no ja niestety nie mam tak dobrze
Mi do ostatniego konkursu na 5 ur DC w ogóle nie chciał pomóc i dobre pół godziny go prosiłam, aż w końcu przyszedł. Co prawda mam statyw, ale zdjęcia nie wychodzą zbyt dobrze. Czasami to ja się zastanawiam co ja w nim widzę no ale serce nie sługa
6 lat w tym roku będzie, a z liczeniem na niego też różnie bywa czasami oboje się zastanawiamy czy jest sens to dalej ciągnąć, ale bez siebie nie umiemy żyć (już ze 3 razy się rozstawaliśmy) także chyba jesteśmy na siebie skazani
Moze to przyzwyczajenie jest? Czasami warto się rozstać niż tkwić w związku tylko z przyzwyczajenia My jesteśmy nieco więcej razem, bo 10 lat, a 4.5 po ślubie.
my akurat ślubu nie zamierzamy brać, chyba że może kiedyś cywilny, ale nie ciągnie nas do tego.
Przyzwyczajenie też jest na pewno - w każdym związku jest, bo bez tego raczej ludzie by ze sobą nie byli.
Poza tym miłość jest, mamy pewność że żadne nie zdradzi, więc wolę w tym tkwić niż być sama i znów rozpaczać po rozstaniu z nim, czy być z kimś kogo nie będę pewna i może będzie mnie zdradzał. Cały czas się łudzę, że w końcu wyjdziemy na prostą, ale jakoś nie możemy się zebrać. Chcieliśmy się przeprowadzić i myślę, że to byłoby kluczowe w naszym związku, bo klitka w której mieszkamy i bezrobocie w tym miejscu po prostu wykańcza... Ale oczywiście nic co by nam obojgu się podobało nie możemy znaleźć i dalej tu tkwimy, a jak znajdziemy to właściciele mieszkań/domów okazują się totalnymi wariatami. Jedna mi kazała czekać na telefon, a później jak chodziłam do niej to w ogóle mi nie otwierała a w domu była, nawet kobitka która mi poleciła tam najem była w szoku z powodu tamte zachowania, a kobita z 80 lat miała,a zachowywała się jak dzieciak, inna znowu się umówiła na oglądanie, a jak przyjechałam to ta że już wynajęła - pomijam, że pytała ile czasu ze sobą jesteśmy, czy pracujemy i nie wiadomo co jeszcze, dobrze, że w obu przypadkach byłam akurat u rodziców, bo tak bym 130km w 1 stronę zrobiła na darmo.... To takie 2 chyba najdziwniejsze przypadki.
Czasami tracę nadzieję, że kiedykolwiek coś wynajmiemy i coś się zmieni w naszym życiu.
Chciałabym też jakiś własny interes mieć, ale nie mam pojęcia co b było najlepsze i w czym sobie poradzę bez problemów.
Nie możesz tracić nadziei. Czasami trafia się coś w niespodziewanym momencie. My ponad 5 lat temu przeprowadziliśmy się 200km od domu. Do obcego miasta, bez mieszkania, znajomych itp. Wynajmowalismy mieszkania w sumie w ciemno. Co rok to inne mieszkanie. W końcu trafiliśmy na to co teraz mamy - 2 lata temu z nudów postanowiłam sprawdzić jakie mieszkania są na sprzedaż. Trafiłam na nasze, od razu zadzwoniłam aby umówić się na oglądanie. Obejrzeliśmy i bardzo nam się spodobalo nie tylko mieszkanie ale i cena. Decyzja była podjęta w ciągu 5 minut - kupujemy! I teraz cieszymy się z tego, bo nie dość, że nie ma ofert mieszkań, które by nam pasowały to mieszkania są ponad 100tys. Drożdże (takie albo podobne do naszego). Więc ty też nie trać nadziei. Zapewne niedługo znajdzie się coś z czego oboje będziecie zadowoleni.
No mam nadzieję że i mieszkanie i jakaś paca się znajdzie jeśli nie ogarnę własnego biznesu.
Mojego próbowałam przekonać, żeby otworzył własną firmę czy związaną z poprzednią pracą w której był czy z jego pasją do sprzętu audio, ale ostatecznie stwierdził, że on nie umiałby tego wszystkiego załatwić i olał sprawę. No ale co ja mu poradzę, ja w zasadzie podobnie do tego podchodzę i sama też się boję że nie ogarnę - wydaje mi się, że jesteśmy zbyt podobni do siebie...
@janettt ja też wiele razy myślałam o własnej firmie ale... Nie wiem co to mogłoby być. Poza tym aby otworzyć coś własnego trzeba wziąć kredyt a jeden już mamy - na mieszkanie, więc nam drugiego nie dadzą.
