
NAJGORSZA RANDKA NA JAKIEJ BYŁAM
Myślę, że czas rozkręcić nasze forum, a nie samymi zabawami człowiek żyje.
Znalazłam więc idealny temat do wspólnego pośmiania się, pt. WSPOMNIENIA NAJGORSZYCH RANDEK NA JAKICH BYŁYŚMY.
Czytając na innych forach m.in. o chłopaku, który całe spotkanie przeżywał to, że wdepnął nowymi butami w gumę albo niezliczone historyjki o facetach pijakach/skąpiradłach, płakałam ze śmiechu, mimo że pewnie autorkom w tamtej chwili do śmiechu nie było.
Powinnam zacząć, ale niestety, a raczej stety, nie mam tak żenujących doświadczeń.
Mogę jedynie przywołać chwilę, kiedy przed laty, mój obecny do dziś chłopak chciał mnie podnieść, a ja przywaliłam mu kolanem w twarz.

Moja najgorsza randka była w kinie i od tamtej pory w ogóle nie rozumiem randkowiczów chodzących tam np. na pierwszą randkę
PORAŻKA! nie dość, że film był kiepski, to zero jakiejkolwiek rozmowy po filmie (bo podczas, to wiadomo) Poza tym coli nie, popcornu nie- no to sama jadłam. Potem mówiłam jak do ściany, wrażenia po seansie itp., a koleś jedynie przytakiwał, eeeh

Najgorsza randka - pierwsza i ostatnia randka w ciemno z facetem poznanym przez neta
Pamiętam, że nie chciałam straszyć mamy, że idę na randkę z kimś kogo nie znam, więc na początku wyszłam z przyjaciółką, zostawiła mnie na miejscu spotkania. Facet miał na imię Michał, było jesiennie, umówiliśmy się w sporym parku przy zamku.
Po pierwsze przyjechał rowerem - ominął mnie na samym wjeździe i nie wiedziałam co zrobić, spanikowałam i zaczęłam zawracać - ale jednak nie udało mi się uciec.
Po drugie wyglądał jak niedorobiony fan jakiejś drużyny piłkarskiej, szalik oczywiście z logiem, nie prezentował się zbyt dobrze.
Irytowało mnie to, że prowadza ze sobą rower, podnosi go, przenosi, omija jakieś krzaczki itp.
Temat randki - ON - przez cały czas słyszałam tylko jaki to on nie jest umięśniony i gdzie to on nie jest umięśniony i w co to on nie gra ;/
Kolejny etap - wysunęliśmy się daleko za park i oto moja cudna mama, rzuciłam do niego, żeby biegł za mną. Ja popędziłam jak głupia, a ten stał jak wryty i patrzył na mnie jak na idiotkę. Zanim się ruszył i doszedł do mnie zdążyłabym z dwa razy zwiać z randki.
Na koniec nazwał moją przyjaciółkę "burakiem" i tak oto został "ogrodnikiem" z którego śmiałyśmy się dobre kilka miesięcy...

W sumie to nie mam nieudanych randek bo na randki nie chodziłam. Jedynie z moim mężem, a te na szczęście zawsze były bardziej lub mniej udane.

@sailor mam tak samo, jedynie na randki chodziłam z moim obecnym partnerem, a gdyby był jakimś wariatem raczej bym tego nie kontynuowała.
PS co do męża, w takim razie wyjątkowy z niego okaz!
Się po prostu nasłuchałam o tych facetach spod ciemnego "łącza".

@madzikusek ale zawsze się zdarzają wyjątki
Heh przypomniało mi się jak mi mąż opowiadał o swojej randce, też przez internet. Miał wtedy jakieś 17 lat, więc tuż przed tym jak myśmy się poznali. Umówił się z dziewczyną, mówiła że ma 15 lat. Powiedziała, że trochę się boi i że przyjdzie z 2 koleżankami, to mój mąż wziął sobie kolegę. Ale, laska zaznaczyła że ma przynieść 3 czerwone róże, dla nie i koleżanek. Mąż oczywiście zignorował to (z niego taki romantyk jak z koziej pupy trąba). Na miejscu okazało się że zarówno panna jak i jej koleżanki nie mają 15 lat tylko 13. Tak więc randka mu się podwójnie nie udała bo nie dość że dziewczyna okazała się dzieckiem to jeszcze złamał rękę na lodowisku bo tam się umówili.

Moja najgorsza randka to taka na której spotkałam się z chłopakiem z którym przez tel gadało mi się świetnie, ale jak się spotkaliśmy to zero rozmowy. Okazało się, że ja jak i on jesteśmy bardzo nieśmiali. Miałam wtedy chyba 13 lat
2 najgorsza to jak poszłam z chłopakiem poznanym przez internet do pizzerii i cały czas opowiadał mi o polityce i o jego idolu czyli Corwinie Mikke (ja w ogóle nie interesuje się polityką) Miałam wtedy jakieś 16 lat

Oj tak często zdarza się, że ktoś podaje inny wiek, bądź nie jest tą osobą za którą się podaje.

Haha, no to nieźle.
Co do drugiej randki, przypomniało mi się jak kiedyś czytałam gdzieś, że chłopak na pierwszą randkę zabrał dziewczynę na spotkanie z Korwinem Mikke, wyobrażacie to sobie?

Ja nie wiem czy swoją mogę określić jako randkę, ale było to tak, że w gimnazjum poznałam chłopaka rok młodszego ode mnie. Oboje byliśmy dość nieśmiali, więc poznawaliśmy się bliżej pisząc przez internet. Zaproponował mi ,,chodzenie" a ja oczywiście cała w skowronkach się zgodziłam
Potem mijaliśmy się na szkolnym korytarzu, a on jakby mnie w ogóle nie znał ;/ w końcu postanowiłam go zatrzymać i wyjaśnić o co mu chodzi...stwierdził, że o nic... ;/ Wyszło w końcu tak, że nasz ,,upojny związek" trwał 2 dni i nie było żadnej prawdziwej randki (nawet spaceru) ani nawet żadnej rozmowy w 4 oczy
a jeśli chodzi o facetów z internetu to ja znalazłam największy skarb właśnie na portalu randkowym i jedyną jego wadą jest to, że mieszka 300 km ode mnie ale mimo to dajemy radę i już 2 lata jesteśmy razem


oj dziołchy, aleście miały przychody
ja na szczęście nic takiego nie miałam, bynajmniej na tą chwilę sobie tego nie przypominam


@Dodi14 wspieram Cię, mój też niedługo wyjeżdża
Ale żeby nie robić offtopu, nikt nie ma żenujących historii do poczytania i pośmiania się?
Podbijam

Hahah, miałam taki przypadek- kiedyś zgodziłam się na randkę w kinie. Chłopaka znałam dłuższy czas, jednak zwykle spotykaliśmy się w większym gronie i na pierwsze spotkanie sam na sam padło kino... jednak zanim do niego dojechaliśmy .... przebiła się opona w aucie i godzinę czasu czakaliśmy w deszczu na koło zapasowe . Przez ten czas miałam wykład o wszystkich częściach samochodowych:X