1 na 1 Użytkowniczkę poleca


Opis produktu

Jeszcze nie ma opisu tego produktu :(

Produkt dodany w dniu 27.06.2018 przez Reina

róże do policzków

Róże do policzków. Paletka róży Sleek blush by 3, Flame 365 to trzy róże w trzech dość intensywnych głownie czerwonych odcieniach. Była ona dodatkiem do palety cieni, bo sama by jej nie kupiła. Niezbyt podobają mi się te odcienie. Róż Catrice Defining Blush w odcieniu 030 Love & Peach. Ma ładny intensywny koralowy odcień. Jest też całkiem fajny jako cień do powiek. Róż w kremie, Manhattan Liqiud Blush, odcień 01 Get Blushed. Nie potrafiłam sobie z nim poradzić i tylko ściera mi podkład z twarzy. Nie miał też zbyt dobrego koloru bo u mnie po nałożeniu wyglądał jakbym miała zaczerwienione policzki. Maybelline Expert Wear blush, 57 Peach i Affinitone nr 77 rose są całkiem fajne i bardzo delikatne.

Zobacz post

maybelline róże

Moje róże do policzków: Maybelline Expert Wear blush, 57 Peach, Maybelline Affinitone nr 77 rose oraz Manhattan Liqiud Blush, odcień 01 Get Blushed. Dwa są prasowanie i jeden kremowy. Oba w kamieniu mi się pokruszyły. Jeden upuściłam, a drugi już taki do mnie przyszedł, nie przetrwał podróży w paczce. Oba mimo to zużyłam, choć ten ciemniejszy po naprawianie spirytusem salicylowym trochę stracił na jakości a ten drugi pokruszyłam do sypkiego. Najmniej jednak mi odpowiadał ten kremowy. Nie potrafiłam sobie z nim poradzić i tylko ściera mi podkład z twarzy. Nie miał też zbyt dobrego koloru bo u mnie po nałożeniu wyglądał jakbym miała zaczerwienione policzki. Dwa pozostałe były bardzo delikatne, dzięki czemu świetnie nadawały się na co dzień.

Zobacz post

kosmetyki roze maybelline

Długotrwały róż do policzków, Expert Wear blush, 57 Peach, Maybelline New York.
Jak zwykle źle dobrałam odcień. Niby mam jasną cerę i używam zwykle najjaśniejszych lub prawie najjaśniejszych podkładów to mimo to róż ten jest prawie nie widoczny. Przypomina raczej trochę za ciemny puder. I nawet jak go widać, to wygląda jakbym właśnie nałożyła sobie za ciemny puder na policzki.
Do tego po przyniesieniu go do domu sporo mi się pokruszył, oczywiście, dlatego że wylądował na podłodze. Pędzelek do niego załączony jest niewygodny w użyciu, ma bardzo twarde włosie i drapie po twarzy. Użyłam go tylko parę razy na początku.

Postanowiłam go ostatnio ponownie wypróbować i w sumie to nawet trochę mi się spodobał i teraz używam go na co dzień. Trochę mi się on osypuje, ale to na pewno przez to, że był "naprawiany". Daję naprawdę mało widoczny efekt, przez co chętnie go zaczęłam używać do pracy.

Zobacz post

Maybelline róż do policzków

Moje dwa nowe róże do policzków od Maybelline. Miałam wrażenie, że jakoś brakuje mi róży w delikatnych codziennych odcieniach dlatego zdecydowałam się na zakup tych dwóch. Jeden jest w typowo brzoskwiniowym odcieniu, a drugi to bardzo lekki matowy róż. Oba róże są super jeżeli chodzi o trwałość, kolory i wygląd na twarzy, ale ich dużym minusem jest niestety to, że dosyć mocno się kruszą co możecie zobaczyć na filmiku. Pigment moim zdaniem jest bardzo dobry, ale nie zrobimy sobie nim zbyt dużej krzywdy. Gorąco polecam jeżeli szukacie fajnych rży do stosowania na co dzień.

