Polactwo-bogactwo? Mac, Givenchy, ajfony itepe
Jak to jest? Co Wy uważacie na ten temat?
Osobiście często przeglądam internet - szczególnie blogi, instagramy, czasami też widzę tu czy innych portalach... Jak to jest z tą "markowością"?
Na insta głownie szpan na co drugim zdjęciu na co 3 profilu podkładem narsa, ajfonem i pudrem chanel. I to jest tak na większości. Czy teraz polki są aż ta bogate, by kupować non stop kosmetyki z clinique albo kredki z maca? Mówią wszędzie, że bieda w Polsce, że wszyscy po szmateksach chodzą (sama bardzo lubię, i to nie z braku pieniędzy, po prostu czasem - same wiecie - znajdę coś, czego nie ma w zwykłym sklepie, albo 90% taniej! ^^). A tu jednak niekoniecznie. W końcu są osoby (i to bardzo dużoooooo), które stać na powyższe wydatki kilka razy w miesiącu, co w podliczeniu miesięcznym sięga tysiąca złotych albo i więcej.
Jakie są wasze odczucia na ten temat? Rozmawiajmy. Ale nie kłóćmy się.
Wiem, że są tu też takie osoby, które kupują te kosmetyki lecz absolutnie nie pomyślcie, że chcę Was obrazić. Niech to będzie dyskusja, bo zauważyłam, że wiele osób, jak i sama ja, są ciekawe tego stwierdzenia.
Czy polki żyją ponad stan?
Rozumiem, że jedne dziewczyny zarabiają więcej, drugie mniej, a inne mają bogatych rodziców, a jeszcze inne składają pieniądze, oszczędzają i potem kupują sobie coś wyjątkowego.
Nie ukrywajmy, KAŻDA Z NAS, UWIELBIA mieć coś markowego. Czy to szminka z maca (ostatnio bardzo popularne) czy lakier diora. Takie jesteśmy, jesteśmy kobietami, każda chce sobie choć raz pozwolić na jeden taki wydatek. Ale są osoby które tylko tym żyją.
Co uważacie?
uważam, że owszem - polki żyją ponad stan. zrobiła się moda na "im więcej masz markowych, drogich rzeczy, tym lepsza jesteś", tak samo jak "im chudsza/im bardziej fit (wraz z 1000 zdjęć musli na instagramie) tym lepiej". sama kupiłam sobie szminki z MACa czy perfumy z VS, ale tylko dlatego, że ciężko na to zapracowałam za granicą, a na razie dzieci mi nie płaczą i nie mam kredytów, więc mogę sobie pozwolić na taki wydatek raz na jakiś czas. ale owszem, RAZ NA JAKIŚ CZAS, no bo kogo normalnie stać na takie rzeczy? gdyby nie praca za granicą, nie sądzę żebym wydała na jedną pomadkę 80 zł zarabiając 6 zł/godzinę. też lubię pochodzić po lumpach, bo można znaleźć super rzeczy tanim kosztem, a nie wyglądamy wtedy gorzej niż te dziewczyny ubrane od stóp do głów w sieciówkach. i jeszcze raz powtórzę, że jest na prawdę dziwna moda.. na czyjego instagrama nie wejdę, to same zdjęcia drogich kosmetyków, Vogue, iPhone, jakiś bukiet, zdjęcie fit dania, zdjęcie fit brzucha, a twarz rzadko kiedy widać. otoczenie stwarza ogromną presję, dziewczyny dążą do "ideału", ale czym on właściwie jest? ostatnio usłyszałam wypowiedź jakiejś modelki w TV (szczupła, ładna dziewczyna), zapytana o to od jakiego rozmiaru zaczynają się modelki XXL odpowiedziała '"rozmiar 38".. o zgrozo! jestem modelką XXL, bez iPhone, tylko z 2 pomadkami MACa, ale chociaż jestem szczęśliwa jak wpierniczam loda czy wyjdę na piwo, nie żałując że przytyję, bo trzeba się kochać
Gdyby mnie było stać to bym kupowała podkłady Chanel. Ale mnie najzwyczajniej nie stać
Nie mam Instagrama więc nie wiem co tam się dzieje, więc być może jestem delikatnie nie w temacie Ale z tego co słyszałam to szpanują głównie nastolatki. I chyba oczywiste jest że za pieniądze rodziców. W sumie tu się nie ma za bardzo czym chwalić bo się jeszcze niczego nie dorobiły.
Gdybym zarabiała z 8 000 to też bym sobie kupiła Iphona i torebkę MK. Ale przy mojej kilka razy niższej wypłacie cieszę się że ''awansowałam'' z kremu Nivea za 8 zł na Avon Anew za 40 zł.
Gdyby te szpanujące osoby miały na utrzymaniu 2 dzieci i zarabiały 1500 zł to na pewno by tak nie szpanowały. Ale póki mogą, niech się bawią. Tylko jak duże będzie rozczarowanie gdy się im kurek zakręci albo rodzice pracę stracą?
Właśnie przelałaś moje myśli "na papier" Zawsze się zastanawiam, skąd młodzi ludzie biorą na to pieniądze.
boję się, że niestety powiedziała prawdę kobiety już dawno zapomniały, że powinny kochać siebie takie jakie są, bo nie ma czegoś takiego jak ideał, każda z nas jest na swój sposób piękna i wyjątkowa. ale jak tu o tym pamiętać, jak zalewa nas z każdej okładki/reklamy/itp itd obraz dziewczyny w rozmiarze 32/34?
