U mnie nie ma perspektywy na coś swojego kupno mieszkania w mieście nie wchodzi w grę bo mąż ma gospodarstwo, a budować się nie bardzo jest gdzie. To znaczy pole jest, które można przerobić na działkę ale na gospodarstwie są zwierzęta które trzeba doglądać. Więc postawić swój dom, w którym nie będzie przebywał to bez sensu.
U męża mieszkam już 3 lata, mamy tylko swój pokój. Kuchnia i łazienka jest wspólna.
O ile teściowie są w miarę spoko, tak siostry męża czasem dają w kość. Czuję się tak niekomfortowo że ciężko mi czasem zejść do kuchni i herbatę zrobić 😔
Ślub z rolnikiem to wybór, przyjęcie go razem z dobrodziejstwem inwentarza – pochodzę ze wsi i nie znam sytuacji, w której byłby rolnik byłby panem gospodarstwa i rządził, miał swój dom. Ale zawsze jest też wybór, piszesz, że jest pole i tak, jak zaczniecie budowę to i może coś się zmieni. Perspektywa mieszkania w jednym pokoju, być może kiedyś z potomstwem, jest okrutna głównie dla Ciebie i męża, ogromny koszt psychiczny - taka sytuacje znam, dwa domy dalej na wsi. Wszystkie dzieci w jednym domu, każde miało swój pokój i w tych pokojach mieszkali ze swoimi rodzicami, jeden facet z żoną i 3!!! Dzieci, córka z niepełnosprawnym synem… syn kolejny, syn z żoną.
Moi rodzice też po ślubie mieszkali u rodziców, wybudowali dom bardzo blisko nich i to jest najgorsze co można zrobić, zwłaszcza że rodzice nie traktowali swoich dzieci równo, w my jako wnuczki zawsze to odczuwałyśmy.
Za to znam jeden przypadek, który daje jakąś nadzieję na normalność; sąsiedzi prawie naprzeciwko z gospodarstwem mają kilkoro dzieci, najmłodszy w końcu się ożenił i po ślubie wyprowadził do żony. Bardzo chcieli, żeby wrócił na wieś od żony, więc wyremontowali część stodoły, przeprowadzili się tam i do czasu, aż syn wybudował dom (obok ich domu), po prostu zwolnili im swój dom. I ja bardzo cenię tę rodzinę, tam wszyscy są dla siebie dobrzy i dla mnie to wzór tego, jak równo!!! Powinno się traktować wszystkie dzieci, tak btw. Nikt na nikogo nie rozsiewa plotek 😂
Też czasami się wszystko po ślubie okazuje, albo jak chwilę z kimś pomieszkasz 😅 sama bym się spodziewała, że teściowie się szybko zawiną i mieszkanie dostanę 🤣 po czasie się okazało, że mnie przeżyją...
W jednym pokoju z dziećmi to masakra... Zwłaszcza jak te dzieci zaczynają już wszystko sięgać.
I to niby naturalna rzecz zrobić sobie herbatę ale we mnie też czasami są jakieś krempacje 😅 chociaż tutaj się zdążyło, że były o to pretensje bo akurat korek od prądu strzelił bo milion rzeczy włączonych, jak jeszcze włączyłam czajnik to wyskoczył 🥸.
Albo robiłam sobie tost to wybiegł z ryjem, że ser mu śmierdzi, otwierał okno i na słowa szwagierki, że może normalnie powiedzieć to stwierdził, że "To trzeba myśleć" 🥴.
To że mój mąż jest rolnikiem to nie mam z tym problemu. Moi rodzice też są rolnikami i mają zdecydowanie większe gospodarstwo na którym pracowałam praktycznie od dziecka. Mężowi też czasem pomagam ale on od razu mówił żebym zajęła się swoją pracą a nie gospodarstwem.
Bardziej drażni mnie gadanie bratowej której przeszkadza szczekający pies czy wyjąca krowa. 🫣🤔
O tak, poznać kogoś można dopiero jak się z nim zamieszka.
U mnie bratowej raz przeszkadza kurek od czajnika że jest nie zamknięty i woda jak się gotuje to pasuje na okap i szafkę. A następnego dnia będzie krzyczeć że kurek jest zamknięty i czajnik głośno gwiżdże 😅
Bratowa mieszka na wsi i denerwuje ją wyjąca krowa? Jak mi przeszkadzała to się wyprowadziłam do miasta 🤡
To typ czlowieka, któremu będzie wszystko przeszkadzać, a jak nic nie będzie przeszkadzać, to sobie coś wymyśli
Ludzka głupota mnie przeraża 🤯 wczoraj wyszliśmy z mężem i byliśmy w jednym z naszych ulubionych miejsc, staliśmy przy barze i blisko stała dziewczyna w ciąży, z rozrzewnieniem mówię do męża że nie dawno my przychodziliśmy jak byłam w ciąży i tu rozczulenie zmieniło się w szok bo dziewczyna ledwo podeszła do tego baru, wzięła piwo i je odrazu wychyliła a oprócz tego 3 shoty 🤬 ja też w ciąży wychodziłam ale brałam napoje albo moktaile, nawet bezalkoholowego piwa nie piłam bo może mieć śladowe ilości
Mam to samo, zwłaszcza jak ubiorę jej coś nowego, pójdzie do przedszkola i już nadaje się to do kosza..
