Recenzja testerki
Dodana w dniu 24.08.2018
Za recenzję tego samoopalacza zabierałam się dosyć długo i w sumie cały czas nie wiem co mam o nim sądzić.
Mleczko samoopalające Vita Liberata chciałam wypróbować już od dawna. Producent obiecywał opaleniznę na 2-3 tygodnie, opinie na blogach były pozytywne, więc kiedy zobaczyłam ten produkt w swopie od razu wiedziałam że musi być mój.
Pierwsze wrażenie było dobre. Samoopalacz nie uczulił mnie ani nie podrażnił. Aplikacja była łatwa, z pomocą rękawicy Vita Liberata szybko się z nią uporałam i to bez żadnych smug. Za pierwszym razem nie chciałam przesadzić, więc posmarowałam się jedną warstwą kosmetyku, zostawiłam ją na noc i zmyłam rano. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam była opalenizna i to jaka! Mocna, wyrazista, w pięknym, naturalnym kolorze. Dziwna natomiast była moja koszulka, bo z białej zrobiła się brązowa. W trakcie prysznica spłynęła jakaś połowa mojej opalenizny, co też mi się nie spodobało. Ogólnie na drugi dzień nie miałam już śladu po samoopalaczu :/
Ale to nic, zrobiłam podejście drugie i zastosowałam się do polecenia producenta. W ciągu jednego dnia nałożyłam samoopalacz 3 razy i wtedy efekt był już znacznie lepszy niż za pierwszym razem, jednak nadal nie utrzymywał się przez obiecane 2 tygodnie. Będę jeszcze robić kolejne podejścia do tego produktu, ale póki co nie jestem nim zachwycona.
Powiedz nam co myślisz!