jak byłam młodsza w Wielką Sobotę z racji tego, że mamy niedaleko do kościoła mama wysłała mnie święcić koszyczek, jako że tradycją u nas jest że pierwszy posiłek jaki zjemy w domu dopiero po poświęceniu koszyczka poszłam do kościoła głodna, wszystko super extra, jajka poświęciłam, wody święconej nabrałam w butelkę, ale odezwał się głód więc długo nie myśląc (albo wcale nie myśląc ) siadłam pod parkanem i zaczęłam jeść popijając wodą z butelki do tej pory wypominają mi to przy każdym rodzinnym spotkaniu
w jakiej miejscowości to było? jakbym czytała o chrzestnej mojej koleżanki, tylko że ona do tego ubiera się w męskie ubrania
O mamo ja miałam tyle wpadek... Szok! Ale niestety wielu na pewno sobie nie przypomnę w całości... Ale jak jednak coś się przypomni to napiszę
Dobra coś tam mam
Jak byłam mała, w pedał od mojego rowerku wplątała mi się sznurówka z adidasów I zamiast zdjąć tego jednego buta i spróbować ją odplątać to ciągnęłam ten rower za sobą płacząc i wołają głośno "maaaamoooo". Mina ludzi którzy mnie widzieli - bezcenna
Szłam kiedyś ulicą z moim ówczesnym chłopakiem i chciałam wskoczyć na chodnik. Oczywiście na chodniku się znalazłam, ale leżąc, nie idąc Sierotowatość level max
Jeszcze jak mieszkałam w internacie, poszłam wieczorem do świetlicy razem z koleżanką, żeby obejrzeć film. Komedię. Miałam taki napad śmiechu, że walnęłam takiego smroda, że chyba cały pion słyszał...
Kiedyś pół dnia chodziłam z rozpiętym rozporkiem. Zastanawiałam się dlaczego ludzie się tak na mnie gapią, a mi po prostu z tego rozporka wystawała piękna, czerwona kokarda od majtek
Kiedyś na lekcji odwróciłam się do kolegi, bo coś tam ode mnie chciał. Miałam wtedy mega oversizową bluzkę, która opadała na jedno ramię. I w momencie, gdy się odwracałam bluzka mi się przesunęła i wyskoczyła mi z niej jedna pierś Kolega zaniemówił, ja miałam buraka na twarzy
@Fabuleux haha bo ja jestem mega sierotą. Miałam jeszcze wiele tego typu wpadek, ale niektóre pamiętam już jak przez mgłę...
Miałam dwie głupie sytuację że się przewrocilam, najpierw w gimnazjum poslizgnelam się i centralnie usiadlam na dupie oczywiście cały hol w śmiech jeden koleś się wręcz usdusil
potem byłam w aquaparku z wycieczka, szlismy przy brzegu brodziku, chciałam se skrócić drogę i weszłam do wody i znów się poslizgnelam zaczęłam się śmiać by pokazać że się nie przejmuje i wtedy nikt się nie śmiał wręcz byli zarzenowani że z nimi idę
Raz znajomy taty zaczął pytać o chłopaków w mojej szkole czy są ładni i w ogóle a ja się tak w czułam w ich hejcenie że byłam cała czerwona i spocona XD
Ten sam znajomy ma małe dzieci, w pewnym momencie coś zaczęło wyć u góry i myślałam że to mój brat i powiedziałam 'kogoś tam zarzynaja' okazalo sie że to jego dzidzia obudziła się na jedzenie
Przypomniała mi się jeszcze pewna sytuacja z okresu zimowego
Pojechałam z mamą do Biedronki. Szłam sobie pewnym krokiem w moich super kozakach na szpileczce I naglę bęc! Huk! I Karina leży na parkingu krzycząc głośno kuuu*waaaaa!!! Wszyscy się na mnie gapili, a ja chciałam się zapaść pod ziemię... A poślizgnęłam się na wielkiej zamarzniętej kałuży, która była przypruszona śniegiem i nie było jej widać...
znów mamy podobnie mi kolega podłożył nogę w szkole. Wypieprzyłam się i pod gabinetem dyrektora najpierw padłam jaka długa na płytki następnie wydobyło się ze mnie głośne 'ku*wa mać' nauczycielka to widziała jak tylko zobaczyła , że nic mi nie jest odeszła, wiedziałam że momentalnie wybuchnie śmiechem wszyscy mieli ubaw oprócz mnie - stłuczone kolano, biodro, bark i siniak na całym kolanie na studniówce.
O matko, tyle tego było, że nawet nie pamiętam wszystkiego. Wiem tylko, że moja przyjaciółka ma specjalny notesik, w którym zapisuje większość moich wpadek słownych - czasem najpierw mówię, potem dopiero myślę
*Nosiłam ulotki w zeszłe wakacje i cały czas w glowie chodziła mi formułka, którą mówiłam, gdy ktoś zgłosił się pod domofonem. Wchodząc do osiedlowego sklepiku, zamiast powiedzieć "Dzień dobry, bułkę tartą proszę", powiedziałam: "Dzień dobry, ulotki". Możecie sobie wyobrazić minę pani w sklepie
*Ostatnio wchodząc do autobusu powiedziałam "Do widzenia, bilet za złotówkę proszę" . Kierowca spojrzał jak na idiotkę...
