Samobójstwo
Dzisiaj jest ''Światowy dzień zapobiegania samobójstwom'' (10 września), więc pomyślałam o tematyce do tej okazji. Jaki macie stosunek do samobójstwa, może któraś z Was zmagała się z takim problemem i chciałaby o nim opowiedzieć lub zna osobę, która odebrała sobie dobrowolnie życie? Jakie rady dałybyście osobą, które są zagubione i nie radzą sobie sami ze swoimi problemami?
Moim zdaniem samobójcy są strasznie samolubni ... Niby ich problemy się rozwiążą , ale co rodzina, przyjaciele ? Ci którzy cię kochali ? Nigdy...
hmmm kto odebrał sobie tak u mnie życie ?
Dwóch przyjaciół i najukochańszy kuzyn...
Dlaczego ? Miłość, pieniądze... =,=
Powiem tak,że jeśli sięgamy tego końca, czyli jest już najgorzej w naszym całym zyciu nigdy tak nie było to przecież jeśli jest już najgorzej to gorzej nie będzie tylko lepiej! Po kabel, sznur, paski i inne rzeczy sięgają tchórze ! Tylko i wyłącznie i nie że nie mieli pomocy czy coś bo powiedzenie komuś, że ma się problem też wymaga odwagi! Jak nie odnajdywał się w swoim środowisku, nie miał przyjaciół zawsze ta osoba może coś zmienić poszukać jakiś grup czy cuś lub zająć się nauką !
W ogóle nie rozumiem dlaczego ludzie to robią, chociażby ze względu na rodzinę, przyjaciół... Szczególnie młodzi, ile jeszcze jest przed nami -ślub, dzieci, własny dom, własny samochód, kariera.... Nie mogłabym tak o zmarnować tę jedną szansę
samobójstwo to najwieksza glupota jaka moze byc. Jak mozna zrobic z własnej woli cos tak strasznego swoim bliskim i ludziom którzy nas kochaja?
Ja o nim myślałam i myślę czasem, ale czy odważyłabym się odebrać sobie życie? Nigdy. Za bardzo kocham swoją rodzinę i przyjaciół. Nie chciałabym, żeby przez mój jeden, głupi błąd, mieli później cięższe życie. Ludzie, którzy popełniają samobójstwo według mnie są samolubni, nie myślą o konsekwencjach. Co z tego, że ich problemy się rozwiążą, kiedy przez swoją śmierć ''zniszczą'' swoich bliskich.
Ja również byłam w takiej sytuacji... Mój najlepszy przyjaciel odebrał sobie życie, mając 17 lat. Nikt nie wiedział dlaczego, stało się to tak nagle. Przez długi czas nie mogliśmy z resztą naszych wspólnych przyjaciół poradzić sobie po tej tragedii. Dużo się później pozmieniało. Bardzo wtedy wydoroślałam chociaż też byłam w jego wieku. Często myślę jakby to było jakby tego nie zrobił. Nawet jego tata powiedział mi raz, że miałam być jego synową, a tak się porobiło... Ehh ciężkie czasy. Już się z tego pozbierałam, ale łatwo nie było. Czy mam jakieś rady? Każdy radzi sobie ze stratą w swój sposób, najważniejsze jest to żeby nie zamykać się w sobie, na innych.
Mojej znajomej były chłopak powiesił się przed jej domem.. nawet nie próbuję sobie wyobrazić co ona musiała czuć gdy go tam zobaczyła. Chłopak miał problemy psychiczne i był strasznie zazdrosny..
To jest strasznie ciężki temat. I niestety często łapię się na tym, że sama nie potrafię wyrobić sobie zdania na ten temat bo zmieniam je. "Na trzeźwo" twierdzę, że to głupota, ale kiedy słyszę, że choćby jakiś znajomy znajomych popełnił samobójstwo to zaczynam analizować sytuację i nieco zmieniać zdanie. Uważam, że to głupota, ale i wielka odwaga... wielka, naprawdę wielka.
Uważam,że powinno się wspierać takich ludzi jeśli tylko zauważy się u nich jakiekolwiek znaki autodestrukcyjne. Zawzwyczaj ludzie mówią, że się zabiją i tego nie robią, ale nikt z nas nie wie, czy dana osoba tego kiedyś naprawdę nie zrobi. Jak byłam trochę młodsza to myślałam o tym dzień w dzień, przejawiałam zachowania autodestrukcyjne, nie mam pojęcia dlaczego, możliwe,że dopadł mnie syndrom DDA albo po prostu cierpiałam na Borderline, co jest okropnością i nikomu tego nie życzę. Dzięki temu co wtedy przechodziłam, wiem,że tacy ludzie potrzebują intensywnej terapii i pomocy specjalistów. Często nabijamy się z nastolatek, które się tną, zamiast z nimi porozmawiać i zapobiec tragedii.
W moim otoczeniu znałam 4 samobójców, z czego każdy był rodzicem któregoś z moich znajomych. Ostatnio powiesiła się dziewczyna z sąsiedniej miejscowości, bo rówieśnikom nie pasowało to,że się dobrze uczy i ją szykanowali.
Dobry kolegą z pracy mojego Ł powiesił się w pracy na kierownicy Forda dostawczaka miał synka 2 miesięcznego a u nas w domu leżało zaproszenie na jego ślub
nawet nie wiedziałam. Aktualnie mam bardzo dobry kontak z osobą załamaną psychicznie, która wygaduje głupstwa, że nie ma już dla niej sensu istnieć (zdarzyło jej się coś strasznego). Do tej pory nie miałam takiej sytuacji, ale próbuje zrobić co w mojej mocy aby odwrócić jej myśli od zrobienia sobie krzywdy, choć już teraz wyrządziła sobie wiele złego, jakby jej było mało cierpienia. Dlatego nie wolna ignorować jakikolwiek przesłanek, bo odebranie sobie życia to największa krzywda jaką można wyrządzić przede wszystkim bliskim.
Nigdy nie odważyłabym się na taki krok...Nawet nie chcę myśleć, co czułaby wtedy moja mama... I właśnie bardzo często zadaje sobie pytanie, czy ludzie, którzy dobrowolnie odebrali sobie życie, nie myśleli wtedy o swoich najbliższych? O rodzicach, żonie, dziewczynie, rodzeństwie?
Chociaż znam przypadek, gdzie ojciec się zabił właśnie ze względu na rodzinę... To zdarzyło się w mojej miejscowości i był to ojciec mojego kolegi, z którym przez 6 lat uczyłam się w jednej klasie... Jego ojciec dowiedział się, że zostanie zwolniony. Zaczadził się we własnym samochodzie, tylko dlatego, żeby dzieci miały po jego śmierci pieniądze...
Ja uważam, że nie można samobójców albo niedoszłych samobójców oceniać tak surowo. Nikt, kto nie targnął się na swoje życie nie jest w stanie zrozumieć co dzieje się w głowie takiej osoby. Ludzie są przeróżni, niektórzy radzą sobie z problemami, innych przerasta życie i po prostu jest im tak ciężko, że nie chcą żyć. Moim zdaniem takie osoby potrzebują wsparcia i zrozumienia otoczenia. Znam osobę, która na szczęście nieskutecznie, chciała popełnić samobójstwo. Okazało się, że cierpi na poważną chorobę psychiczną i leczy się do dziś.Obecnie prowadzi szczęśliwe życie. Nikt z otoczenia nic nie zauważył bo wcześniej nie miał do czynienia z chorobami psychicznymi. Trochę więcej empatii