Hmmm... Mnie ogólnie zastanawia, skąd młode dziewczyny, studentki dorabiające sobie za niewielką kasę mają na to wszystko. Nie to, żeby to było coś złego... Ale ogólnie znam przypadki, gdzie dziewczyny całą kasę wydają na drogie ciuchy, perfumy, czy inne kosmetyki...Ja rozumiem, że czasem warto wydać więcej pieniążków na coś lepszego jakościowo... Ale nie rozumiem po co wydawać na to miesięcznie całą kasę...
Ja szczególnie czekam na wypowiedzi dziewczyn, które faktycznie pozwalają sobie na takie zakupy.
@sailor nie dziwę się, mnie też nie stać na różne rzeczy, czasem naprawdę trzeba sobie odmówić. co do insta... nie, nie tylko nastolatki. takie zdjecia własnie główie u lasek 19+.
@dzoanka chyba oddałaś całego ducha pisząc, wylałaś wszystko! i tak, masz totalną rację...
dziwi mnie, że ludzie się nie szanują. otaczają się markami i robią z tego obraz swojej osoby.
Ja sama jak się na to patrze nie odczuwam zazdrości. Wiem, że podkładuza 200zł kupować nie musze, bo kupię równie dobry za 20zł (albo w promocji rossmanna za 10 ) i to bardziej mnie cieszy.
Pewnie że gdybym mogła to pławiłabym się w Iphoneach, szminkach z maca i tak dalej, ale w gruncie rzeczy cieszę się, że mnie na to nie stać To daje tylko chwilowa satysfakcję.
Zastanawia mnie tylko skąd Polki mają na to wszystko pieniądze...
Napisałyście już dużo celnych uwag, ja dorzucę jeszcze do tego swoją opinię.
Myślę, że Instagram to bardzo specyficzne miejsce, takie które jest własnie stworzone do lansowania się absolutnie wszystkim od butów począwszy na nowym chłopaku skończywszy, a przy okazji nakręcania nieposkromnionej konsumpcji. Normalnie gdyby nie digitalizacja to ludzie nie mieliby gdzie się tak jawnie przechwalać tym co mają, z taką łatwością. Myslę, że Polki nie są takie bogate, to specyficzny rodzaj ludzi się porusza w tym miejscu sieci, własnie taki, którego jedynym zajęciem albo życiową ambicją jest nowy kosmetyk czy gadżet, który jest wyznacznikiem jego statusu, podsyca poczucie własnej wartości. Widzimy tam głównie takich ludzi, ale to nie znaczy, że tak żyje większość społeczeństwa Nikomu nie zazdroszczę, wszystkim życzę żeby mieli to czego pragną, ale uważam, że to smutne kiedy ludzie tylko na materialnych kwestiach budują swoje zadowolenie z życia i jeszcze potrzebują się z tym obnosić, potrzebują ciagłego poklasku i lajków
a od siebie dodam, że wisi mi co kto i za ile ma....to jego sprawa....zarobił czy dostał na to pieniądze... nie zastanawiam się nad tym bo i po co....tak czy inaczej są jego więc niech wydaje je na co ma ochotę ....ja nawet gdyby mnie było stać na puder za 1000zł ;P to bym go nie kupiła....mam mentalność odmienną od ogółu społeczeństwa, nie przywiązuję wagi do takich rzeczy jak marka, lans itd....po prostu co innego mnie jara ;P
Miałam napisać długą wypowiedź ale nie. Napisze tylko jedno zdanie o tych małoletnich lansiarzach wychowanych na biberze itd: "W DUPACH IM SIE POPRZEWRACAŁO"
@alex909 wszystko ściągają z chin, nawet szminki MAC. Ja tam mam torbe jedną ulubioną z croppa i nie rozumiem po co komuś chiński MK jak czasem z sieciówce można spotkać coś naprawdę dobrze wykonanego za przyzwoite pieniądze bo ciągle są jakieś -40% czy coś takiego... Ale teraz tylko logo się liczy MK czy LV dające po oczach z daleka. Nieważne że zniszczy się po pół roku, kupi się nową.
To, że coś jest teoretycznie drogie nie znaczy, że nie można kupić tego znacznie taniej. Generalnie uważam, że nie ma nic złego w kupowaniu drogich rzeczy, jeśli ktoś ma taką możliwość to czemu nie?
Prawdopodobnie gdybym zarabiała dużo to kupiłabym sobie nie jedną markową rzecz, chociaż jakoś póki co nie mam do tego pociągu.
Wielokrotnie np. w sezonie letnim gdzie ciężko fizycznie pracowałam, miałam marzenia że np. w końcu kupię sobie porządne adidasy, które kosztowały 400 zł. Kiedy już faktycznie miałam tę kwotę niestety nie potrafiłam jej wydać na jedne buty, bo miałam w głowie kalkulator że dwa tygodnie mojej pracy wydam na jedną rzecz i po dłuższym przemyślanie stwierdziłam, że to strata pieniędzy.
Jeśli jednak ktoś może sobie na to pozwolić to czemu nie i nie uważam, że to coś złego