Przeprowadzka, wasze doświadczenia
Cześć, dziewczyny
Szukałam podobnego tematu ale nic konkretnego nie znalazłam ;c Interesuje się tematem bo w ciągu paru miesięcy również będę się przeprowadzać, dlatego chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach
Zdecydowałyście się na przeprowadzkę i wynajem mieszkania czy pokoju? Wyjechałyście same czy z kimś bliskim? Jak zabrałyście się za poszukiwania nowego lokum, jak go urządziłyście, jakie są wasze sposoby na oszczędzenie żeby starczyło Wam do końca miesiąca? Żałujecie czy cieszycie się ze swojej decyzji?
Jeśli tylko macie ochotę podzielić się swoimi doświadczeniami zachęcam do pisania
ostatni raz przeprowadzałam się niewiele ponad rok temu
na początek nie musiałam się martwic o lokum bo mieszkałam z siostrą a jak już się zadomowiłam to wynajęłam pokój na własną rękę, więc nie ukrywam że pod tym względem miałam o wiele łatwiej bo szukanie lokum w mieście, którego się nie zna nie jest łatwe nawet nie myślałam o wynajęciu mieszkania ze względów finansowych mieszkam w Warszawie a tu nawet pojedynczy pokój kosztuje miliony monet
związać koniec z końcem nie jest łatwo ale zawsze robię sobie przed wypłatą rachunek: jakie mam wydatki konieczne ( czynsz, rachunki itp), sprawy które chcę załatwić w tym miesiącu albo na które muszę odłożyć rzeczy które mogą poczeka. W ten sposób robię sobie budżet i wiem ile pieniędzy mam do swobodnej dyspozycji
czy żałuję decyzji o przeprowadzce czy nie to w sumie sama do końca nie wiem z jednej strony tak bo nie przepadam za tym miastem, tzn nie czuję się tu najlepiej i troche mnie przytłacza z drugiej strony mam sporo korzyści, których raczej bym nie miała jakbym się nie przeprowadziła, np. brak większych problemów ze znalezieniem pracy także wszystko ma plusy i minusy, ważne żeby tych pierwszych było więcej
Szczesciara z Ciebie ze mialas kogos bliskiego w nowym miejscu zawsze jest ta swiadomosc ze masz niedaleko kogos kogo znasz i kto Ci pomoze w razie czego duzo km dzieli Cie od domu rodzinnego?
Po pierwsze powinnaś mieć blisko do miejsc do których będziesz chodzić. Mowa tutaj o uczelni jeśli studiujesz lub ewentualnej pracy. Najlepiej mieszkać blisko centrum, bo masz wszystko wokół siebie. Ale jak zależy Ci na tanim najmie to tym dalej centrum tym taniej. My z facetem płacimy grosze za najem, nikt tak tanio nie płaci, bo to była okazja i w ogóle, ale nie mieszkam w centrum Gdańska. Z oszczędzaniem u mnie słabo, bo nic nie doradzę. Nie potrafię tego robić. Ale mogę doradzić sprawdzanie na bieżąco cen jak się zmieniają w sklepach. Robienie obiadów, m.in zup tak aby było na 2 dni lub więcej. Wiem, że dużo osób oszczędza na ogrzewaniu i w ogóle nie grzeje. Ale ja lubię ciepło także bym zdechła. Najlepiej ogólnie mieszkać z kimś, bo to taniej wychodzi niż samemu, ale mieszkając samemu masz więcej swobody i komfortu. Co do urządzania mieszkania ja to robię niespecjalnie, bo po co mam inwestować w coś co nie jest moje. Ale parę rzeczy mamy zakupionych, które można zabrać ze sobą. Ale jakiś pierdół typu ozdoby to nie kupuję.
