ja jestem ze swoim chłopakiem 3,5 roku prawie. Za rok kończę technikum i myślę o studiach, nie wiem czy będzie mnie stać na studia zaoczne, chyba, że znajdę jakąś pracę, ale biorę też pod uwagę studia dzienne i tu też rodzi się problem, bo to wiąże się z wyjazdem do większego miasta. Mój chłopak mieszka w tej samej miejscowości, co ja i poruszałam z nim już ten temat. Szczerze mówiąc chciałabym z nim zamieszkać, zobaczyć jak to jest. Spotykamy się codziennie, czasem nawet kilka razy, bo bardzo blisko siebie mieszkamy, ale mówią ludzie, że całkiem inaczej może wyglądać życie z kimś, gdy się z tym kimś mieszka. Także ja na Twoim miejscu bym spróbowała. I myślę też, że Kościół nie powinien mieć nic do tego, co więcej mam wrażenie, że Kościół za bardzo chce ingerować w każdą dziedzinę życia człowieka ;/
Nie widzę w tym nic złego i wolałabym mieszkac na studiach z chłopakiem niż z kolezankami. Z babami jak to z babami - kłótnie o ciuchy i sprzątanie. Mój facet jest na tyle poukładany, że sprzątanie miałabym z głowy..
Z chłopakiem jestem 4 lata i już na samym początku wiedzieliśmy ,że na studiach będziemy mieszkać razem. Zaczynamy je w październiku i właśnie szukamy mieszkania. Ja co prawda do kościoła nie chodzę, ale jestem w bliskiej relacji z Bogiem, rodzina mojego chłopaka jest wierząca i w Niedzielę i każde święto są w Kościele, ale też nic złego w tym nie widzą. Miałam mały mętlik w głowie, ale w sumie staram się o tym nie myśleć. Myślę,że dla Boga najważniejsze jest to czy jesteśmy dobrymi ludźmi, a mieszkanie z ukochanym nie robi z nas przecież złych ludzi
Ja niestety wierząca nie jestem, więc nie umiem postawić się w Twojej sytuacji. Z mojej perspektywy, zamieszkanie z chłopakiem to najlepsze co mogłam zrobić, nawet nie brałam pod uwagę innej opcji. Tak się zbliżyliśmy przez ten rok mieszkając razem, że nie wiem czy da się bardziej. A kiedy był (i jest) natłok zajęć, byłoby ciężko znaleźć czas na spotykanie się na mieście czy podróżowanie do siebie, a tak to można spędzić chociaż trochę czasu jedząc razem śniadanie czy kładąc się spać. Nie ma nic cenniejszego.
Dokładnie! Nie lubię tego gadania, że ktoś żyje na kocią łapę itd. A tak naprawdę może być przecudowną, przedobrą, moralną i ciepłą osobą.
Moja przyjaciółka miała problem - dzieliło ją z chlopakiem 2 tyś km... I on do niej pojechał. Po 2 latach związku Wytrzymali ze sobą tam 5 miesięcy razem mieszkając.
A potem pobyli jeszcze trochę razem będąc daleko od siebie... I się skonczył związek
Moja siostra zamieszkała z chłopakiem przed ślubem. Teraz już są małżeństwem ale też miała sporo wątpliwości właśnie ze względu na wiarę i Kościół. Teraz często powtarza, że gdyby miała jeszcze raz decydować to nie zamieszkałaby z chłopakiem przed ślubem. Z jednej strony jest to bardzo wygodne ale z drugiej troszkę dręczyło ją sumienie no i po roku mieszkania razem ten ślub wydaje się być momentami tylko taką formalnością i traci trochę na doniosłości.
Ale mam też koleżanki, które mieszkają ze swoimi chłopakami i bardzo im to odpowiada. Wszystko to kwestia poglądów i moim zdaniem nie można robić nic przeciw swoim przekonaniom i wierze
Ja w październiku zamieszkałam ze swoim chłopakiem po 3 latach związku. Wyprowadziłam się bliżej uczelni, i teraz nie wyobrażam sobie jakby to było gdybyśmy się nie widzieli tak często. Wiadomo kilka rzeczy nas w sobie denerwowało ale powoli się dotarliśmy. Jakiejś znacznej różnicy w obowiązkach domowych nie zauważyłam bo zawsze i tak to robiłam. Dzięki temu, że mieszkamy razem czujemy się przy sobie swobodniej.
