No i nie ma płatków pod oczy w kategorii. Ech. To nic.
Przed Wami hydrożelowe płatki pod oczy z Mary Kay. W pudełku jest ich 30 par, kosztują 195 zł w cenie detalicznej. To brzmi tylko tak źle, ale jak w drogerii kupujemy 1 parę za 10 zł, to 30 par kosztowałoby 300. Ja z rabatem mam jeszcze taniej, więc nie cykam się tylko nakładam nawet 2 czy 3 razy w tygodniu. Ważna jest systematyczność.
Nakładam je na czas od 15 do 30 minut, rano lub wieczorem. Dziś akurat rano. Dają cienkiej skórze pod oczami nawilżenie, ukojenie, redukują opuchnięcia i czuje się taka świeżość od razu! Po nałożeniu ich od razu czuć działanie - takie przyjemne mrowienie. Żadne płatki, które testowałam, nie były takie w odczuciu. Te są serio wyjątkowe i aż mnie z butów wyrywa. Konsultantki nazywają je różowym złotem - bo w opakowaniu różowym. I mają różowy odcień. Zaczynam to popierać.
Co mamy w składzie:
- glicerynę, która pochłania wodę, a ona wchłania się w skórę i ułatwia transport substancji odżywczych;
- ekstrakt z granatu, który ma działanie antyoksydacyjne, chroni przed przedwczesnym starzeniem;
- alantoinę, która działa łagodząco, kojąco i przeciwzapalnie;
- adenozynę, która zwiększa poziom kolagenu i elastyny;
- betainę pozyskiwaną z buraka cukrowego, która działa silnie nawilżająco, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia skóry.
Nawet po zdjęciu płatków warto sobie wklepać w skórę najsłabszym palcem serdecznym resztę tego płynu. Czuć go na skórze. Ja go zmywam po jakimś czasie, zanim nałożę krem, bo potem podkład mi się roluje.
Podobne produkty