Zobacz post

Maybelline Expert Wear Blush, Długotrwały róż do policzków, nr 57 Peach

Róż w pół-kremowej postaci jest próbka, ale niesamowicie wydajna, dlatego służy mi za "nadanie zdrowego wygladu" przez już około 20 dni i po użyciu nie ma śladu. Próbeczkę otrzymałam w ramach testowania ze strony drogeryjnej z Wielkiej Brytanii. Ponieważ mieści się w metalowym pojemniczku, mogę j z łatwościa dodać do zestawu kosmetyków w podobnych pojemniczkach, które gromadzę w jednej, magnesowej palecie. Bardzo przydatna rzecz.

Zobacz post

-

Róż do policzków Maybelline to kolejny produkt, który mam przyjemność testować. Róż jest w kremie, do czego nie jestem przyzwyczajona i co sprawia mi na pocztku mojej z nim przygody niemałe trudności. Po zapoznaniu się jednak z pędzelkiem do nakładania różu, pełni on wyrazist rolę - kolor przypadł mi do gustu i jest trwały. Jeśli lubicie nowe wyzwania kosmetyczne, jest to coś dla Was .

Zobacz post

-

Grudniowe denko, czyli kosmetyki, które używałam i zużyłam w grudniu zeszłego roku. Jak co dwa czasem trzy miesiące zużyłam od dawna, czyli co najmniej kolejny rok z rzędu używany przeze mnie żel do mycia twarzy. Ten żel to Beabeauty Clean żel peeling do twarzy z Biedronki. jest on niedrogi, a w dodatku to jeden z lepszych żeli jakie używałam. Z kosmetyków do pielęgnacji znalazły się tu także szampon do włosów Garnier Fructis Fresh, krem uniwersalny Nivea w niedużym metalowym opakowaniu, maska oczyszczająco matująca z glinka Loreal Paris, Skin Expert oraz maska Holika Holika Mask Sheet Makgeolli Brightening. Najbardziej z tych kosmetyków spodobała mi się maska w płachcie, która była moja drugą w takiej formie maską i tylko po niej utwierdziłam się w tym, że takie maski lubię najbardziej. Ja ją kupiłam w empiku online za ok. 5 zł i ta cena była by spoko, ale zwykle te maski są raczej droższe. Maska z glinka w ogóle mi do gustu nie przypadła, bo ani nie widziałam by jakoś oczyszczała skórę, a trudno się ja zmywa z twarzy. A jeśli chodzi o krem Nivea, to jest on uniwersalny i trudno stwierdzić, że do czegoś jest dobry, ale ja zwłaszcza kiedyś lubiłam go mieć bo zastępował mi jednocześnie krem do twarzy, rąk, ciała czy nawet ust. Z kosmetyków do makijażu zużyłam: długotrwały róż do policzków, Expert Wear blush, 57 Peach, Maybelline New York, sypki puder do twarzy Wibo Fixing Powder oraz pomadkę Lovely, Extra Lasting. Z tego wszystkiego najlepiej sprawdzał się u mnie puder utrwalający, róż był u mnie prawie niewidoczny, a pomadka to najgorsza tego typu pomadka jaka używałam. Właściwie ona nie jest płynna pomadką, jest zaschnięta już w opakowaniu. Niesamowicie mocno wysusza usta i przez to bardzo niekomfortowa. Brzydko i dość szybko się ściera. Jest tania, ale nawet w tej cenie można znaleźć dużo lepsze płynne matowe pomadki do ust. Ponadto bardzo rzadko sięgałam po ta pomadkę, a to jedyna którą udało mi się wykończyć. Po za kosmetykami do pielęgnacji i makijażu jest tu także flakonik po perfumach. Te malutkie perfumy kupiłam podczas jakieś promocji w Rossmannie i wzięłam go w takim małym flakonie na wypróbowanie. Te perfumy to Beyonce, Heat i choć jak dla mnie są takie sobie, to przyjemnie się ich używało i podoba mi się ich buteleczka, zwłaszcza że jest taka mała.

Zobacz post
1