To co opisujesz to niestety smutna prawda, jednak w miejscowościach nadmorskich jest jeszcze gorzej, szczególnie podczas sezonu. W tamtym roku jak szukałam pracy facet krzyknął mi 4zł/h za 12h stania dzień w dzień Bardzo dużo osób wykorzystuje przyjmując również na tydzień próbny, oczywiście nieodpłatny po czym zwalniają i szukają nowej "'zdobyczy".
Obecnie pracuję dorywczo gdzie mam w zależności 10-12zł/h na rękę. Praca przy różnych eventach jako służba informacyjna, chociaż tak naprawdę to z informacją ma to niewiele wspólnego. Świetny dodatek, można poznać mnóstwo fajnych ludzi, zobaczyć również jak wygląda praca zespołowa, czy przy okazji zobaczyć ulubiony koncert i zarobić. Ja myślę, że nie skusiłabym się na pracę poniżej 8zł/h, chyba, że sytuacja by tego wymagała.
Ja w swojej pracy mam 12 zł/h i pracuję 8 godz dziennie. W zależności od dni roboczych w miesiącu, średnio mam 160 - 176 godz miesięcznie. Ze swojej pracy jestem bardzo zadowolona, bo na prawdę mało pracuję, a mam możliwość wypracowania dodatkowej prowizji bez ograniczeń
I nie wyobrażam sobie pracy za 4 zł. To nie jest już nawet wyzysk, to po prostu niewolnictwo. Wolałabym siedzieć w domu i brać 800 zł kuroniówki.
Ja swoją pierwszą pracę taką już bardziej na poważnie miałam rok temu, w tamte wakacje. Opiekowałam się wtedy 2-letnim chłopcem, tyle, że chorym (ma autyzm, rodzice jeździli z nim po lekarzach i żaden nie był pewien, wyszło jakoś pod koniec wakacji, a ja to wiedziałam zaraz pierwszego dnia jak do niego przyszłam). Powiem tak: dla mnie było to w tamtym momencie fajne, nie miałam jeszcze 18 lat, pierwsza poważniejsza praca, gdzie wiedziałam, że większość ludzi w moim wieku po prostu siedzi na tyłku (chodzi mi raczej o moich znajomych, ludzi z mojej okolicy) i wyciąga kasę od rodziców. Ja już wcześniej starałam się być samodzielna, jeździłam na zbiory wiśni, słowem - chciałam mieć swoje pieniądze, bo u mnie w domu się nie przelewa, a ja nie mam serca wiecznie prosić rodziców (a właściwie mamę) o kasę na głupoty. Miałam stawkę 5 zł/h, odpowiadało mi to, bo wiedziałam dobrze, że mama tego dziecka zarabia 10 zł/h przy sprzątaniu biura i pracuje na czarno, dzieliła się ze mną można powiedzieć po połowie, w zależności od tego ile ona przepracowała ile ja. Mały był dość problemowy, na początku nawet nie wiedziałam co ja mam z nim zrobić, nie miałam żadnego doświadczenia z dziećmi. Wszystkiego się przy nim nauczyłam: przebierać, bawić się z dziećmi itd itd. Miałam płacone co tydzień, najwięcej zarobiłam ok 80 zł za tydzień, bo ja siedziałam z nim w ciągu dnia ok. 3 h (nawet nie, bo przychodziłam ok. 15.30 i siedziałam do góra 18.15). Potem pracowałam też w roku szkolnym, ale było mi trochę ciężko. Niby tylko 3 h, ale jednak odrobić lekcje, nauczyć się to trochę problem przy małym dziecku. Jednak byłam zadowolona, miałam na swoje potrzeby, czasem udało się odłożyć to kupowałam sobie coś do ubrania. W te wakacje znalazłam sobie pracę w mojej miejscowości, w zakładzie zajmującym się produkcją i obróbką części do droższych samochodów typu ferrari, bmw. Skusiło mnie ogłoszenie w gazecie, że firma poszukuje uczniów/studentów na wakacje jako pracowników pomocniczych. Zaraz wysłałam swoje CV, oddzwonili po jakimś tygodniu, że mam przyjechać do innej miejscowości (tam znajduje się główna siedziba firmy, u mnie jest tylko produkcja, bez biura) żeby dokonać formalności, bo mnie przyjmują. Cieszyłam się jak dziecko. Tam na miejscu dowiedziałam się, że praca jest zmianowa (ale ja jako uczeń pracowałam tylko na 1. i 2. zmianę, nocek nie możemy), stawka to 11 zł/h, umowa zlecenie. Pierwszy dzień w pracy był dość dziwny, trafiliśmy jak się potem okazało na bardzo nieprzyjemną zmianową (nazywają ich tam trenerkami), która kazała nam cały dzień sprzątać halę i pomagać ew. ludziom przy maszynach (głównie układać elementy, bo nic innego tam do roboty nie było). Jakież było moje zdziwienie, gdy na drugi dzień zaraz trafiliśmy na stoły do obróbki i pracowaliśmy