Pierwszy raz wyprowadziłam się od rodziców 5, 5 roku temu. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Zamieszkałam niedaleko od rodziców, bo 60 km i to z 4 koleżankami. Mieszkałam z koleżankami w pokoju przechodnim. Strasznie wkurzało mnie to, bo wszystkie koleżanki paliły, a u mnie w pokoju był balkon.... Codziennie piłyśmy piwko, chodziłyśmy na miasto, wygłupiałyśmy... najlepszy rok jaki miałam. Każda z nas poznała faceta... i nadszedł kolejny rok, wynajęłyśmy kolejne mieszkanie i każda miała swój pokój. Niby fajnie, ale każda zamknięta w swoim pokoju... to już nie to samo... Następnie wyprowadziłam się 200 km od rodziców. Wynajmowałam pokój z jedną dziewczyną której nie znałam. Syfiara straszna, i bardzo głośna, ale mimo wszystko też bardzo dobrze to wspominam. Potem w tym samym mieszkaniu 2 lata wynajmowałam pokój sama już było inaczej, bardziej monotonnie...
teraz wynajmuję mieszkanie w mieście w którym mieszkają moi rodzice... i powiem szczerze, że najchętnie wróciłabym do życia z przed 5 lat !
a co pieniędzy kiedyś wydawałam więcej. Za swoje żyje się mi inaczej, oszczędniej... No i teraz zamiast piwa wole kupic jakaś ozdobę do domu albo garnek
No i życie mniej imprezowe, raczej obiadki u rodziców w niedziele
3,5 roku temu rzucilam się na głęboka wode idąc na studia, ale żeby sobie ułatwić, wybrałam akademik. To nie jest tak, że codziennie na akademiku się upijamy i nic nie robimy, ale fajnie jest się ponudzić. Teraz, póki będę mogła, czyli jeszcze max 2,5 roku nie chcę szukać mieszkania, tu jest mi dobrze, am świetnych sąsiadów i współlokatorkę, niby we dwie w malym pokoju, ale drzwi cały czas są otwarte.
Dzięki wyprowadzce od rodziców w końcu nauczylam się gotować i bawić! bardzo polecam, przeżywam piekny czas.
Sama tez nie chcialabym mieszkac, smutno by mi bylo Zamieszkalabym z chlopakiem, bo planujemy wyjechac razem na studia
Kiedys bralam tez pod uwage wynajmowanie (przynajmniej na poczatku) pokoju osobno, ale chyna cenowo nie bardzo by sie to nam oplacalo
Zazdroszcze tego mieszkania w kolezankami! Sama chetnie bym sie na to zdecydowala, ale niestety moja paczka rozjechala sie we wszystkie strony swiata
Na mieszkanie z nieznana osoba bym sie chyba nie zdecydowala, wlasnie z obawy ze trafie na jakiegos 'brudasa'
@smiley16 tak, to ogromny plus mieć kogoś bliskiego w nowym mieście. Zawsze pomoże no i człowiek nie czuje się taki osamotniony ale koniec końców i ta trzeba się jakoś zadomowić a to nie jest łatwe, przynajmniej dla mnie
Do domu mam ponad 200 km niby strasznie daleko to nie jest ale na weekend pojechać to też się nie opłaca.
Z tym akademikiem to trzeba miec szczescie- moja przyjaciolka mieszka od pazdziernika i juz nie moze wytrzymac.. Za to przyjaciel chlopaka zachwala
Ja jak wyprowadzałam się 200 km zabrałam ze sobą byłego faceta ech potem żałowałam, bo musiałam się nim zajmować i mnie wkurzał. Ale no on tam został, a ja wróciłam : )
Myśmy z chłopakiem kupili mieszkanie w nowym dla nas mieście, gdzie byłam tylko jeden raz na wycieczce,a chłopak studiował w innej części miasta i na początku wiadomo trzeba było się oswoić z otoczeniem. No ale we dwoje to raźniej mimo, że w obcym mieście. Teraz po 1.5roku już mogę wszędzie chodzić z zamkniętymi oczami. Co do wystroju cały czas coś dokupuję, poprawiam by było lepiej i ładniej. Ale polecam kupować wszystko stopniowo,a nie rzucić się na głęboką wodę i kupić wszystko na raz. W moim przypadku do teraz całe mieszkanie nie jest do końca urządzone. Polecam też zapisywać swoje wydatki gdzieś w notatniku, ja tak zapisuję już prawie rok i co miesiąc kontroluję wydatk i wiem ile wydałam. Zapisuje pod względem : rachunki, kosmetyki, żywność, jedzenie po za domem, ciuchy itp. Dzięki temu oszczędzamy bez problemu na większe przyjemności.
