Kulturalne narzekanie na rzeczywistość! Uwaga - zawiera offtopy!
Strona 2448 / 2892
U mnie pierwszy raz się to zdarzyło...
Hasła zmienione, konto na Netflix odzyskałam, ale przeraziłam się wczoraj.
Rzadko rozmawiam z babcia a za każdym razem powie cos takiego ze ręce opadają 🤦🏻♀️ dzisiaj zapytała kiedy obetniemy małemu włosy bo długie to noszą dziewczynki 🫣 ja mam długie włosy, moj mąż ma długie włosy, jedyna osoba w naszym domu która nie ma włosów jest kot 🤣 dopóki nasz syn nie powie ze chce się obciąć to nie zamierzamy tego robić, ale drugi prawnuk mojej babci jest obcięty na krótko wiec tamtego włosy są super a naszego są złe
Oj tak… ale po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu że my mamy problem z oznaczeniami. Mam szkolenie w sali 1222, wchodzę wielkimi schodami na pierwsze piętro, powiedzmy na prawo sale od 1100 do 1300, na lewo od 1301 do 1400. Oczywiście trzeba było iść w lewo 🙈 potem długim korytarzem w prawo i znowu długim korytarzem w lewo… masakra
Chciałam kupić w Dealzie ten zestaw z Revolution za 50 zł, ale zostały oczywiście te z paletkami, które mam.
Pierwszy dzień w pracy był męczący. Niby mieliśmy same szkolenia i wypełnianie dokumentacji, a i tak czuje się wypluta...
Pewnie to emocje i trochę lęk przed nieznanym, lada moment będzie tylko lepiej ❤️ Jako ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że nawet nieświadomie boimy się nowego 🫂
W nowym mieszkaniu nie tylko kran ciekl ale i rurka od wody pod zlewem… w każdej chwili mogliśmy zalać sąsiada z dołu…poprzedni właściciele nie dbali jednak tak, jak deklarowali.
Ja już sama nie wiem, od samego początku czułam, że mój rehabilitant mnie nie lubi no i ok. Przecież nie wszyscy sie muszą lubić. Wystarczy, że będziemy się w miarę tolerować by ta moja rehabilitacja jakoś sprawnie szła, ale ja w życiu nie spotkałam się z takim podejściem. Nawet jak mnie ktoś nie lubił czy ja jego , to jakoś staraliśmy się działać wspólnie, a tu nic. Nie ma między nami żadnej komunikacji. Jak ze mną rozmawia to patrzy w sufit lub podłogę. Ogranicza się w rozmowie do "ćwiczone było" (nie lubię być traktowana bez płciowo) i mam czas na odpowiedzenie tak lub nie, bo za raz mnie ucina.
Raz w życiu spojrzał mi prosto w oczy, wczoraj gdy wywalał mnie z rehabilitacji. A stało się to tylko dlatego, że poprosiłam go by ograniczył trochę zakres swojej pracy, bo po piątkowym masażu nie byłam w stanie wrócić do domu a potem funkcjonować normalnie. Był tak zły, jakbym mu nie wiadomo co powiedziała, a powiedziałam to normalnym, spokojnym głosem. Wczoraj w końcu doszło do tej rehabilitacji, ale odczułam to, że ma mnie dosyć. Najgorsze jest to, ze tylko on ma wolne miejsca. Nie mam możliwości zmienić rehabilitanta.
Raz mama na mnie czekała i zauważyła, ze wyszedł z budynku zły, wsiadł w auto i pojechał a gdy wrócił już był szczęśliwy. Jakby nie wiem, na pił się i wrócił. Nic mu w tedy nie powiedziałam, no bo jak, nie rozmawia ze mną.
Z tego co zauważyłam nie toleruję tylko mnie. Resztę pacjentów traktuję normalnie, niektórych znam i rozmawiałam z nimi, oni są zadowoleni.
Macie jakieś rady, jak się zachowywać by nie wchodzić mu w drogę?
Nie możesz dać się tak traktować. On jest dla Ciebie, nie Ty dla niego. On ma za to płacone, to jego praca i ma traktować tak samo wszystkich pacjentów. Zły humor powinien zostawiać za drzwiami.
Co to za hasło "ćwiczone było?". Trzeba było się go zapytać "Co było ćwiczone i gdzie było ćwiczone?" i wygarnąć mu że jesteś człowiekiem, kobietą i tak powinien się do Ciebie zwracać a nie bezosobowo.
On Cię nie musi lubić, ale swoją pracę musi wykonać rzetelnie i z szacunkiem. Jeśli nie to skarga i tyle w temacie. Ale najpierw powiedz mu że nie życzysz sobie takiego zachowania. To nie PRL że urzędnik/lekarz nasz pan i wszyscy mają siedzieć cicho.
Nie mam jak za bardzo się odzywać ucina temat lub wychodzi. On mnie całkowicie ignoruje. Podejrzewam, że jak się odezwę to znów się obrazi. Jest trochę jak takie rozwydrzone dziecko