Ja mieszkam z rodzicami męża i już po prostu czekam aż się wyprowadzimy na swoje (robimy wszystko żeby się udało to ogarnąć w przyszłym roku). Dziwię się, że tutaj aż tyle wytrzymałam bo aż 8 lat ale psychikę to mam totalnie zjechaną..
Teściowa to się do wszystkiego wtrąca, nie możesz pójść nawet się wy***ć żeby tego nie skomentowała, chcesz wyjść z domu to jest a gdzie jedziesz, a po co, a za ile wrócisz, przyjdzie Ci paczka to jest a co kupiłaś, kupisz sobie coś nowego to jest zazdrość i strzał do sklepu bo ona nie może być gorsza. Juz nie wspomnę o tym, że nawet do gara potrafi mi zaglądać, mamy osobne kuchnie, osobne łazienki ale co z tego jak nas nie ma w domu to ona idzie i nam grzebie po wszystkim, a jak się z nią kłóce i mówię że czegoś nie mam to ona z pyskiem wylatuje że ona lepiej wie co ja mam..
Mamy dziecko niepełnosprawne, ale nigdy na ich pomoc nie mogliśmy liczyć, już niejednokrotnie powiedzieli nam że nam nie będą dziecka bawić, ale od nas znowu oczekują pomocy..
Ogólnie mają jeszcze jednego syna, ale on się wyprowadził do swojej narzeczonej i mówi że na dobre mu to wyszło. Ale oni to nie wiem, zesrać się chcą za nim.. Tylko on i on, dom mu chcą dać a mojego męża to widzą tylko wtedy jak chcą pożyczyć hajs albo trzeba im pomóc w czymś, a tak to mają nas gdzieś..
Tak samo, ja mówię że jak się ma 2 dzieci i jeden dom to powinno być na pół a nie ze oni tylko jednemu dadzą całość bo przecież my się budujemy. Okej, ale budujemy się za swój hajs, nie dołożyli nam ani złotówki do tej budowy, działki też nam nie dali i powiedzieli ze mamy nie oczekiwać że coś od nich dostaniemy ale jak będą starzy to mamy się nimi zająć bo my jesteśmy bliżej 🤣🤣🤣.
Komedia...
ja pamiętam jak kiedyś mieliśmy baby shower u mnie w restauracji to przyszła Mama się tak spiła, że musieli ją wyprowadzać, bo nie mogła się na nogach utrzymać i to było jeszcze jak pracowałam w restauracji z gwiazdką Michelina, więc klientela była z wyższych sfer
Niech zapomną o tym zajmowaniu się nimi. Ale to Ty będziesz wytykana palcami, że rodziców zostawiłaś XD tzn. Twój mąż.
I to jest przerażające, że rodzice sa pierwsi do gadania na dzieci, a żeby powiedziec, ile oni sami złego narobili, to nie.
Been there, done that
Nie nie, ja nie jestem z osób co wkładają dziecko komuś do brzucha, ona miała taką już większą piłkę i sukienkę ciążową która to podkreślała
Mój mąż już im powiedział, że nie po to się budujemy żeby się nimi zajmować. Chcieliśmy tutaj wyremontować dom, włożyć kasę i tutaj zostać to powiedzieli ze nie bo dom pójdzie dla tego drugiego albo dla jego dzieci.
Wiem, zdajemy sobie sprawę z tego, no ale trudno.. Tak samo brta męża stwierdził że my powinniśmy się nimi zająć bo jesteśmy na miejscu, co z tego że będziemy na swoim ale on mieszka dalej i on nie po to się wyprowadził żeby się nimi zająć, także...
Ja nie będę całe życie układała się pod nich bo wiecznie tak jest, coś sobie zaplanujesz to nie możesz bo o i akurat w tym momencie coś potrzebują... Ileż można, zero własnego życia
A dla mnie wybór pomiędzy mieszkaniem w Warszawie a Rzeszowem, moim rodzinnym miastem jest straszny. Pewnie będę zastanawiała się nad tym kolejne lata tylko, że nie mam tak dużo czasu na podjęcie decyzji.
Duży rozstrzał miast 😃 ale ja gdybym mogła cofnąć się o kilka lat przeprowadziłabym się do Warszawy chocia zna chwilę 😍