praca w galerii handlowej
hej!
czy któraś z Was pracuje w galerii handlowej?
możecie się podzielić swoimi opiniami o pracy w takim miejscu?
a może jest ktoś kto pracuje w Silesii w Katowicach?
będę wdzięczna za Wasze spostrzeżenia
Zależy jaki sklep - odzieżowy, kosmetyki, dodatki... itp. Sklep czy też wyspa handlowa, mały, duży, średni, ile współpracowników.
Są plusy i minusy każdej pracy. Osobiście lata pracowałam na wyspie handlowej i praca dla mnie była super, ale to był prywaciarz, nie sieciówka, prowadziłam całe stoisko. Baza niemal tych samych klientów, z minusów to chyba tylko wiecznie powtarzająca się muzyka z głośników, praca w pojedynkę, zmiany 12h - dla mnie plus
Silesia jest bardzo duża, więc ludzie pewnie też Cię wymęczą, ja celowałam w mini galerie/centra. Mały sklepik jeszcze ok, ale duży, trzeba mieć cierpliwość, zresztą i tu i tu, jak to praca z klientem
to będzie jubiler z takim małym/średnim lokalem ale zastanawia mnie od strony formalnej jak to wygląda wszystko, czy trzeba być ileś wcześniej (czy są odgórne wymogi galerii, które trzeba po prostu przestrzegać), jak to wygląda z kwestią przerwy i zmian (bo praca 12h to już chyba się godzina należy) @lubietox3 długo pracujesz/pracowałaś w galerii?
Ja w czasie studiów pracowałam w galerii, ja pracowałam raczej w mniejszym sklepie no i głównie w weekendy bo studiowałam dziennie. Myślę że wiele zależy od sklepu Ja akurat pracowałam w niewielkiej sieciówce, więc bardzo wiele rzeczy było narzuconych już z góry. Ale jak masz jakieś konkretne pytania to pisz śmiało. Ja tą pracę wspominam bardzo dobrze, póki kierowniczka którą znałam za czasów mojej pracy tam pracowała to przy każdej wizycie w galerii ją odwiedzałam, bo jednak w pracy najważniejsze jest atmosfera którą tworzą ludzie.
Zależy myślę czy sieciówka, czy jakiś mały sklepik.
Pracowałam jeden dzień w Yves Rocher (kosmetyki) i jeden dzień w Green point (sklep odzieżowy) 😅. Siku chodziłam do normalnej toalety dla gości. Jak było rano to wchodziłam przez specjalne wejście dla pracowników, jak po południu to przez normalne drzwi dla gości.
Cały czas musiałam się pytać, czy komuś pomóc, doradzić. O ile ubrania było łatwo, to kosmetyki pamiętam, że słabo coś doradzić jak się nie używało, ale w Yves Rocher dali mi chociaż poczytać etykiety, a w Rossmannie to musiałam sama wymyślać i testować, nie było nawet na to czasu 🤪
Podobało mi się w Green point, że kasa była wspólna. Nie trzeba było tego liczyć, jak się pomyliłam to szło na wspólne konto...
koleżanka pracowała w YR i mówił że to był kołchoz pracy ale w sumie o rossmanie tez mowią to samo. ale to chyba zalezy od kierowników. a bardzo meczacy jest brak dostępu do swiatła dziennego?
Tak, Rossmann bardzo zależy od kierownika i ekipy. Pracowałam w dwóch, w pierwszym jak przyszłam mówiłam, że nie mam doświadczenia na sklepie, to nie były zbyt wyrozumiałe. Chciałam wziąć inną zmianę, żeby iść do lekarza to kierowniczka udawała, że mnie nie słucha 🤣
W drugim miałam świetną ekipę ❤️.
Ale nocki, częste zmiany godzin...
Jeżeli chodzi o światło, to faktycznie było to trochę deprymujące. Też zależy jakie żarówki są na sklepie. Ale teraz pracuje na magazynie i też mi brakuje słońca 😅.
@Szeptucha nocki były pewnie przy okazji dostaw towaru?
Każda praca ma niestety swoje wady i zalety. Ja bardzo długo pracowałam w ładnym miejscu, z dużymi okanmi, ładnym wnętrzem ale też minusem było to ze tyle nadgodzin że tą ładną pogodę widziało sie zza krat tylko, które zabezpieczały okna
Wszystko zależy jaki sklep. Ja kilka lat temu pracowałam w galerii w Wojasie. Wiadomo praca po 12h, ale dużo dni wolnych w tygodniu. Niestety niedzielę czasem w pracy. Ruch miałyśmy mały. W ciągu całego roku było tylko kilkanaście dni, gdzie faktycznie był zapie*dol. Ale ja nie miałam fajnych ludzi w pracy, także wytrzymałam trochę ponad rok. Pewnie gdyby szefostwo było inne to chętnie bym tam nadal pracowała.
Tak na dostawy 🙂 z jednej strony fajnie bo wtedy sobie w spokoju towar wykładałeś bez klientów, no ale też te ciągłe zmiany godzin snu... Po nocce koniecznie musiałam brać tabletki żeby zasnąć bo się męczyłam.
Z dziećmi to masakra by była...
Jak jubiler, to myślę że będziesz mieć dosyć spokojnie.
Jeśli chodzi o przerwy to ja pracując w sieciówce odzieżowej w outlecie miałam 45 minut na 12h (+ przerwy na toaletę), przy czym można było dowolnie dzielić sobie te 45 minut.
Z rzeczy formalnych, to u nas trzeba było BTC na tyle wcześnie, żeby równo o 9 otworzyć sklep. Dwa razy w tygodniu przychodziła pani sprzątająca, to wtedy trzeba było być na 8.30, żeby jej otworzyć, ale kończyło się wtedy odpowiednio wcześniej.