Mnie i mojego chłopaka dzieliło ponad 300 km i w końcu przyszedł cudowny moment gdzie poszłam na studia i po dwóch latach bycia w związku zamieszkaliśmy razem. Mieszkamy tak już prawie 4 lata i jest cudownie ! Nasi rodzice nie mieli nic przeciwko i mogę powiedzieć, że to najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć. Znamy już swoje przyzwyczajenia, razem spędzamy czas, gotujemy, sprzątamy, po prostu żyjemy razem można nawet rzec, że małżeństwo stało się już czystą formalnością. Za równo moja przyszła teściowa jak i moja mama są zdania, że dobrze jest przed ślubem zamieszkać razem nawet po to, aby się sprawdzić. Wiadomo spotkania spotkaniami, ale dopiero w codziennym życiu wychodzi czy dwoje ludzi do siebie pasuje i jest w stanie zaakceptować wszystko lub nie. Mimo, iż jestem osobą wierzącą, ja wierzę w Boga a nie kościół. Mówienie, że mieszkanie razem jest złe, no trudno. Mamy XXI wiek i co raz więcej par ze sobą zamieszkuje. Lepiej podjąć decyzje o rozstaniu przed ślubem niż później latać po sądach i załatwiać rozwody.
Wspólne mieszkanie jest cudowne. Kiedy wracasz do domu po męczącym dniu i czeka na Ciebie ukochana osoba to dostajesz 2 razy więcej energii i dzień staje się piękniejszy.
Ja jestem z chlopakiem już 5,5 roku i odkąd poszłam na studia 4 lata temu, przez 2 lata mieszkałam w dwuosobowym pokoju, co roku z inną osobą a później na 1,5 roku wprowadziłam się do jednoosobowego pokoju, z tym że drugi pokój zajmował mój chłopak a trzeci właścicielka, starsza babcia. I z jednej strony prawie mieszkaliśmy razem, ale ja zawsze spałam u siebie itd dlatego nie traktowałam tego jako samodzielnego mieszkania. Od 2 miesięcy wynajmujemy już całe mieszkanie razem i jest świetnie o wiele lepiej niż poprzednio. Te 4 lata temu nie chciałam razem zamieszkać, ale już po wynajmowaniu z innymi osobami wiedziałam czego chcę i mimo iż jesteśmy również osobami wierzącymi stwierdziliśmy, że po 5 latach to nie ma już na co czekać i teraz jestem w 100% pewna że to miłość na całe życie więc polecam
Mieszkam ze swoim chłopakiem od 18 - nastki i kawałek przed, nie widzę w tym nic nie właściwego, ale dużo osób się dziwi, że przed ślubem i wgl. Czasy się zmieniają, a ja sama mieszkania bym nie utrzymała Poza tym właśnie jutro mijają na 3 lata jak się znany, świetnie się dogadujemy i doskonale dzielimy obowiązki. Mogłabym powiedzieć, że mieszkanie razem jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło. Bo wszystko robimy razem, zawsze jak jest się chorym to ktoś herbatkę przyniesie, przytuli, obejrzy film itd.
Powiem szczerze ,że ja zamieszkałam ze swoim chłopakiem i ogólnie bardziej żałuje bo on się strasznie zmienił... puki co z nim mieszkam ale momentami mam tak ,że wolałabym to skończyć i czuje się w jego mieszkaniu odrobinę uwiązana.
Z drugiej strony mieszkanie daleko od siebie może być uciążliwe, spędzanie całego dnia do dojechania do siebie to bez sensu bo i tak się skończy ,że na zmianę będziecie u siebie spali...
Też mieszkanie samemu bywa uciążliwe... Nawet głupi sos do makaronu często jest na dwie osoby i potem nie ma komu tego jeść, dlatego jeśli już i tak nie decydowałabym się na mieszkanie samemu.
Ja jestem z chłopakiem nie całe 3 lata i od listopada mieszkamy razem.
Gdybym miała podjąć jeszcze raz decyzję to byłaby ona taka sama.
