Depresja.
Może to nie jest najlepsze miejsce do wywnetrzania się na takie trudne społecznie tematy, ale postanowiłam jednak to zrobić. Dla siebie a może też dla kogoś stąd. Od prawie 10lat choruje na depresję, od 3 lat biorę leki. Raz lepiej to znoszę, raz gorzej. Czasem blachę z pozoru rzeczy są dla mnie nie do przejścia. Chciałabym sobie z kimś pogadać na ten temat. Julia
Kiedy ja zdecydowałam się na wizytę u specjalisty byłam już w bardzo kiepskim stanie, ważyłam o 14 kg mniej w 3mc, a do tego kroku pchnęły mnie słowa dość bliskiej osoby, z którą spotkałyśmy się po dłuższym czasie. Powiedziała: to nie jesteś Ty, gaśniesz w oczach. Wzięłam od niej namiary i następnego dnia miałam już wyznaczoną wizytę. Bliscy widzieli, że coś się dzieje, ale nie wiedzieli, że jest tak źle. Na zewnątrz byłam jak zwykle pozornie wesołą kobietą, ot uroki depresji maskowanej. Od ponad 2 lat jestem na lekach, byłam w terapii, którą przerwała pandemia i generalnie teraz najczęściej jest już dobrze. Niestety ktoś kto tego nie przeszedł, nigdy tego nie zrozumie. W pracy działanie na adrenalinie, a po zamknięciu drzwi za sobą potoki łez, bezsenność i cała masa objawów somatycznych, które bardzo mi dokuczały, ale nawet nie przyszło mi do głowy, że to przez depresję. Śmieję się, że teraz stałam się radarem wykrywającym tę chorobę u innych. Kiedy widzę co dzieje się z daną osobą, to widzę niestety siebie, jeszcze nigdy się nie pomyliłam. Niestety
Ciesze się że napisałaś😘. U mnie w pracy nikt nie wierzył, że jestem chora, część bliskich uważała, że udaje, że to zwykły dół.. Niestety tak nie było. Zaczęło się podczas choroby nowotworowej mamy, a nasililo po Jej śmierci. Najgorsze jest u mnie to, że każdy stres potęguje depresyjne objawy. Poza tym choruje na toczeń układowy, wiec ogólnie on mi w tym także nie pomaga. Ale cóż... Kiedyś wyjdzie słońce :🙂
Mój brat choruje na depresję od 5lat. W tamtym roku po trudnej walce o siebie i swoje życie odważył się wrócić do pracy. Cieszę się, że jest uśmiechnięty, że jest między ludźmi bo widzę jak mu to pomaga i daje siłę na kolejne dni😁. Wierzę dziewczyny, że u was też słońce będzie świeciło każdego dnia coraz mocniej ❤.
Dziewczyny, ściskam Was mocno! Super, że poruszyłyście taki ważny temat, który często jest po prostu przemilczany. Brawo dla Was!
Mnie rozwala jak odzywają się w tym temacie,, eksperci '' od siedmiu boleści. Był taki czas, że źle się czułam. Depresji nie miałam, ale się otarłam. Moja koleżanka stwierdziła, że przesadzam. Niby czemu mam mieć depresję?? Nie mam powodów... Będzie ciepło, pójdzie się na piwo, przejdzie. To był okres jesienno-zimowy. Nie mogłam znaleźć pracy i ciężko było mi załatwić praktyki, bo niby co ja będę tu robić na BHP?? Takie rzeczy to w centrali. Cały czas słyszałam, że przesadzam, że minie. Minęło fakty, ale współczuję tym wszystkim, którzy mają depresję i muszą znosić takich ludzi.
Dobrze, że ktoś porusza tutaj temat depresji. Sama jej nie przeszłam, ale straciłam przez nią członka rodziny, właśnie przez brak zrozumienia i chęci pomocy. Takie tematy powinno się poruszać, bo niestety to nie jest rzadka choroba, a nasze społeczeństwo nie jest tolerancyjne na rzeczy, o których głośno się nie mówi. Nie lubię osób, które kiedy słyszą, że ktoś ma depresję to sypią z rękawa tekstami typu "Przesadzasz" "To przez okres zaraz Ci przejdzie" "Jak masz depresję to dlaczego jeszcze nie próbowałaś się zabić" "Ja mam gorsze problemy i nie wmawiam nic innym" kilka razy byłam w sytuacji gdzie słyszałam takie teksty i naprawdę nie chciałabym być na miejscu osoby chorej.
Dużo zdrówka i siły dla was, żeby ta walka okazała się wygrana
Ja co prawda nie miałam depresji ale miałam bardzo poważne problemy psychologiczne. Były dni kiedy bałam się wstać z łóżka. Dziś bym to określiła jako mocne stany lękowe. Na szczęście trafiłam na bardzo dobrego psychologa i po kilkunastu sesjach udało mi się z tego wyjść. Ale to co przeszłam to był istny koszmar. Dlatego jestem zdania że gdy widzi się u kogoś lub u siebie to jak najszybciej trzeba szukać pomocy u specjalistów bo zazwyczaj jest tak że człowiek sobie sam nie poradzi.
Oj tak. To najbardziej boli, bo chcesz w najbliższych znajomych znaleźć oparcie i zrozumienie a dostajesz pstryczka w nos. Często też jak się przyznajesz, że chorujesz to się od Ciebie odsuwają, bo nie wiedzą co zrobić. Przeszłam takie sytuacje bardzo ciężko. Na szczęście mam ogromne wsparcie że strony Męża i Taty. Także tego się trzymam i staram się olewać innych, mniej ważnych ludzi w życiu.
Ja niestety miałam myśli samobójcze, to jest straszne, że w ogóle takie rzeczy przechodzą przez głowę, że człowiek, chce skończyć to z czym ma problem. Na szczęście mam wspaniałą psychiatrę, która mi pomogła i trochę poprzestawiała w głowie.
Dokładnie, ciężko czasem się przyznać przed samym sobą, że potrzebujemy pomocy a co dopiero iść z tym do specjalisty. Dlatego ja się cieszę, że mąż mnie wypchną do lekarza 😉