To, że jesteście do siebie podobni to w sumie dobrze. Dzięki temu rozumiecie się i dobrze dogadujecie
No tak, ale to też ma wiele minusów w związku.
Jeśli chodzi o kredyty - żadnego nie mamy i nie chcemy mieć zbytnio, myśleliśmy o kasie z UP na własną działalność, ale i tak przez 2 lata mój się spłukał i teraz musiałby sprzedać cały swój sprzęt, ale niestety część jest do naprawy, a nie ma kto naprawić, bo mój nie dał rady a serwisy też nie bardzo chcą się brać za tak skomplikowane układy także trochę jesteśmy w kropce jeśli chodzi o kasę. Także w którą stronę by nie chciał iść to wszędzie jakieś ale, mimo to mam nadzieję, że w końcu nam się coś uda zdziałać
@nostami dziękuję kochana. Nawet nie wiesz ile razy chciałam zrezygnować z bloga Ale zawsze coś miałam z tyłu głowy i wsparcie córki, która mówiła, że przecież to kocham i będę żałować. Że lepiej zrobić sobie przerwę i odetchnąć i wrócić z zapałem. Bloga prowadzę już ponad 5 lat i to kocham najbardziej. Pokochałam też Instagram, ale te zmiany, kupowanie obserwatorów i pustaki biorące wszystko za darmochę sprawiły, że straciłam dla niego serce. Staram się, ale zawsze wolę wejść na DC, tutaj dodać chmurkę, popatrzeć co ciekawego wrzucają inni. Miło słyszeć komentarze, że podobają Wam się moje zdjęcia. Czasem mam kopa i od rana wystawiam się ze sprzętem, focę, układam rekwizyty, zdjęcia są wtedy ciekawe. Ale są też dni kiedy robię zdjęcia żeby coś dodać, za potem wyrzucić. I to jest ten brak weny, niechęć.
Często postanawiam, ze blog jest przecież dla mnie najważniejszy i najpierw zrobię wpis, a potem zajrzę na DC, ale robię odwrotnie i tak się zasiedzę, że już mi się nie chce pisać nic sensownego. Odkładam na jutro. Mam bardzo angażującą pracę i czasem po 12 godzinach już mi się nie chce nic, ale zawsze staram się zerknąć tutaj, nie na bloga, nie na Instagram, tylko właśnie na @Dresscloud które jest już moim uzależnieniem. Często wstawiając chmurki robię bardzo wnikliwy opis, który jest potem przenoszony na bloga, a czasem odwrotnie. Motywacja jest trudnym przyjacielem, czasem zawodzi, ale warto o nim pamietać. Nie poddawajmy się i wspierajmy wzajemnie
Ja sobie zaczęłam stawiać cele na każdy rok i je realizować. Np. w tamtym roku było to zrobienie prawa jazdy. I udało się, co prawda było ciężko bo praca, dom, dziecko i mało czasu, ale za to większa satysfakcja. Na najbliższe 2 lata postawilam sobie własny dom za cel. Jeśli się uda w tym roku to będzie mega super, ale nie nastawiam się. Mąż załatwił też karty Multisportu dla całej naszej trójki, i to jest motywacja by częściej odwiedzać baseny, aquaparki, groty solne, siłownię, lodowiska, po prostu żeby więcej się ruszać. Myślę że takie stawianie sobie celów to dobry sposób, u mnie się bardzo dobrze od lat sprawdza.
Ja na przykład mam wrażenie że ostatnio jestem blisko depresji. Nie mam ochoty na nic są jedynie takie przebłyski gdzie mam na coś chęć ale trwa to krótko. Także nie jesteś sama...
Też potrzebuje motywacji, ale do zmiany czegoś. Wydaje mi się, że po prostu się nudzę... ;/
Ja mam tak, że jeśli nikt na mnie nie patrzy albo nie mam natychmiastowych rezultatów to szybko się poddaję. Jestem z tych, którzy muszą być we wszystkim najlepsi Dlatego często proszę narzeczonego żeby mnie pilnował i dopytywał czy coś zrobiłam, albo planując coś nowego stawiam sobie małe cele (nie 15 kg tylko 1 kg), które osiągam szybciej Pomagają mi też tabelki w których rozpisuję sobie rzeczy które muszę zrobić przez cały tydzień. Umieszczam w nich też banalne rzeczy typu "wypić ziółka" i 5 okienek do odznaczenia, wziąć leki itp rzeczy, które i tak robię. Po to, żebym codziennie weszła i coś "odznaczyła". Wykonanie zadań motywuje do zrobienia większej ilości rzeczy