Święta czy raczej praca, praca praca....
Powiedźcie mi dziewczyny, czy u was Święta to nie tylko czas radości i przepysznych potraw, ale także nauki lub pracy?
Odkąd jest tryb 'hybrydowy'/zdalny nie mogę się wygrzebać z materiału, jaki jest mi zadawany. Wszyscy profesorzy i inne wybitne głowy pozbawione tego tytułu konkludują, że jeśli (my studentki i studenci) mamy nauczanie w domu, to już całkiem niczego nie robimy. Jednakże niektórzy mają pracę, obowiązki, a nawet rodzeństwo czy dzieci na wychowaniu.
Staram wszystko wykonywać regularnie, na bieżąco, ale to nie starcza i obawiam się, że i te Święta Bożonarodzeniowe będę musiała poświęcić na naukę na trylion przedmiotów i (w moim przypadku) na napisanie pracy licencjackiej.
Jak dajecie radę pogodzić te wszystkie obowiązki? Czy macie jakiś złoty środek? A może to Wy stoicie po drugiej stronie, czyli jako pani?pan profesor lub wymagający szef?
Podzielcie się proszę swoimi przemyśleniami
Ja tych świąt nie czuję wgl. Nie ma śniegu, więc nie ma klimatu.
Po za tym tak samo jak w tym roku to i w tym nie mam świąt. W wigilie mam nockę, w drugi dzień świąt dniówkę, więc nim się oglądne będzie już po świętach. 😂
Ja osobiście tego nie odczuwam. Ale mamy w rodzinie dzieci na zdalnym nauczaniu i faktycznie mają dużo więcej nauki, niż podczas normalnych lekcji... Mój tato w wigilię ma nocną zmianę, więc pierwszy dzień prześpi pewnie w większości. Brat ma pracę zdalną, więc święta przed komputerem spędzi...
U mnie podobnie ze studiami, mam zaplanowane juz ile rzeczy muszę nadrobić. Wiadomo same Boże Narodzenie z rodziną, wspólny obiad prezenty, ale następne dni nauka.
Oczywiście, że święta to doskonały czas na studiowanie. Mi tam to w sumie wszystko jedno, bo i tak jestem gwiazdkosceptykiem.
Wspomnianą „drugą stronę” ogarniam o tyle, o ile moja mama uczy dzieci - są nauczyciele i nauczyciele, ale u nas np. zawsze wszystko było na ostatnią chwilę i przygotowania do świąt zaczynały się właściwie wtedy, jak już szkoły zluzowały, czyli 22 lub 23 grudnia, więc nic nowego.
W tym roku też mają intensywnie przed świętami, bo właściwie już musieli oceny wystawić.
Ja mam bardzo silnie wpojony etos nauki, więc wiadomo, co jest u mnie najważniejsze.
Ja jestem właśnie w takiej sytuacji, że godzę pracę zawodową na pełen etat ze studiami zaocznymi oraz pracą licencjacką, w zeszłym roku za to miałam dodatkowo kurs ze Stowarzyszenia Księgowych i egzamin na certyfikat. Niestety moja praca jest bardzo absorbująca, często robię nadgodziny i przez to na naukę i pracę naukową poświęcam absolutne minimum czasu, bo po prostu się nie wyrabiam. Niestety nie mam na to złotego środka, wiem że okres poświąteczny na pewno spędzę w książkach i projektach, ale pocieszam się faktem że to już ostatni rok takiej harówki
Czyli nigdy sobie nie odpuszczasz. To dar i przekleństwo zarazem. Święta na ostatnią chwilę, ale na pewno udane, bo rodzinne
Przygotowania są trochę trudne. Wiadomo, sprzątanie, gotowanie i trzeba jakoś ogarnąć w miarę. Dla mnie Wigilia i drugi dzień świąt spokojny bo wypoczynek bez gości
Mam nadzieję, że praca licencjacka będzie na tip top, a praca zwykła jak najbardziej lukratywna Mam także nadzieję, że podołasz zadaniu i w przyszłości czekają Cię już same sukcesy
Na ogół wręcz przeciwnie, ale to już zupełnie inna para kaloszy Pod koniec grudnia przeważnie wszyscy są zarżnięci, a tu trzeba jakieś pierogi lepić i inne pierdoły, nie wspominając już, że przeważnie choinka za wysoka i zawsze zostaje straszny syf od stawiania
Teoretycznie mam sporo materiału do nadrobienia, ale jeżeli nie dam sobie kilku dni luzu i spokoju to ja wiem, że po prostu nic się nie nauczę i zwariuję. Jak głowa ochłonie, materiał chłonie się od razu lepiej.
Ja idę na wpół gotowe więc nie jest źle, ale ze wszystkich kasjerek mam najwięcej godzin i teraz przed świętami i zaraz po świętach... A przy okazji mnóstwo załatwiania bo i jeszcze ciągnie się sprawa ze zmianą nazwiska po ślubie, plus wizyty u lekarzy...