Nie chce mi się żyć...
Strona 2 / 2
Dziewczyny dobrze mówią, za bardzo się uzależniłaś od tej osoby. Wydaje mi się, że po prostu zupełnie odmiennie interpretowałyście relację, która między wami powstała-ona realizowała swoje powołanie poprzez pomoc uczennicy, czyli Tobie, a Ty dopuściłaś się małej naintepretacji i uznałaś, że to ciepło i dobre słowo, jakie od niej otrzymujesz to element przyjaźni. Każdemu może zdarzyć się taka pomyłka, ważne, żeby się jednak do tego przyznać, a nie uparcie trwać przy swoim. Przeanalizuj dobrze waszą znajomość i postaraj się spojrzeć na nią ze strony swojej nauczycielki. Moim zdaniem nie powinnaś od razu rezygnować ze studiów-może to, że ona zainspirowała Cię do takiego kierunku akurat wyjdzie Ci na dobre? Próbować zawsze warto Przy okazji może mogłabbyś zdradzić o jakie języki obce chodzi?
Aa i jeszcze chciałam odnieść się do kwestii zakonu. Zakon, to nie jest miejsce ucieczki, nie zapewni Ci schronienia przed światem i na pewno nie przed tym, co w Twojej głowie. Poza tym sama głęboka wiara to za mało, żeby wytrwać w zakonnym życiu-przydałoby się jeszcze powołanie-jakieś mrugnięcie od Pana Boga, że tam Cię właśnie potrzebuje. Tylko no właśnie-być zakonnicą to służyć Bogu i drugiemu człowiekowi, a wydaje mi sie, że Ty właśnie boisz się teraz konfrontacji z ludźmi, więc raczej nie czułabys się w tym dobrze.
Jeśli potrzebujesz chwili wyciszenia na przemyślenie i przemodlenie swojego dotychczasowego życia, swoich decyzji, to może wybierz się na jakieś rekolekcje? Pewnie wiesz, że istnieje coś takiego jak rekolekcje w ciszy, gdzie jesteś tylko Ty i Bóg i w ten sposób, w oderwaniu od codzienności, wielu ludzi potrafi lepiej poukładać swoje życie i swoje relacje z ludźmi, którzy ich zwykle otaczają.
Troszkę się rozpisałam, jednak gdyby miało Ci to w jakikolwiek sposób pomóc to będę zadowolona Gdybyś chciała porozmawiać to możesz pisać wiadomości. Trzymaj się @!nomorepain
jesli czujesz powołanie, to trudno cię odwodzić od opcji z zakonem. Rób to co Ty czujesz, a nie ktoś Ci powie.
zdecydowanie PRZESADZASZ!!!! nie mam ani czasu ani ochoty na rozpisywanie się dlaczego, ale takich "problemów" to pewnie będziesz jeszcze mieć w życiu sporo (po treści wnioskuję że jesteś młodziutką osobą)
OGARNIJ SIĘ i jak umiesz liczyć to licz na siebie!!!! moja główna dewiza w życiu...z treści wpisu to tak troszkę wygląda, że tamta osoba miała Ci pomagać na studiach, ale jak jej nie będzie to już koniec świata, bo co? książek nie ma? netu nie ma? konsultacji na studiach nie ma? innych studentów nie ma? plisssssssss ...a jak sie nie czujesz na siłach na studiowanie to nie idź na uczelnię i tyle! a zakon....hmnmn, zawsze to darmowe mieszkanie, wikt i opierunek ;P ....bo niestety ale takie mam zdanie o osobach, które jak nie wiedzą co mają robić w życiu to idą do zakonu....znam kilka osób, które z taką "wiarą" tam poszły i nic dobrego z tego nie wyszło!
lepiej uderz w kierunku wolontariatu....
