@Lacrimosa psychologię miałam w liceum, kobieta od psychologii to był mistrz "Dominiczko, Dominiczko... DOMINIK" na co ja do niej "Pani mnie wołała? - No tak, dlaczego nie reagujesz? - Jak pani spojrzy w dziennik to się pani dowie jak mnie rodzice nazwali" - i tak było dzień w dzień. Dobre też było - podzielcie się na grupy - a potem, że nie jesteśmy zgraną klasą, bo jakbyśmy byli zgrani to byśmy wszyscy razem usiedli
@elieau To jak z tym dowcipem:
Młoda pani psycholog, pierwszy dzień pracy w szkole, obserwuje bawiące się na boisku dzieci. Widzi, że jeden chłopiec nie biega z innymi, tylko stoi z boku. Podchodzi więc do niego:
- Dzień dobry, chłopczyku. Dobrze się czujesz?
- Dzień dobry. Tak.
- To dlaczego nie biegasz z innymi dziećmi?
- Bo jestem bramkarzem.
No i moja siostra wspomina czasem taką historię: w jej szkole muzycznej nauczyciel śpiewu jest psychologiem. W pewnym momencie kolega, który normalnie nie ma ze śpiewem do czynienia, bo to gitarzysta, miał trochę więcej do czynienia z tym nauczycielem śpiewu. Wspomina to jako dość traumatyczne przeżycie
@Lacrimosa Dobre to tak samo jak rano kawał słyszalam o hydrauliku
- Jak się nazywa Hydraulik, który lubi dziurawe dziury? MaCiek.
U mnie w muzyku było fajnie - egzamin na koniec muzyka, my z kolegą pewni siebie, że perkusiści dobrze rozpiszą rytm... ostatecznie napisaliśmy to najgorzej bo wymyślaliśmy jakieś triole i inne cuda na kiju, a ludzie pisali jakieś proste rzeczy i o to chodziło. Chór uwielbiałam za to, wszystkich znajomych tam poznałam.
I drugi sekret: na psychologię ludzi przerzuciłam się z zachowań zwierząt. Poszło zaskakująco gładko. Ludzie to zwierzęta i niech se moje katolskie ciotki mówią, co chcą