie musiałam podchodzić bo gdyby wiedziała to w ogóle bym nie musiała do egzaminów podchodzić i w zasadzie ich nie zdałam wtedy - kazała mi iść już sobie i zaliczyła mi
U, kochana, przez pierwsze 10 godzin jazd instruktor musiał mi trzymać kierownicę, żebym nie wjechała do rowu, rozwaliłam jedną skrzynię biegów, pachołków nie zliczę i nie wiem, czy kiedykolwiek gdziekolwiek udało mi się zaparkować, czy ruszyć z ręcznego xd. Dorzućmy do tego moją cudowną właściwość kompletnej utraty głowy w chwili stresu... no szans nie było najmniejszych. Poza tym w tamtej chwili zupełnie inne rzeczy były dla mnie ważne i dziś też są. Poza tym, jak już wspomniałam, moja motywacja jest po prostu minusowa.
jazdy masz od tego właśnie żeby się nauczyć jeździć, także moim zdaniem szkoda, że nie wyjeździłaś wszystkich godzin
ale Twoja decyzja, z drugiej strony skoro było opłacone to było właśnie skończyć, a jak byś wtedy wiedziała że dalej jest kicha to po prostu wtedy dać sobie spokój
Wtedy już miałam tak dość, że nawet nie chciałam wsiadać do auta jako pasażer. Wiem, że idiotycznie to wyszło, ale mówi się trudno, żyje się dalej.
Dokładnie, trzeba było godziny wyjezdzic i wtedy na 100% się przekonać. Choć ponoć jest jakiś odsetek ludzi, którzy po prostu nie nadają sie do jazdy samochodem, tak jak ja do gotowania .
Ja jak ostatnio z tatą się uczyłam, to byłam w szoku, że podczas kilkunastu prób ruszania pod górkę z ręcznego, ani razu mi auto nie zgasło. Ale za to miałam problem z rzuceniem trójki