Hand lotion o zapachu berry blossom Eos. Jeśli chodzi o plusy to trzeba wyróżnić na pewno opakowanie i zapach. Zamknięty jest w zgrabnym, ładnym opakowaniu, idealny do torebki, zamykanie jest na tyle dobrze zrobione, że nie ma opcji żeby się otworzył i ubrudził wszystko wokół. Zapach jest delikatny i przyjemny, całkiem długo się utrzymuje. Konsystencja też jest bardzo przyjemna - nie jest ani za gęsty, ani też nie jest lejący. Bardzo szybko się wchłania, a co najważniejsze - nie pozostawia lepkiej warstwy. Jeszcze jedynym plusem jest to, że w większości składa się z naturalnych składników. Nawilżenie jest bardzo przeciętne, na pewno nie działa 24 h tak jak obiecuje producent, chyba, ze chodzi o 24 minuty, to wtedy wszystko się zgadza. Cena jak za taki przeciętny produkt też jest wysoka ( około 20 zł / 44 ml ).

Pianka pod prysznic Balea o zapachu sweet cake. Jest to już moja druga pianka z tej serii i z obu jestem zadowolona. Zapach jest ładny - słodki, porównałabym go do takiej słodszej wersji sernika z owocami na zimno. Fajnie się nią myje, nie wysusza, a wręcz przeciwnie - powiedziałabym że nawet lekko nawilża. Pozostawia na ciele ładny zapach jeszcze jakiś czas po kąpieli. Jedyne co mi przeszkadza, to że ma taki specyficzny zapach, który ma każdy tani aerozol. Poza tym wszystko na plus, zapowiada się też duża wydajność.

That vanilla moment treaclemoon - mleczko do ciała. Kocham miniaturki tej firmy. Są poręczne, można je ze sobą wszędzie zabrać. Dodatkowo opakowanie jest minimalistyczne, ma pompkę co ułatwia aplikację i jest przezroczyste, co bardzo lubię , bo zawsze widzę ile produktu mi jeszcze zostało. Sam produkt ma jedną wielką zaletę - ZAPACH! Jest bardzo przyjemny, utrzymuje się na skórze dosyć długo. Jeśli chodzi o nawilżanie, to znów mamy przeciętniaka. Ale całkiem szybko się wchłania, nie zostawia lepkiej warstwy, fajnie mieć takie pachnące cudo.

wosk Yankee Candlee riviera escape. Jest to wosk z serii classic. Według producenta jego zapach to połączenie bryzy morskiej, aromatu śródziemnomorskich kwiatów oraz ambry. Mówiąc szczerze bałam się , ze zapach będzie się nadawał jedynie do łazienki, ale Yankee znów mnie zaskoczyło i zapach jest piękny - świeży, orzeźwiający z nutka trochę cięższej ambry. Wosk dosyć intensywny, ale nie spowodował u mnie bólu głowy, ani żadnych innych dolegliwości. Zapach utrzymuje się całkiem długo, a tarte podzieliłam już na 2 grupy - część standardowo do kominka, a część do komody z ubraniami - tam też się świetnie sprawdza.