Marion

Saszetka z różową glinką do samodzielnego przygotowania. Jest to produkt firmy Marion. Ogólnie według opakowania jest ona przeznaczona do cery wrażliwej i naczynkowej.
W środku saszetki mamy różowy proszek. Ja przesypałam go sobie do miseczki, dodałam dwie łyżeczki mineralnej wody i wymieszałam całość. Bardzo ładnie się wszystko ze sobą wymieszało. Jedyny minusik, że następnym razem chyba podzieliłabym to wszystko na pół bo zostało mi trochę rozrobionej maski i już nie miałam co z tym zrobić bo by wyschło.
Nałożyłam maseczkę na skórę i trzymałam ją dwadzieścia minut. Po tym czasie cała maseczka była już zastygnięta i miała bardziej biały kolor.
Zmyłam ją letnią wodą. Wszystko pięknie się splukiwało i nie miałam nawet problemu przy nosie.
Skóra po użyciu jest znormalizowana. Gładka i jędrna. Jestem z tej glinki zadowolona 🥰 i polecam. Przygotowanie bardzo łatwe a efekt zachwyca.

Zobacz post

Różowa glinka od Marion. To już moja druga glinka od marki i jestem bardzo zadowolona. Opcja do samodzielnego przygotowania to fajna sprawa, bo sama mogę zadecydować ile produktu potrzebuję. Takie opakowanie starcza mi na 3 użycia na buzi, co prawda warstwa nie jest gruba, ale wystarczająca. Dla mnie odkryciem w walce z wągrami jest połączenie kwasu salicylowego wraz z glinką, efekt jest super.

Zobacz post

Maseczka do twarzy wygładzająca z serii Marion SPA. Jest to maseczka, która zawiera różową glinkę i przeznaczona jest dla skóry wrażliwej i naczynkowej. Wybrałam ją ze względu na zawartość różowej glinki bo takiej jeszcze nie miałam okazji testować. Produkt rozrabia się z wodą i taką powstałą papkę nakładamy na twarz. Plusem jej jest to, że nie podrażnia skóry ani nie powoduje żadnego pieczenia czy zaczerwienienia. Jest bardzo delikatna i przyjazna dla skóry. Mimo to nie zauważyłam żadnych większych rezultatów, być może przy regularnym stosowaniu byłoby inaczej. Starcza na dwa użycia co najmniej więc jest dosyć wydajna.

Zobacz post

Maska wygładzająca z różową glinką do cery wrażliwej i naczynkowej Marion. Maseczka jest typu zrób to sam - w środku proszek, który należy zmieszać z wodą. Ja oczywiście dodałam trochę za dużo wody i maseczka była zbyt wodnista. Mimo to jakoś zaschnęła na mojej twarzy. Wywołała małe uczucie ściągnięcia. Po jej zmyciu skóra była na pewno bardziej rozjaśniona, a zaczerwienienia mniej widoczne.

Zobacz post