Że zabiera nam wolność? Nie sądzę, to właśnie teraz czuję się wolna, spędzamy razem świetnie czas i nie miałam sytuacji żebym się czuła jak w więzieniu
Faktycznie czasem się kłócimy, ale zazwyczaj zaraz się godzimy, ponieważ nie umiemy się na siebie długo gniewać.
Z kościołem nigdy nie byłam za bardzo związana, więc sumienie mnie nie gryzie.
Głupi przykład z tym sosem Jak zrobisz samemu sos to zrobisz tyle ile chcesz, a gotowy można mieć na następny dzień do zgrzania
Autorko, czy na prawdę wolisz mieszkać z obcą osobą niż ze swoją połówką? Z chłopakiem, którego już jakiś czas znasz, chcesz z nim być, na prawdę?? Nad czym tu myśleć, co tu ma kościół do tego, teraz są inne czasy niż kiedyś, że się mieszkało po ślubie, a teraz... lepiej poznać tą drugą osobę za wczasu, niż gdybyście mieli się pogryźć po ślubie. Bóg chyba się cieszy Twoim szczęściem. Nie ma się nad czym zastanawiać.
Moim zdaniem jeżeli planujesz z nim wspólne życie to powinnaś z nim zamieszkać. Na odległość prawie wszystkie związki są fajne, wszystkie problemy "wychodzą" podczas wspólnego zamieszkania, więc też dużo związków sie rozpada. Ja nie wyobrażam sobie wyjść za mężczyznę, z którym bym nie mieszkała wcześniej. Nie chodzi tu o seks, tylko o podejście do obowiązków, do szacunku do drugiej osoby. Nie jestem typem czyścioszka, ale przeszkadzałoby mi, gdyby mój ukochany zawsze po pracy uwalał się na kanapie, rozrzucał wszystko dookoła, nie szanując tego, że dopiero było posprzątane. Tak samo denerwowałoby mnie nastawienie faceta, że skoro mieszkamy razem to już nie musimy chodzić na randki, ani miło spędzać czas bo wystarczy, że razem mieszkamy. Według mnie zamieszkanie razem to sprawdzian związku.
Wydaję mi się, że kościół potępia cudzołożenie, a nie wspólne mieszkanie. Dopóki razem mieszkacie, a nie dochodzi do łamania szóstego przykazania, to jest okej. Co prawda księża mogą mówić, że to jest złe, bo większość ma świadomość, że wspólne mieszkanie może prowadzić do grzechu. Może się mylę, ale ja tak to odbieram. Nigdzie nie ma przykazania "nie mieszkaj z chłopakiem", znam tylko "nie cudzołóż". Ja co prawda jestem z moim prawie rok, na studiach razem nie zamieszkamy, bo on studiuję już trzy lata w miejscowości niedaleko swojego domu, więc bez sensu, żeby wynajmował mieszkanie, poza tym gdybym ja studiowała w tym samym mieście też raczej bym dojeżdżała, bo to niewielka odległość, ale niestety na studia idę dalej, bo tu nie ma dla mnie perspektyw. Uwielbiam spędzać czas z moim chłopakiem, tęsknię kiedy go nie ma, widujemy się w zależności od wolnego czasu, ale niezbyt często bo dzieli nas spora odległość, a i zajęć mamy dużo, jednak ja nie chciałabym z nim mieszkać, jeszcze nie teraz, mam trochę średniowieczne podejście do tego i wolę zamieszkać razem dopiero po ślubie, mimo że marzę o byciu obok każdego dnia
@dids, @naaatka teoretycznie jest to grzech cudzy, ponieważ nie mogąc udowodnić innym, że do niczego nie dochodzi, gorszymy ich, więc dlatego właśnie nawet "grzeczne" mieszkanie przed ślubem jest grzechem.
Mój Ł. chciał razem zamieszkać nawet w akademiku, ale ja nie, z jednej strony ze względu na wiarę, z drugiej na zdanie rodziców, ale jest też jedna kwestia... Nie miałam się kiedy bawić i nie jestem teraz gotowa na zbieranie jego skarpetek spod łóżka...
@MissSilly to dla mnie jest trochę nielogiczne, bo w takim wypadku nie możemy nic robić, bo nikomu nie możemy udowodnić, że w tym momencie nie grzeszymy. No, ale nie nam to ustanawiać zasady