Odważna decyzja z kupnem wspolnego mieszkania, podziwiam chociaz kupno oplaca sie bardziej niz wynajem bo co miesoac placisz na cos swojego
W moim przypadku kupno nie wchodzi w gre, bo dopiero bede zaczynala studia wiec i oszczednosci duzych nie mam.
Co roku na studiach zmieniałam pokój, na trzy mieszkania raz zdarzył się brudas i niechluj (bo to był facet), z dziewczynami było w porządku. Co do lokalizacji to mi nawet odpowiadało mieszkać trochę dalej od instytutu gdzie miałam zajęcia, bo byłam wtedy zmuszona kupić sieciówkę (42 zł w Trn), a dzięki temu mogłam sobie dowoli jeździć. Dla oszczędności jednak wiosną wsiadłam na rower!
Urządzanie wynajmowanego pokoju? W moi przypadku to było bez sensu, skoro co rok byłam gdzieś indziej. Przywoziłam sobie z domu kilka gadżetów, jakiegoś kwiatka i tyle.
Przez te trzy lata swoje wydatki zapisywałam w zeszycie. Starałam się przygotowywać sobie obiady na dwa dni. Zresztą co weekend jechałam do domu lub do chłopaka (50 km w jedną lub 100 km w druga stronę), więc byłam w tym mieście od poniedziałku rano do czwartku w południe lub coś takiego.
Wszystko zależy jak to sobie WYOBRAŻASZ i na czym Ci ZALEŻY.
Teraz troszkę żałuję, że nie poszłam do akademika (na pewno poznałabym więcej ludzi i byłoby sporo taniej), ale uznałam, że wspólne kuchnie i łazienki, i imprezy, hałas, palacze... to nie dla mnie. Chciałam być stosunkowo blisko domu rodzinnego, więc wybrałam nieodległy Toruń. Tego troszkę też żałuję, bo będąc gdzieś dalej... no cóż, w wielkim skrócie moje życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. -.-
Widze ze wiele z Was stosuje metode zapisywania wydatkow, ja bylam przekonana ze to tylko w teorii fajnie dziala
Jaknto wyglada u Ciebie? Zapisujesz wszystkie swoje wydatki zeby wiedziexnile wydajesz w danym miesiacu, czy wyznaczasz sobie sumy na dana kategorie i sprawdzasz ile jeszcze mozesz wydac?
@smiley16 robiłam to "ciurkiem", raczej po to by przekonać się, że każdego miesiąca wydaję mniej więcej podobna sumę (bez podziału na kategorie, było to dla mnie ważne, bo dostawałam pieniądze od babci/rodziców;
teraz tez studiuję, ale razem z chłopakiem wynajmujemy kawalerkę, utrzymujemy się sami, oboje pracujemy i teraz już nie robię takiej listy; początkowo próbowałam, ale przecież to co muszę kupić i tak kupię, niezależnie ile to będzie kosztowało, a co do przyjemności (ciuchy, jakieś mniej potrzebne kosmetyki, książki) to po prostu staram się nie przesadzać z wydawaniem (wydawanie ciężko zarobionej kasy boli dużo bardziej ).
