@lichee to niestety nieprawda. Mój organizm nie radzi sobie z pobieraniem witamin i minerałów z pożywienia, podjęto w szpitalu wiele prób zwalczenia tego, ale finalnie skończyło się na tym, że dopiero jedząc kosmiczne dawki suplementów mam prawidłowe wyniki. Dużo zależy od problemu, jaki jest źródłem danego stanu. Ja dla przykładu jedząc bardzo zdrowo miałam takie wyniki, że groził mi krwotok wewnętrzny i byłam 3 tygodnie w szpitalu . Odkąd jem suplementy, różne, bo nie przywiązuje się do konkretnej firmy, ani też lekarze na mnie tego nie wymuszają, choć sugerują czasami jakieś, mam wyniki w normie lub minimalnie poniżej normy. Szczególnie mam problem z wiązaniem żelaza, dlatego pomimo diety bogatej w żelazo, muszę przyjmować codziennie kilka tabletek.
Zapewne masz jakieś problemy zdrowotne, bo przy zdrowym odżywianiu właśnie takie problemy jak wypadanie włosów czy ogólny zły stan skóry czy paznokci nie powinien występować, więc nie wiem czy taka nieprawda. Ja mówię jak to jest z mojej strony, przez 10 lat zmagałam się z problemem z włosami i paznokciami i zadne suplementy mi nie pomogły. Dla mnie właśnie suplementy to pic na wodę, na mnie nie działało kompletnie nic, ale na każdego działa co innego, każdy inaczej przyswaja witaminy. Ja bym nie doradzała jednak zażywania ich w kosmicznych dawkach, bo mozna sobie nieźle zaszkodzić. Jak tak Ci lekarz zalecił, czy pozwolił to ok, ale nie można tego polecać każdemu.
Chodzi mi o to, że w tym sensie to jest nieprawda, że jeżeli ktoś ma wystarczająco tych witamin, to są mu niepotrzebne i wtedy nie zadziałają, bo problem jest w czymś innym. Jeżeli ma niedobór owych witamin lub problemu z ich przyswajaniem lub inne problemy zdrowotne, to wtedy są kołem ratunkowym, więc nie powiedziałabym, że to pic na wodę. Raczej bym powiedziała, że to nie jest po prostu złoty lek, który pomoże wszystkim , jak przekonują w reklamach.
No nie, to zależy od organizmu, ja walczę z tym wiele lat, bo już osiem, byłam u niejednego lekarza, nie jeden raz byłam też w szpitalu, nam za sobą mnóstwo badań, bowyczajnie nie chce mi się tych tabletek łykać, ale mój organizm nie pobiera sam wystarczającej ilości witamin i minerałów, dlatego potrzebuje ich w hurtowej ilości bo i tak przyswaja z tego raptem ułamek, a większość po prostu odrzuca.
Nie napisałam nic takiego, że witaminy nie zadziałają, jeżeli juz je mamy Przynajmniej nie to miałam na myśli, bo nasz organizm jest niezwykle skomplikowany, u każdego działa inaczej. Powtórzę, że DLA MNIE to pic na wodę, bo od 10 lat brałam różne witaminy i nie zauważyłam żadnych róznic, ani w poprawie kondycji włosów, skóry czy paznokci tylko to miałam na myśli. A stosowałam tego naprawdę wiele. Widzę różnice minimalne jak przychodzi czas wiosenno-letni, gdy jest sezon na świeże warzywa i owoce, gdzie codziennie wcinam sałatki, nie mam stresów itd. Ale to nigdy nie jest jakaś spektakularna poprawa, ale muszę przyznać, że lepsza i tak, niż gdy połykałam te wszystkie tabletki. Jeżeli komuś suplementy pomagają to zazdroszczę, bo w sumie chciałabym tak samo, wziąć kilka tabletek by problem chociaż trochę rozwiązać. I również zgodzę się z tym, że każdemu co innego pomoże. Ja jestem alergikiem i mi w drugą stronę - nie wolno przesadzać z lekami, suplementami itd. I też ważne by wiedzieć, jakich witamin nam brakuje, bo często kupuje się i potem bierze co popadnie.
Olej z czarnuszki. Nałożony bezpośrednio na skórę głowy może zapobiec wypadaniu włosów i przyspieszy wzrost nowych. Działa też przeciwłupieżowo. Poprawia ich kondycję. Nałożony na końce zapobiega ich rozdwajaniu. Można też brać go doustnie. W płynie lub w kapsułkach. Też pomoże.
Z koleżanką mamy oprócz tego sprawdzony sposób na suche końce. Po prostu przed każdym myciem nakładamy dużo odżywki na długość i końce i chodzimy tak godzinę lub dłużej. Przy myciu głowy myjemy włosy szamponem tylko u nasady starając się nie przenieść go na resztę włosów. No i spłukujemy. W ten sposób myjemy tylko przetłuszczoną skórę głowy a reszte włosów staramy się cały czas nawilżać. Po umyciu oczywiście olejki. Zawsze. W ten sposób w 2-3 tygodnie moje włosy z przesuszonych i okropnych w dotyku zmieniły się na mięciutkie i lśniące.
Też miałam problem z wypadaniem włosów. Przez chorobę straciłam ich ponad połowę. Przede wszystkim obcięłam je do ramion. Starałam się nie suszyć, nie prostować i ciągle chodziłam w dwóch warkoczach-robiłam je na noc po umyciu włosów i chodziłam tak do następnego mycia. Zauważyłam że moje włosy zrobiły się silniejsze i jest ich więcej. Może nie ma jakichś cudów ale jak dla mnie to i tak zdecydowanie lepiej.
Dziewczyny! Jesteście Kochane, bardzo dziękuję, za wszystkie wypowiedzi! Będę czytać i próbować. Przyznam się szczerze, że nigdy nie miałam jakiś super włosów ale no teraz taka cienizna, "mysi ogon". Na chwilę obecną wolałabym jakieś domowe sposoby wypróbować ale.. jak nie pomoże to zastanowię się nad jakimiś lepszymi badaniami.