*Szłam po mieście z moim chłopakiem, chciałam go pocałować więc odwróciłam głowę. W tym momencie (idealne wyczucie!)wpadłam w dziurę w deptaku - taki kwadrat obniżony o kilkadziesiąt cm, a w środku drzewo, wiecie o co chodzi . Wyobraźcie sobie jak mój Kamil się śmiał po tym, jak cmoknął powietrze zamiast mnie
*Spieszyłam się na autobus a musiałam jeszcze posprzątać farby, więc biegiem chciałam je zanieść do pokoju obok. Drzwi były zamknięte i chciałam je w biegu otworzyć, niestety ręka mi się ześlizgnęła z klamki, a że moja reakcja była opóźniona to wpadłam całym ciałem na zamknięte drzwi od pokoju
*Wygłupiałyśmy się z koleżanką i chciałam ją tak lekko zdzielić po twarzy, tak wiecie, dla żartu. Efekt był taki, że wyrwałam jej kolczyk z nosa, ponoć bolało
Więcej Wam napiszę, jak sobie przypomnę
U mnie chłopcy mieli manię podstawiania nóg w klasie, co było mega niebezpieczne bo można było walnąć głową o kant ławki
Ja to zawsze zaliczam jakieś gleby, raz idąc sobie na autobus poślizgnęłam się na lodzie na przejściu dla pieszych -.- Cały tyłek miałam mokry, dobrze, że nikt ze znajomych nie widział. No i raz jak szybko chciałam wysiąść z MPK w Krakowie to zahaczyłam o próg autobusu i o mało nie spotkałam się twarzą z chodnikiem jak się drzwi otworzyły.
Mi się jeszcze przypomniały dwie sytuacje. Jedna ze szkoły, druga z pracy. Nie wiem, czy to zalicza się do wpadek, raczej może żenujących sytuacji...
Zakończenie roku szkolnego (Uczyłam się ok 70 km od domu, więc mieszkałam w internacie). Po wszystkim oczywiście poszliśmy do klas po odbiór świadectw. Bardzo mi się śpieszyło, bo kolega czekał na mnie i na koleżankę, bo miał nas odwieźć, a jeszcze musiał zaraz iść do pracy... Koleżanka dostała świadectwo jako pierwsza, ja wciąż na swoje czekałam i czekałam... I czekałam! Powiedziałam do nauczycielki, że się bardzo spieszę i czy może po prostu dać mi to świadectwo poza kolejnością (tak to wolno robiła... Masakra!), ona, żebym czekała na swoją kolej... Ja ponownie, że bardzo się spieszę, bo czekają już tylko na mnie. A ta twardo, że nie... Więc ja mega wkurzona (jestem bardzo nerwową osobą) "Aj, kurwa, chuj z tym, mam to w dupie!" I wyszłam... Wierzcie mi, że było mi po wszytskim bardzo głupio, źle si,ę z tym czułam i wróciłam, żeby ją przeprosić Zachowałam się chamsko, wiem, ale jestem bardzo nerwową i niecierpliwą osobą Taka moja duża wada...
Druga sytuacja zdarzyła się dwa lata temu, kiedy to miałam w miejscowym Urzędzie Gminy staż... Przydzielono mnie do działu komunalnego. Większość czasu siedziałam tam sama, więc musiałam odbierać wszystkie telefony.
Pewnego dnia zadzwoniła babka z pretensjami, że kontener na śmieci, który stoi niedaleko ich domu nie został wywieziony.
Grzecznie odpowiedziałam, że wszystkie kontenery są po kolei wywożone i, niedługo również ten zostanie opróżniony.
To ta się do mnie rzuciła z mordą, że tak być nie może, że ona pójdzie z tym do wójta.
Ja ponownie spokojnie, że przekażę odpowiednim osobom i, że ja jako stażysta sama tego załatwić nie mogę.
Więc ona ponownie wyjechała do mnie z tekstem, że po co ja tam siedzę, skoro nie mogę nic załatwić.
Kolejne tłumaczenie, że jestem tylko stażystką.
Ona, znowu swoje, że ona sobie nie życzy, żeby jej dzieci bawiły się w śmietniku i kosz ma być natychmiast wywieziony i nie obchodzi jej jak mam to załatwić.
Ja, wkurw już na maxa, wyjechałam z tekstem, że może trzeba zacząć pilnować swoje dzieci, i nie pozwalać im się w tym śmietniku bawić
Po tej rozmowie wylądowałam na dywaniku i Pani sekretarz, dostałam upomnienie i zagroziła mi, że następnym razem wylecę
Mi do tej pory chce się śmiać z tego, no ale...
przypomniałaś mi sytuację znajomej (Edyta).. wysiadała z autobusu, przed nią stała jej koleżanka. Edyta wpadła na głupi pomysł - szturchnąć kolanem koleżankę przed nią - tak zrobiła , trafiła w ten punkt gdzie jak ktoś nas dotknie to nam się nogi uginają i tak było - kierowca otworzył drzwi, a ta pierwsza wyleciała automatycznie na kolana. Mina ludzi na przystanku - bezcenna