a teraz mnie zjedzcie, że jestem nieczuła ;P
Dobra, może rzeczywiście macie rację, może rzeczywiście powinnam spróbować tych studiów bez jej pomocy, bo tak jak napisała któraś z Was, to ja zdałam maturę i dostałam się na ten kierunek, a nie ona. No, ok. Spróbuję. Mówiąc o pomocy nie miałam na myśli pomagania mi z każdą bzdurą, bez przesady Chodziło mi o to, że wykładowcy z wielu zajęć piszą nam wiadomości po angielsku z mega zaawansowanym słownictwem, chodziłam przez kilka dni i widziałam kilka takich maili. Rozpaczałam bo kompletnie nic nie mogłam zrozumieć, no ale dobra, poznam tam kilka nowych osób i będziemy próbować to ogarnąć razem. Uczenie się języków obcych to zawsze była dla mnie przyjemność i dlatego ciężko mi teraz tak kompletnie to porzucić, dlatego nie potrafię znaleźć sobie czegoś innego. Gorzej z pracą, tak szczerze straciłam przez nią osobę, na której chciałam się wzorować (w sensie zawodowym) a bez takiej osoby będzie trudniej i w ogóle nie mam pojęcia jak rozwiążę problem praktyk w szkole, miałam zamiar iść do mojego liceum, do niej, ale teraz na pewno tego nie zrobię.
DZIĘKUJĘ WAM, POMOGŁYŚCIE MI
wracając jeszcze do tematu tej nauczycielki... nie brońcie jej, ponieważ tak się składa że ja i koleżanka utrzymujemy kontakt z inną nauczycielką z naszej szkoły, która jakoś zawsze potrafi odpisać na sms-a a nawet (!) znaleźć 2-3 godzinki na kawkę z nami raz na jakiś czas. a ta jest w ogóle tak niedostępna że nie potrafię tego ogarnąć... stale tłumaczyła mi się że musi zajmować się dziećmi... akurat zdążyłam dowiedzieć się, że jej dzieci są w wieku 9 i 12 lat zatem nie przesadzajmy... zresztą jest mężatką i nie jest ze wszystkim sama... Gdy chciałam jej pomóc to ona od razu "wszystko jest w porządku" Doszłam do wniosku że ona chyba nie chce mieć z nikim kontaktu dlatego szkoda mi czasu na taką osobę, mam kilka innych znajomych którzy bez problemu zechcą pogadać czy się spotkać
Po części rozumiem Twoje rozczarowanie tą osobą. Obiecała stały kontakt, pomoc, a teraz zero jakiegokolwiek kontaktu z jej strony. Nie dziwię Ci się. I masz prawo być rozczarowaną, zdezorientowaną, złą, rozżaloną, smutną.
Ale kochana, to nie koniec świata. Ludzie przychodzą i odchodzą. Tak było, jest i będzie. Nie podejmuj zbyt pochopnych decyzji. Zakon nie jest dobrym rozwiązaniem. Tzn osobiście uważam, że to nie jest nic złego, jeżeli ktoś wybiera taką drogę. Ale wydaje mi się, że w tym momencie kieruje Tobą złość, smutek i rozczarowanie. Jeżeli modlitwa ma być dla Ciebie ukojeniem to módl się, rozmawiam z Bogiem. Ale przemyśl dokładnie wszystko.
I nie rezygnuj z marzeń, z kierunku studiów jaki podjęłaś, tylko dlatego, że pewna osoba w pewien sposób Cię opuściła.Ja jestem pewna, że dasz sobie radę. Sama. Bez niczyjej pomocy. Uwierz w siebie.
Trzymam za Ciebie kciuki i życzę powodzenia. Mam nadzieję, że przemyślisz sobie wszystko, poukładasz, wyciągniesz wnioski i pójdziesz do przodu
Powodzenia!
Wiesz... kiedy czujesz, że stoisz na jakimś życiowym zakręcie, nie chce Ci się żyć i nie widzisz swojej dalszej drogi, to powinnaś udać się do psychiatry i psychologa, a nie do zakonu. Do zakonu idzie się z powołania i jeżeli jesteś wierząca, powinnaś to uszanować, a nie zachowywać się jak głupia smarkula, której ktoś złamał serce i płacze, że pójdzie do zakonu!
