Paletka Inglot Blurry Berry, która również została znaleziona w paczce od @Sarmaliska ❤️.
Porządną kasetka zamykana na magnes zawiera 9 cieni. 3 cienie matowe oraz 3 ciebie błyszczące. Udało mi się skorzystać z każdego cienia podczas makijażu i szczerze to po marce spodziewałam się naprawdę więcej niż oczekiwałam. Matowe cienie są maselkowe pod palcami, mimo to podczas wydobycia pędzlem delikatnie się osypują. Błyski zaś są perłowe w wykończeniu - co by nie przeszkadzało gdyby nie ich suchość i generalnie brak błysku.
Cienie cudownie się ze sobą łączą, nie robią plam ani prześwitów. Matowe odcienie są dosyć ostrożnie napigmentowane, niby można je budować ale niekoniecznie dały to co bym chciała. Najbardziej spodobał mi się biały błysk - ten obronił się już chyba samym kolorem i ciut większa dawka drobinek brokatu. Sama chętnie będę z niej korzystać ale paletka dała mi dużo do myślenia odnośnie jakości kosmetyków Inglot.
Pozostałe posty z tym produktem