podpinam się do tematu, trochę sama się dowiem. Choć już za mieszkaniem do wynajęcia się rozglądam. Ale puki co najpierw muszę znaleźć pracę a potem wziąć się za przeprowadzkę
ale dodaję temat do ulubionego
Przeprowadziłam się w 2013r do miasta, w którym studiowałam. W samej przeprowadzce pomógł mi mój facet, zrobiłam dłuuugą listę rzeczy które muszę zabrać, zapakowałam mu cały bagażnik pościelami, zastawami, ubraniami i tego typu rzeczami. Pierwszego dnia wybrałam się na spacer po okolocy żeby wiedzieć gdzie mam najbliższe sklepy, skąd odjeżdzają dane mpki itp. Mieszkałam z przyjaciólką przez 2 lata i muszę przyznać że bardzo ciężko jest z kimś mieszkać, nawet z kimś kto jest nam bliski. Trzeba się dogadywać w podstawowych kwestiach typu hałasowanie w nocy, gotowanie obiadów, sprzątanie.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego że wybrałam przeprowadzke, ponieważ nauczyłam się sama o siebie dbać (oczywiście w kwestii obiadów, przywoziłam sporo jedzenia z domu - jak każdy student ), załatwiać sprawy typu : zapłacenie rachunków, zrobienie zakupów. Nauczyłam się wielu rzeczy, byłam zdana praktycznie tylko na siebie, w mieście którego na początku w ogóle nie znałam - to był ogromny sprawdzian dla mnie, który ostatecznie zdałam na 5+. Polecam każdemu
Po dwóch latach wróciłam do rodzinnego miasta
Przeprowadzka - mój ulubiony temat Chociaż może nie do końca mam w nim największe doświadczenie. Pierwszy raz wyprowadziłam się z domu rodzinnego 6 lat temu, zaraz po maturze, kiedy dostałam pierwszą pracę i marzyłam o wyjeździe do dużego miasta. Zamieszkałam wtedy z kuzynką w mieszkaniu studenckim. Po krótkim czasie dołączyła do nas moja przyjaciółka i jeden, duży pokój wynajmowałyśmy wspólnie. Bywało naprawdę różne, poznałam wtedy innych współlokatorów i zobaczyłam, że takie mieszkanie mi nie odpowiada. Kilka osób do jednej łazienki, toalety, kuchni, dyżury sprzątania z których inne osoby się nie wywiązywały, hałas, imprezy itp. Pamiętam jak jedna ze współlokatorek urządzała weekendową imprezę w kuchni, a nasz pokój był do niej przylegający, po drugim dniu to był już koszmar a impreza się przeciągała w nieskończoność.
Po kilku miesiącach, przeprowadziłyśmy się do mieszkania dwupokojowego w trójkę. Całkiem fajnie wspominam ten czas, chociaż szybki wybór mieszkania nie był najlepszym rozwiązaniem i w ostateczności mieszkałyśmy w niezłym syfie..
Teraz już od 3 lat mieszkam z przyjaciółką w kawalerce. To najlepszy wybór i najlepsza przeprowadzka, jaka mogła się przytrafić. Mieszkanie było prosto po remoncie, z nowymi sprzętami i w bardzo dobrej cenie. Czas zdecydowanie za szybko ucieka i w ogóle nie czuję, żebyśmy mieszkały tutaj tyle czasu.
W mieszkaniu w którym obecnie mieszkam większość rzeczy mi odpowiada, ale mam też sąsiadów którzy działają mi na nerwy To chyba normalne. Na uczelnie miałam 5 minut od domu, mam 5 minut od stacji kolejowej i tramwajów, 30 minut na nogach do Rynku więc lokalizacja na wielki plus.
Przeprowadzka nauczyła mnie, że muszę sobie sama radzić i w różnych kwestiach dawać radę. Jestem zorganizowana i raczej uważam na pieniądze, chociaż wiadomo, że gorszy miesiąc się też zdarza.
Patrząc wstecz nie potrafiłabym już chyba mieszkać w domu, takie życie "na swoim" mi najbardziej odpowiada