Rozumiem, że źle się czujesz. Ktoś Cię zawiódł, ale czy nie za wiele oczekiwałaś od tej osoby i czy aby nie za bardzo Ci na niej zależało?
Naprawdę pomyśl raczej nad wizytą u psychiatry, możesz go poprosić o skierowanie na terapię, leki pozwolą Ci wrócić trochę na jakieś właściwe tory. Uwierz mi, wiem, co mówię. Nie załamuj się.
Kochana, chętnie spróbowałabym Cię pocieszyć, ale to wymaga dłuższej, prywatnej konwersacji. Niestety moje nastawienie do świata jest takie, że ludziom zazwyczaj się nie ufa, a co więcej, nie powinniśmy uzależniać od nich naszej przyszłości. Pójście do zakonu to najgorsza rzecz z możliwych. Nie dlatego, ze nie jestem wierzaca czy dlatego, ze zakonnice sa przereklamowane. Mam w rodzinie kobiete, ktora poszla do zakonu. Warunki jej zycia sa gorsze niz w wiezieniu, wierz mi. Nie lepiej byloby zostac katechetka i uczyc dzieci religii w szkole?
To co napisałaś jest troszkę egoistyczne z Twojej strony... przepraszam, że to piszę ale tak jest. Kobieta ma rodzinę, dzieci i to jest jej priorytetem a nie Ty. I jest to zupełnie zrozumiałe... tak jak dla Twoich rodziców Ty jesteś najważniejsza. A 9 i 12 lat to nie jest dużo i nie możesz mieć do niej pretensji o to, że rodzina jest dla niej najważniejsza. Nawet gdyby dzieci miały 15 i 17 lat
Po prostu pogódź się z faktami, że dla niej nie byłaś przyjaciółką i nie szukaj winnych Idź do przodu i nie skupiaj się na przeszłości Skoro lubisz uczyć się języków to na pewno dasz sobie radę na studiach bez jej pomocy
Uważam, że bardzo przesadzasz. Nie możesz mieć pretensji do kogoś, że nie utrzymuje z Tobą kontaktu... Ja również zaprzyjaźniłam się z Panią z mojego liceum, ona również mnie bardzo lubiła, ale poszła na studia i to się skończyło. Byłam w szkole około 5-6 razy w tym roku szkolnym i z nią rozmawiałam, coś tam na fejsie utrzymujemy kontakt, ale to wszystko. Nie mogę liczyć na to, że teraz nagle będzie chodziła ze mną na kawę i do kina. każdy ma swoje życie. Pomyśl o tym, że jeśli faktycznie jest inspirującą osobą, to może być tak, że ma kilku takich uczniów na rok i teraz co- z każdym ma chodzić na herbatkę i wysyłać sms-eski?
Nie życzę Ci źle, widzę, że jesteś bardzo emocjonalną osobą, ale przesadzasz. I to bardzo przesadzasz. Jak można zwalać na kogoś zawalenie swojej przyszłości? Piszesz, że wzięłaś dziekankę, bo byłaś chora to skąd wiesz, że nie dasz rady na tych studiach? Wystarczy się troszkę pouczyć, a systematyczność to klucz do wszystkiego- szczególnie jeśli chodzi o języki.
Moim zdaniem powinnaś kopnąć się w dupę (albo kogoś o to poprosić- będzie prościej :p) wziąć w garść i uczyć, a nie wylewać żale w internecie Skoro Cię motywowała i chciałaś być taka jak ona- BĄDŹ LEPSZA. Zostań tą nauczycielką i bądź lepsza niż ona, nie olewaj swoich uczniów
Pomysł z klasztorem jest bardzo kiepski, szczególnie, że za rok powiesz to samo o klasztorze co teraz mówisz o studiach i zobacz ile czasu zmarnujesz. A rodzice niestety całe życie Cię utrzymywać nie będą
Niestety ale też uważam, że przesadzasz. Zycie jest piękne, ale krótkie - szkoda je marnować na smutki, żale. Musisz się ogarnąć. Pomysl, co jest dla Ciebie najważniejsze : Twoja przyszłość czy ktoś kto Cię ignoruje? Zajmij się sobą, znajdziesz jeszcze wiele innych wspaniałych i wartościowych osób, które nie raz Ci pomogą.
