powiem tak, jestem na dietetyce. mam kolezankę na lekarskim i klnie, bo nie spi po nocach jest tyle nauki. ksiażki ogólnie na wydział medyczny, wszystkie kierunki są bardzo drogie. atlas do anatomii ok 140zł na promocji itp...
cieszę się, ze wybrałam dietetykę, bo to dość swieży kierunek i daje mnóstwo ciekawych perspektyw. obowiazują mnie takie same przedmioty jak na lekarskim, w pewnym stopniu się oczywiście różnią, wiadoma rzecz. aczkolwiek czasami to czuje się i jak studentka medycyny, bo trzeba nauczyć się tego samego, wiedzieć to samo. studia łatwiejszie od lekarskiego, ale jednak bardzo wymagające pod tym kątem. czasem znajomi do mnie mówią, weź powiedz, co to jest gdy jakaś wysypka im np. wyskoczy albo w sklepie na zakupach pytają się, czy warto coś kupić... lekarzem nie jestem, nie wyleczę, ale nakieruję, bo mam z tym styczność.
na ogół ludzie myślą, ze dietetyk/student dietetyki to wystarczy że wie jakie są witaminki w marcheweczce, jabłuszku i to jest cała wiedza dietetyka.... takim ludziom osobiście współczuję. bo choć dietetyk nie ma tytuły lekarza, wie prawie tyle samo, a i leczy. tylko w inny sposób, bo poprzez dietę. co moim zdaniem ma przyszłość, w przeciwieństwie do faszerowania tabletkami, które wcale pomocne nie są, jak np. leki na tarczycę, gdzie należałoby zastosować naturalną suplementację w diecie, kompletnie dietę zmienić, i wprowadzić do leczenia płyn lugola, jak leczyło się kiedyś, co teraz nazywa się "szarlatanstwem" i "medycyną alternatywną", za co w Polsce lekarzom odbiera się prawo do wykonywania zawodu....