Olejek swoim zapachem potrafi obudzić o wczesnej porze. Pięknie pachnie lasem, uspokaja. Wcierany w dłonie lub w szyję sprawia, że łatwiej mi się zasypia. Jest to produkt, z którego jestem najbardziej zadowolona.

Szampon tak jak olejek, pachnie lasem. Pachnie świeżością, kojarzy mi się z grzybobraniem i czystym zapachem lasu po deszczu. Jest idealny dla moich słabych włosów. Jest bez SLS, więc dla moich zniszczonych włosów jest idealny. Mam wrażenie, że po użyciu tego szamponu, moje włosy zachowują świeżość przez dużo dłuższy czas niż zwykle.

Z tego produktu jestem najmniej zadowolona, ponieważ wcześniej używałam czegoś droższego, co faktycznie nabłyszczało i utwardzało lakier, natomiast ten preparat jest tłusty, więc nadaje się na skórki, a nie na utwardzanie lakieru. Jest też wodnisty, przez co bardziej wydajny - co jest jego plusem. Stosowany na lakier, nie przyspiesza wysychania, a wręcz mam wrażenie, że spowalnia, w dodatku dużo łatwiej o odgniecenia na lakierze niż w przypadku niestosowania żadnego płaszcza ochronnego. Jednakże, mam ochotę stosowac preparat na skórki, bo one go polubiły.

To kolejny produkt, który nie zawiódł moich oczekiwań. Brązowo-beżową maskę nałożyłam na twarz, bo zaschnięciu była biała, pięknie oczyściła skórę, zatkane pory na policzkach, a potem je także zmniejszyła. Efekt jest taki, że przez cały dzień nie miałam problemu ze świeceniem, ale nawet po użyciu kremu, moja twarz zaczęła na drugi dzień wytwarzać więcej sebum, co oznacza, że maseczka oczyściła za bardzo. Niemniej jednak zaprzyjaźniłam się z tym produktem.