Nie warto się przejmować ludźmi, którzy nagle nie mają dla nas czasu. Mówi się "trudno" i żyje się dalej. Przejmując się tracisz tylko swój cenny czas, czas i siłę. Wyjdź do ludzi, z czasem zapomnisz o tamtej "pseudo" przyjaźni. Uwierz. Czas leczy każde rany.
Zapewne dasz rade bez niej, nie uzależniaj się więcej od nikogo. Rzeczywiście, warto trzymać się zasady : "umiesz liczyć? Licz na siebie "
Trzymam kciuki i życzę Ci powodzenia
Ja wiem, która to jest Clouders, bo widziałam kiedyś zdjęcie tu wstawione z tą nauczycielką i ogólnie temat tej przyjaźni był już tu poruszany na forum
Dziewczyny już wszystko napisały i muszę przyznać, że ja też wyczuwam dużo przesady w Twojej wypowiedzi. 90% studentów jest bez znajomości w kierunku, który studiują i jakoś żyją i dają sobie radę Nie wierzę, że nie dasz rady sobie bez niej, jeśli języki to Twoja prawdziwa pasja.
Ale też rozumiem Twoje rozżalenie, to przykre gdy oddala się osoba, na której nam zależy. To spotka każdego prędzej czy później, ludzie się zmieniają, traci się wspólne tematy, zainteresowania itd... no chyba nie trzeba tego tłumaczyć. Tak może się zdarzyć nawet z najbliższymi przyjaciółmi, myślę, że niejedna osoba tego doświadczyła. Trzymaj się kochana i uwierz w siebie
Popieram!
A jesli Twoje zdrowie psychiczne ubolewa, zglos sie na rozmowe do paychologa.
Może to nie jest zbyt mile, ale może naprawdę rozmowa z psychologiem trochę by Ci pomogła @nomorepain
Ale ta druga też jakoś ma rodzinę i dzieci w podobnym wieku i może prawda? To kwestia chęci i dobrego zorganizowania sobie czasu wg mnie. Gdy ja miałam 9/12 lat byłam już samodzielna i nie musiałam wkoło siebie cały czas mamy... I ja nie wymagałam żeby spotykała się ze mną na okrągło, raz na 2-3 miesiące to tak wiele? I żeby po prostu odpisała na sms? I to nie ja jestem tu egoistką tylko ona... Tak dla mnie to wygląda i ona już dla mnie jest skreślona. I nie rozumiem tego waszego najazdu na mnie z Waszej strony... Nie wiecie ile ja dla niej zrobiłam, jakie były między nami relacje i co robiłyśmy... Po prostu doszłam teraz do tego że to wszystko było tylko fałszem.
Tak się składa że kilka lat temu chodziłam do psychologa (ze znacznie innym problemem, miałam fobię przed szkołą) i baba kompletnie nic mi nie pomogła, gadała o pierdołach i brała 100 zł za każdą taką wizytę... Dlatego zraziłam się do tych "specjalistów" i prędzej sama sobie poradzę z jakimkolwiek problemem czy zwrócę się po pomoc do rodziców.
Od razu Ci powiem, że nie byłam zwyczajną uczennicą, byłam najlepsza w szkole, przychodziłam na każde dodatkowe zajęcia a sama twierdziła że kogoś takiego jak ja jeszcze nie spotkała... Może przesadziłam mówiąc że zawaliła mi przyszłość bo teraz już to wszystko przemyślałam i spróbuję sama skończyć te studia z tym, że na specjalizacji ogólnej, po językach obcych mam nadzieję że znajdę jakąś przyzwoicie płatną pracę