Bobbi Brown, baza pod makijaż.
Znalazłam ją w jednym z kalendarzy adwentowych, od jakiegoś czasu jej używam.
Zapach ma słodko-cytrusowy zapach, miły dla nosa.
Forma bardziej jak masełko, rozprowadza się z łatwością, na twarzy zachowuje się lekko, nie zapycha porów. Czy poprawia strukturę twarzy, wygładza pory lub minimalizuje widoczność zmarszczek? Średnio. Ale skóra wygląda lepiej, a podkład/krem BB dłużej się trzyma na twarzy.
Minusem jest opakowanie, mały słoiczek z którego z łatwością produkt można wydobyć, nie jest to higieniczne rozwiązanie, ale z drugiej strony nie pchamy tam brudnych łapek przecież, ale też widać ile ubywa, a też łatwiej zużyć do końca, więc taka forma opakowania nie jest jakimś mocnym minusem.
Miło się jej używa, ale gdybym miała kupić bazę (nie mam z nimi dużego doświadczenia, miałam 2-3 pelnowymiarowe kosmetyki i kilka próbek) to wybrałabym inną, bardziej silikonową, która zminimalizuje w jakimś stopniu widoczność zmarszczek. Tutaj wygładzenie buzi jest i cera wygląda lepiej, nawet powiedziałabym, ze działa troche jak krem i wydaje się nawilżać skórę (o ile to w ogóle możliwe) no napewno jej nie przesusza i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Dlatego nie można powiedzieć, że to zła baza, zupełnie nie,ale ja szukam czegoś innego.
Witaminowa baza pod makijaż z Bobbi Brown to połączenie bazy i kremu nawilżającego. Jest ona dość gęsta w swojej konsystencji. Wystarczy małą kropka, aby pokryć nią całą twarz. Rozprowadza się bardzo gładko, jakby rozpuszcza pod wpływem ciepła palców. Krem bardzo łądnie pachnie, z początku obawiałam się, czy nie podrażni mojej skóry, jednak na szczęście nie miało to miejsca. Zapach ten trochę się utrzymuje, ale nie jest już po chwili odczuwalny. Po nałożeniu możemy odczuć, że nasza buzia jest trochę gładsza, dzięki czemu podkład wpłynie lepiej się rozprowadza. Niestety podkład mineralny nie za dobrze przykleja się na tę bazę przez co powstają smugi.
Patrząc na skład możemy zauważyć, że na samym początku mamy składnik, który ma na celu "otulić" naszą buzią filmem i to dla mnie dyskwalifikuje tą bazę na dłuższą metę. jestem pewna, że gdybym ją używała codziennie, to w pewnym momencie po prostu by mnie zapchała.
Czasemi i mi uda się znaleź "cebulową" wyprzedaż! Śmieje się, ponieważ ten mini zestaw kosmetyków Bobbi Brown otrzymałam za darmo do zamówienia boxa z kremem pod oczy, na którym i tak oszczędziłam 70 zł, a do tego miałam jeszcze dwa dodatkowe kosmetyki. Nic tylko szukać takich promocji! Na zdjęciu mamy zestaw pielęgnacyjny, w którego skład wchodzi olejek do demakijażu, krem pod oczy oraz baza pod podkład.
Nie ma co się oszukiwać, ostatnimi czasy pielęgnacja z wysokiej półki jest postrzegana bardzo źle. Marki luksusowe najczęściej sprzedają nam fatalne składy w ładnych opakowaniach za chorendalnie wysoką cenę. Jak jest w tym przypadku?
Olejek do demakijażu - 30 ml, czyli pojemność idealna na podróże. Jest on transparentny i świetnie wydobywa się go z opakowania. Jego skład jest BARDZO długi, jednak wrzucony do lupy kosmetycznej nie wypada fatalnie. Olejek nie jest tak tłusty jak tradycyjny olej, co w moim odczuciu jest na plus. Nie zauważyłam, żeby mnie zapychał i chwała mu za to. ma przyjemny zapach.
Baza - ma 15 mililitrów i zamknięta jest w tubce, gdzie pełnowymiarowy produkt znajdziemy w szklanym słoiczku. Baza jest lekka, gładko się rozprowadza, ale jej skład jest mocno MEH.
Krem pod oczy - jest to lekka wersja ich najpopularniejszego kremu. Słoiczek ma 3 ml i jest to kosmetyk idealny na wyjazdy! Konsystencja jest BARDZO lekka, szybko się wchłania, ale pod okiem nie czujemy wysuszenia.
Ciekawie testować tego typu kosmetyki, jednak raczej nie zdecydowałabym się na ich pełnowymiarowe opakowania nie tyle ze względu na cenę, co na ich skład.
Podobne produkty
