Podchodziłam do tego serum nieco sceptycznie, ponieważ porównywałam go do moich kropel samoopalajacych które uwielbiam - a to był błąd. :D Tak jak producent zapewnia - jest to serum z efektem skóry muśniętej słońcem, daje naprawdę delikatny efekt, niestety tym serum nie wyrównamy opalenizny. Od dłuższego czasu stosowałam balsam bronzuajcy na całe ciało i liczyłam że tym serum opalę również twarz, a niestety tak się nie stało. Ale tu główną rolę odgrywa moja błędna interpretacja tego produktu. Więc finalnie jestem z niego zadowolona, uzyskałam lekki efekt opalenizny, nie zrobiłam sobie plam, skóra po nim była nawilżona i miękka, zapach jest mało wyczuwalny i raczej nie należy do tych najprzyjemniejszych ale szybko się ulatniał. Butelka ma super pipetę, którą bez problemu można dawkować produkt. Jednak nie sięgnęłabym ponownie po ten produkt bo tak jak wspominałam mam już swoje ukochane krople samoopalajace których używam i mam też ulubione serum nawilżające którego raczej nie będę zmieniała.

Od dłuższego czasu polowałam na swopa z tymi gumkami. Włosy związuje codziennie więc mam już konkretny zapas tego typu akcesoriów. Od niedawna zaczęłam zwracać uwagę na to z czego owe gumki są zrobione, dlatego cieszy mnie że marka Eleven story stawia na naturalne materiały ale też przepiękne wzory. Dzięki czemu pełnią dodatkową funkcję - uzupełnienia stylizacji, ozdoby na włosach. Gumka bardzo dobrze trzyma włosy solo ale też super wygląda nałożona na już związane włosy.

Dawno już nie miałam okazji testować wosków marki Yankee Candle więc bardzo się ucieszyłam gdy go zobaczylam. Zapach bzu kojarzy mi się z piękną pogodą i późną wiosną. Minusem tego wosku jest jego dzielenie, jest w takim kształcie że muszę go dzielić nożem gdzie inne firmy wprowadziły już dawno wosk który z łatwością możemy podzielić na mniejsze kawałki. Co do samego zapachu - jest to zdecydowanie bez ale w formie perfum - chodzi mi o to że nie czułam się tak jakbym przyniosła świeży bez do domu ale jakbym spryskała się perfumami o zapachu bzu. Co oczywiście bardzo mi się podobało. Zapach rozszedł się po całym pomieszczeniu i pachniał dosyć intensywnie przez 2-3 godziny podgrzewania.

Moje włosy maja tendencję do przetłuszczania się więc ta seria jest na pewno dedykowana właśnie mi. Dałam sobie dłuższy czas na przetestowanie tego produktu ale mimo wszystko to jeszcze zbyt krótko bym mogła zauważyć różnice w pracy moich gruczołów łojowych na skórze głowy. Na pewno dużym minusem jest dla mnie szklane opakowanie - wiem że jest bardziej ekologiczne ale biorąc pod uwagę moją niezdarność boję się że prędzej czy później wyląduje roztrzaskana w wannie. Dodatkowo szampon ma dosyć małą pojemność ale z plusów zauważyłam że wystarczy mi jedna pompka żeby go dobrze rozmienić i umyć całą głowę. Zapach też jest przyjemny - typowo ziołowy ale raczej z tych delikatniejszych. Włosy tak jak w przypadku innych szamponów myje co 1,5 - 2 dni w zależności od potrzeb. Na pewno będę po niego często sięgała bo jestem bardzo ciekawa jakie efekty pomoże mi osiągnąć jeśli chodzi o skórę głowy.

Byłam bardzo ciekawa tego produktu ze względu na potrzebę przedłużenia świeżości mojej skóry głowy. Pierwszy raz nałożyłam ją od razu po myciu tak jak zaleca producent, ale niestety rozpylałam ją bezpośrednio na skórę głowy przez co moje włosy już po jednym dniu nadawały się do mycia. Za drugim razem produkt rozpyliłam na dłoń i nakładałam partiami, wykonując przy tym lekki masaż skóry głowy i w tym przypadku nie zrobiła mi już takiej krzywdy, ale też nie zauważyłam żeby przedłużyła świeżość włosów - czego nie można od niej oczekiwać po dwóch użyciach ale jednak jakieś nadzieje były. :D Za trzecim razem nałożyłam ją na godzinę przed myciem bo jednak mam wrażenie że produkty nałożone na skórę głowy po myciu przyspieszają uczucie nieświeżości. I ten sposób chyba już ze mną zostanie i choć jeszcze nie widzę zmian w pracy moich gruczołów łojowych to myślę że jest jeszcze za wcześnie i będę mogła wypowiedzieć się za parę tygodni.

Pierwszy raz miałam styczność z peelingiem tej marki choć słyszałam już o niej wiele dobrego. Na pierwszy ogień wrzucam opakowanie - papier z wierzchu i folia wewnątrz - nie jest to super rozwiązanie jeśli chodzi o korzystanie z niego podczas kąpieli ponieważ muszę wycierać ręce przed dotknięciem go ewentualnie przesypuje go to mojego spieniacza do szamponu i stamtąd już biorę go podczas kąpieli. Zapach to czysta kawa - nie przepadałam nigdy za tym aromatem ale jestem w stanie go znieść przez te kilka minut. Za to złotko które jest zawarte w tym peelingu daje mi tyle radości że cały rytuał peelingowania ciała przechodzi na inny level. Drobinki same w sobie świetnie usuwają martwy naskórek i pozostawiają skórę odżywioną ale największą frajdę sprawia mi rozprowadzanie tego produktu i obserwowanie jak pięknie się mieni. :D