jak reszta pracowników. Najlepszy jest fakt, że od samego początku nam mówili, że nie obowiązują nas żadne normy (bo tam pracownicy mają normy, które muszą wyrobić, by dostać premię, stawka bez premii to 10 zł brutto, a premia wynosi 25%). Potem się jednak okazało, że jak zrobiliśmy "za mało" to był telefon z głównej siedziby firmy z pytaniem czy my tam śpimy przy stołach, że robimy za mało i że jak tak będziemy pracować to nam nie zapłacą... Dlatego też nawet my nie mieliśmy tam aż wielkich forów. Zdarzało się, że wyrabiałam normę, przy łatwiejszych elementach było to do zrobienia, robiłam nawet więcej, ale wtedy oddawałam komuś, komu brakowało. Jednak były też takie elementy, przy których norma godzinowa wydawała się tak ogromna, że mogłaby być równie dobrze normą dzienną Odbiegłam do tematu. Pracowałam dokładnie 24 dni, od 7 lipca do 19 sierpnia (jak nie było pracy, musiałam brać wolne, miałam tydzień wolnego bo pojechałam z moim chłopakiem na wakacje). Tak naprawdę mogłabym tam pracować do końca wakacji, bo byłam naprawdę zadowolona z zarobków. Za 12 dni pracy w lipcu dostałam 904 zł (na rękę za 1 godz wyszło mi ok. 9,41 zł). Za sierpień dostanę tyle samo co daje mi 1808 zł za 24 dni pracy na czysto. Miałam okazję robić wczoraj 100% płatną sobotę, ale jednak z bólem serca musiałam zrezygnować, bo szłam z chłopakiem na rodzinną imprezę i musiałam mało wiele się jeszcze ogarnąć (same rozumiecie) i przede wszystkim nie spać na stojąco, a jednak wstawanie przed 5.00 nie sprzyja temu, zawsze po pierwszych zmianach, odsypiałam po pracy. Gdyby nie to, że to moje ostatnie wakacje w życiu i chciałam sobie jeszcze chwilę odpocząć przed szkołą to naprawdę pracowałabym do końca wakacji, bo zarabiałam dobrze i bywały dni, że nawet nie zmęczyłam się za bardzo w tej pracy. Jedyne co mi dolegało to czasem ból pleców od siedzenia tyle godzin w jednej pozycji no i ból rąk, bo jednak w ciągu tylu godzin przewija się trochę tych elementów. Podsumowując: nie wyobrażam sobie teraz pracy za 4 zł za godzinę w życiu. Poznałam smak pieniędzy, wcześniej jak byłam młodsza pewnie bym powiedziała, że dobre to niż nic, i potrafiłam od godz 7.00 do 13.00 zbierać wiśnie w pełnym słońcu i zarobić na tym tyl
Zwykle pracowałam jako opiekunka dziecięca za 7 zł /h w sumie jak dla mnie za darmo...
Dorabiałam sobie na wiśniach, a obecnie jestem na stażu i dostaję 1750 złoty na miesiąc.
Powiem Wam, że boję się przyszłości. Zaczęłam wynajmować mieszkanie i boję się, że się nie utrzymam
Ostatnio z ciekawości poszłam na rozmowę kwalifikacyjną do jednej z firm. Przeszłam pierwszy etap rekrutacji, zostałam zaproszona na drugi, ale kiedy dowiedziałam się o stawce wynagrodzenia - podziękowałam. 1380 zł to stanowczo za mało...
Poniżej średniej krajowej za 8 godzin dziennie nie zgodziłabym się pracować, chyba ze jest to staż i to w mojej bliskiej okolicy, żeby nie tracić na dojazdy to za te 1 tys. złoty mogłabym.
Myślę, że do 25 roku życia takie minim to właśnie powinno być 8 zł/h do ręki. Chyba, że mowa jest o stażu (aktualnie właśnie jestem) i wtedy wiadomo, że zarobki są inne. Znalezienie pracy dla studenta wcale nie jest trudne, gorzej z dogadaniem się podczas studiów z godzinami, ale jest to wykonalne nadal
wow, co to za staż! Ja dostaję 700 zł Ale mam 2 minuty od mieszkania pracę i w tej samej firmie pracuje mój chłopak, więc jest mi raźniej Na szczęście to tylko 2 miesiące, idealnie na studenckie wakacje
@Olikasa ja poszłam na kurs z księgowości unijny. Do tego dostałam prawie 330 złoty zwrotu za dojazdy, dostawałam na kursie za darmo przez 2 tygodnie obiady, kawę, ciasteczka no i staż 1750 na prawdę opłacalne są te staże
A teraz nie ma w ogóle jakieś ustawy, że w 1 roku pracy jest najniższa wypłacana w ogóle ?
W sumie za takie pieniądze nie da się żyć...
My z facetem utrzymujemy się z jego pensji bo ma dosyć dużą. Dlatego mi jest obojętne za ile będę pracować, może być najniższa krajowa, ważne żeby praca była lekka bo mam problemy zdrowotne